Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2012, 18:42   #74
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Carter
Czy to strach, czy też pewność siebie sprawił, że Carter mimo jawnego niebezpieczeństwa nie ruszył się. Patrzył bezmyślnie na zbliżającą się w jego stronę Terry.
Co myślał? Co czuł? Trudno powiedzieć, może i on w końcu uległ mocy indiańskich rytmów i zatracił się w nich bezpowrotnie. Może w obliczu osamotnienia i braku perspektyw poddał się i zrezygnował z dalszej walki. A może to miłość do ukochanej trzymała go w miejscu i kazała mu ufać bezgranicznie mimo wszystko.
Nigdy się tego nie dowiemy.

Sparaliżowany chłopak nawet nie bronił się, gdy obłąkana Terry masakrowała jego twarz pięściami.
Jedynie pan Washingtona był świadkiem tego mordu i tylko on widział z jaką miłością i zaufaniem Carter wpatruje się w rozszarpującą mu gardło Terry.


Luther „GoGo” Cottonfield
GoGo miał dość. Dość tego obozu. Dość otaczających go białasów. Dość grubas z siekierą i innych biegających wokół psychopatów. A najbardziej miał dość złośliwego losu, który co i rusz rzucał mu nowe kłody pod nogi.
Gdziekolwiek, by nie poszedł i cokolwiek, by nie zrobił okazywało się, że tuż za rogiem czyha na niego już śmierć z kosą.

Nie wiedział, czy topielcy których ujrzał są realnym zagrożeniem, czy może tylko jakimś przewidzeniem. Nie zamierzał tego sprawdzać.
W panice zaczął na oślep wiosłować byle dalej, byle przed siebie.
Łódź kołysała się na wszystkie strony w skutek jego nieskoordynowanych ruchów. Woda wlewała się przez burty, ale mimo to chłopak płynął naprzód.
Pot lał mu się po plecach, a płuca bolały z ogromnego wysiłku. Mięśnie napięte niczym postronki pulsowały w rytm bijącego szaleńczo serca.
Bolał go, to fakt.
To była jednak dobra wiadomość, gdyż oznaczała, że nadal żyje.
Z lękiem spojrzał ku wyspie, która znajdowała się zaledwie jakieś sto metrów od niego.
Zdawało mu się, że gdzieś pośród drzew przemykają jakieś postacie.
Nie miał jednak ani siły, ani ochoty ruszać się z miejsca w którym był.
Tu był bezpieczny i chciał, aby tak pozostało jak najdłużej.

Magdalene „Maddie” Colt
Maddie nie drgnęła ani o milimetr. Z lękiem obserwowała Billa i dziewczynę stojącą naprzeciw niego.
Nie wiedziała, czy podziwiać ją za odwagę, czy też ganić za szaleństwo.
Roxie chwyciła siekierę psychopaty i zastygła w bezruchu.
Maddie bała się nawet oddychać. Czuła... wiedziała, że zaraz stanie się coś strasznego.

Roxie Heart
Świat wokół przestał istnieć. Roxie wpatrywała się w oczy psychopatycznego mordercy i nie potrafiła znaleźć w nich zła.
Zła, które kazało mu mordować niewinnych ludzi.
Czy to możliwe, że to zwykła siekiera była siedliskiem zła?
Czy to możliwe, że to w niej zaklęte były złe moc, które kazały zabijać?

Brzmiało to absurdalnie i niedorzecznie, ale Roxie uwierzyła w to.
Wierzyła i była przekona, że tak właśnie jest.

Zapragnęła upuścić siekierę.

Jej palce jeden po drugim rozluźniły się i zabójcze narzędzie upadło na ziemię z głuchym hukiem, które rozniosło się echem po lesie.
Roxie była wolna.
Wolna, ale nie bezpieczna. Tuż obok niej stał potwornie opasły mężczyzna ze zdeformowaną i zakrwawioną twarzą.
Gdy dziewczyna opuściła siekierę na twarzy Billa pojawił się lubieżny uśmiech pełen satysfakcji i grzesznej radości.
Roxie już wiedziała, że popełniła błąd.
To nie przedmioty mordują. To nie one są złe. Źli są ludzie i to oni zabijają.

Bill uniósł potężną dłoń w górę i z siłą gromu uderzył w twarz dziewczyny. Roxie krzyknęła i zemdlona padła na ziemię. Grubas schylił się i podniósł najpierw siekierę, a po chwili nieprzytomną dziewczynę.
Przerzucił ją sobie przez ramię i mrucząc coś pod nosem ruszył w stronę gęsto rosnących tuż za obozem drzew.
Mrok szybko pochłonął jego postać i tylko echo jego bełkotu niosło się jeszcze przez chwilę po lesie.

Magdalene „Maddie” Colt
Maddie ocknęła się, gdy usłyszała warkot silnika. Słońce wychylało się zza koron drzew. Wokół dźwięczały ptasie trele. Koszmarna noc skończyła się. Cały świat budził się do życia...
Prawie cały.
W szkolnym obozie wszędzie widać było ślady masakry jaka się tutaj rozegrała. Zmasakrowane ciała, krew na piasku i wywrócony rower na środku drogi.
Samochód miejscowego szeryfa zatrzymał się właśnie przy nim.
Maddie aż zapiszczała z radości. Była uratowana.

Luther „GoGo” Cottonfield
Luther obudził się, gdy jakiś mężczyzna próbował go chwycić za ramiona. W pierwszym odruchu chłopak zaczął krzyczeć i machać pięściami.
Dopiero słysząc słowa otaczających go ludzi, widząc policyjne kamizelki i słońce stojące wysoko na niebie zorientował się, że koszmar się skończył.
Przeżył. Mimo wszystko udało mu się przeżyć.


 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline