"Sądowi o pięknie nie sprzyja ani noc, ani wino." pomyślał przykładając szklankę do ust. Wysoka, z cienkiego szkła, standard dla long drinków. W miejscu takim jak to był to najlepszy substytut dla kryształu. Pociągnął małego łyka i delikatnie oblizał usta. Smak nie umywał się do domowej jakości, karmazynowa konsystencja wydawała się wręcz syntetyczna. Popatrzył na szklankę i skrzywił się
"Gdybyś tylko poświęciła ćwierć czasu spędzanego na ściganiu kartiańskich marionetek testując swoje produkty, Alexandro..." Po chwili zwrócił wzrok w kierunku truskawkowej blondynki, która siedziała w sąsiedniej loży. Obserwowała go już od dłuższego czasu. Wcześniej nie czuł się zainteresowany, odpowiednia dawka nudy zmieniła jego podejście. Wlepił w nią wzrok i uśmiechnął się lekko. Chwilę później wykonał lewą dłonią zapraszający gest. Truskawka, oraz wyjątkowo opięta, zielona sukienka, zareagowały błyskawicznie.
***
Dębowa beczka podskakiwała rytmicznie, robiąc przy tym o wiele mniej hałasu niż Truskawka. Niebotycznej skali dźwięki wydobywające się z jej krtani obijały się o ściany piwnicy niczym leśne echo. Dziewczyna, już dawno pozbawiona zielonego odzienia, wbiła paznokcie w plecy Rubena i bezwładnie opuściła głowę. Wydawała się wyczerpana. Nie przerywając rytmicznego zasilania skaczącej beczki, Lacroix wbił kły w jej pulsującą szyję. Delektował się smakiem i cichym pojękiwaniem dziewczyny. Nim zdążył oblizać palce, zza pleców usłyszał bardzo dobrze mu znany głos.
Camille z uśmiechem Mony Lisy obserwowała całą sytuację. Ruben dokończył stołowanie, Truskawka wydała z siebie finalny jęk. Uśmiechnięty Lacroix otarł zakrwawione usta i podszedł do Camille. Chciał ją pocałować, jednak ta powstrzymała go delikatnym gestem dłoni.
- Niestety, nie ma na to czasu.- Wyraźnie niezadowolony, podciągnął spodnie.
- Cóż może być ważniejszego, Mon Chéri?- zapytał niewinnie. Camille skarciła go za kolejną próbę
- Mówię poważnie, serin. Posprzątaj po kolacji i przyjdź na górę, to ważne.- powiedziała i wyszła. Ruben postanowił posłuchać. Camille była jedyną osobą, która potrafiła mu odmówić. I była w tym diablo dobra. Podszedł do beczki, gdzie błogo dogorywała Truskawka. Uśmiech na jej twarzy i równomierne oddychanie stanowiły wspaniały kontrast do delikatnej strużki krwi, która wciąż toczyła się z jej szyi. Lacroix zarzucił ją sobie na plecy, drugą ręką złapał jej wymiętoloną sukienkę i śladami Camille udał się na górę.
***
Camille siedziała przy stole, na którym leżały cztery pedantycznie ułożone stosy dokumentów. To, połączone z jej stricte biznesową miną, nie zapowiadało nocy pełnej rozrywki. Ruben usiadł na przeciwko, w między czasie dopinając ostatni guzik koszuli.
- Posprzątałeś, cher?- zapytała zerkając w jego kierunku.
- Oui, jeden z chłopców Dublina był więcej niż szczęśliwy mogąc zabrać ją do domu.- rzucił stukając palcami o stół.
- Dobrze, przejdźmy więc do rzeczy. W trakcie twojej nieobecności skontaktował się ze mną Rupert. Nie miał dobrych wieści.- powiedziała nieco ściszonym głosem.
- Dostał właśnie wyniki ostatnich badań kontrolnych. Znaczna partia towaru jest... niezdatna do spożycia.- stwierdziła. Ruben zmarszczył brwi
- Znowu ilość skrzepów ponad normę? Cholera, będę musiał popracować nad tymi filtrami soczewicy...-
- Nie o to chodzi - przerwała mu
- Krew jest zakażona.-,
- Co masz na myśli?-,
- HIV, to najgorsze co do tej pory wykryli. Ale nie jedyne, są też inne, mniej groźne lecz liczne wirusy.- Ruben zmarszczył czoło.
- Moment. Przecież Spokrewnieni są odporni na te niuanse?- rzucił pozornie beztrosko. Camille uśmiechnęła się smutno
- Bardziej niż śmiertelnicy, cher, to na pewno. Wirus nie rozwinie się u nich tak samo, to oczywiste. Jednak słyszałam już o nieżywych nosicielach. To jest możliwe.-
powiedziała i popchnęła w jego kierunku jedną ze stert dokumentów.
Lacroix przejrzał stos. Składał się on z raportów medycznych, kart przyjęć pacjentów, wykresów. Wszędzie pojawiały się hasła takie jak rzeżączka, syfilis, HIV. Kątem oka zauważył nawet hemofilię.
- Ilość zarażonych wzrasta zbyt, em, soudainement, raptownie. Nie wierzę w takie przypadki, cher. Garstka głupich i nieostrożnych śmiertelników nie byłaby w stanie rozprzestrzenić tych świństw w takim tempie.- Camille pogładziła się po policzku. Zawsze to robiła próbując rozwiązać jakiś problem.
Lacroix spojrzał na nią z powagą
- Ile stracimy?- zapytał po chwili. Camille machnęła lekko ręką
- Niewiele, o ile zatrzyma się na tej partii i nikt się o tym nie dowie. Wiesz jednak równie dobrze jak ja, że trzeba ten problem zdusić w zarodku.- Ruben kiwnął głową. Miała rację, to nie ulegało wątpliwości.
- Cała skażona partia idzie do kosza, niech Rupert dokładniej przebada próbki, w razie potrzeby dostarczymy mu więcej materiału. Chcę wiedzieć wszystko co da się wyciągnąć z tej plugawej krwi. Jesteś pewna, że możemy mu ufać?-,
- Nie. Jednak Rupert jest tchórzem, rozsądnym tchórzem. Wie, że jeśli cokolwiek wycieknie może pożegnać się z życiem. A śmierć i tak będzie wtedy jego najmniejszym problemem.- powiedziała. Kiedy Camille mówiła wyjątkowo straszne rzeczy jej twarz wyglądała jak porcelanowa lalka w oazie spokoju.
- Dobrze. Jak tylko pozbędziemy się całego syfu, urządzimy mały bankiet. Z okazji, powiedzmy, otwarcia limitowanej linii AB+. Zgarniemy kilkanaście Azjatek, gruntownie przebadamy. Ty i ja będziemy zabawiać śmietankę, w tym czasie Dublin będzie mógł swobodniej powęszyć na ulicach. Bez większej obstawy, niech to wszystko nie rzuca się za bardzo w oczy.- Lacroix wystukiwał palcami rytm starego, jazzowego hitu. Camille przytaknęła i zaczęła mówić
- Śmietanka? A więc myślisz, że nosiciele...-, - Oui, cher. Mogą być bandą spuszczonych ze smyczy idiotów. Bądź też narzędziem dla kogoś, kto sam nie chce brudzić paznokci. Nie popadajmy jednak w paranoje i nie wyprzedzajmy faktów. Pozbądź się tej diabelskiej krwi i ułóż listę gości, cher. Ja rozmówię się z Dublinem.- powiedział wstając. Camille zrobiła to samo i lekko pocałowała go w usta
- A potem zamów nam deser.- Ruben uśmiechnął się
- Na co masz ochotę?- Camille obróciła oczami oblizując usta
- Chińszczyzna, cher.- ***
Jeszcze tej samej nocy Camille wyznaczyła około dwudziestu gości, ważniejszych klientów winnic Lacroix, do nich zostały wysłane zaproszenia następującej treści:
"Z okazji jubileuszu działalności winnic Lacroix na ziemiach montrealskich, pragniemy zaprosić Szanowną/Szanownego (tutaj imię i nazwisko) na degustację limitowanej linii naszych produktów. Unikalna mieszanka korzeni Azjatyckich i Afrykańskich z dużym naciskiem na nutę AB+ zapewni niezapomniane wrażenia smakowe. Gwarantujemy noc pełną atrakcji.
Z poważaniem,
Camille Savant & Ruben Lacroix"