Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2012, 01:35   #2
flunkie
 
flunkie's Avatar
 
Reputacja: 1 flunkie nie jest za bardzo znanyflunkie nie jest za bardzo znanyflunkie nie jest za bardzo znanyflunkie nie jest za bardzo znanyflunkie nie jest za bardzo znanyflunkie nie jest za bardzo znanyflunkie nie jest za bardzo znany
"Sądowi o pięknie nie sprzyja ani noc, ani wino." pomyślał przykładając szklankę do ust. Wysoka, z cienkiego szkła, standard dla long drinków. W miejscu takim jak to był to najlepszy substytut dla kryształu. Pociągnął małego łyka i delikatnie oblizał usta. Smak nie umywał się do domowej jakości, karmazynowa konsystencja wydawała się wręcz syntetyczna. Popatrzył na szklankę i skrzywił się "Gdybyś tylko poświęciła ćwierć czasu spędzanego na ściganiu kartiańskich marionetek testując swoje produkty, Alexandro..." Po chwili zwrócił wzrok w kierunku truskawkowej blondynki, która siedziała w sąsiedniej loży. Obserwowała go już od dłuższego czasu. Wcześniej nie czuł się zainteresowany, odpowiednia dawka nudy zmieniła jego podejście. Wlepił w nią wzrok i uśmiechnął się lekko. Chwilę później wykonał lewą dłonią zapraszający gest. Truskawka, oraz wyjątkowo opięta, zielona sukienka, zareagowały błyskawicznie.



***

Dębowa beczka podskakiwała rytmicznie, robiąc przy tym o wiele mniej hałasu niż Truskawka. Niebotycznej skali dźwięki wydobywające się z jej krtani obijały się o ściany piwnicy niczym leśne echo. Dziewczyna, już dawno pozbawiona zielonego odzienia, wbiła paznokcie w plecy Rubena i bezwładnie opuściła głowę. Wydawała się wyczerpana. Nie przerywając rytmicznego zasilania skaczącej beczki, Lacroix wbił kły w jej pulsującą szyję. Delektował się smakiem i cichym pojękiwaniem dziewczyny. Nim zdążył oblizać palce, zza pleców usłyszał bardzo dobrze mu znany głos.
Camille z uśmiechem Mony Lisy obserwowała całą sytuację. Ruben dokończył stołowanie, Truskawka wydała z siebie finalny jęk. Uśmiechnięty Lacroix otarł zakrwawione usta i podszedł do Camille. Chciał ją pocałować, jednak ta powstrzymała go delikatnym gestem dłoni.
- Niestety, nie ma na to czasu.- Wyraźnie niezadowolony, podciągnął spodnie.
- Cóż może być ważniejszego, Mon Chéri?- zapytał niewinnie. Camille skarciła go za kolejną próbę - Mówię poważnie, serin. Posprzątaj po kolacji i przyjdź na górę, to ważne.- powiedziała i wyszła. Ruben postanowił posłuchać. Camille była jedyną osobą, która potrafiła mu odmówić. I była w tym diablo dobra. Podszedł do beczki, gdzie błogo dogorywała Truskawka. Uśmiech na jej twarzy i równomierne oddychanie stanowiły wspaniały kontrast do delikatnej strużki krwi, która wciąż toczyła się z jej szyi. Lacroix zarzucił ją sobie na plecy, drugą ręką złapał jej wymiętoloną sukienkę i śladami Camille udał się na górę.

***

Camille siedziała przy stole, na którym leżały cztery pedantycznie ułożone stosy dokumentów. To, połączone z jej stricte biznesową miną, nie zapowiadało nocy pełnej rozrywki. Ruben usiadł na przeciwko, w między czasie dopinając ostatni guzik koszuli. - Posprzątałeś, cher?- zapytała zerkając w jego kierunku. - Oui, jeden z chłopców Dublina był więcej niż szczęśliwy mogąc zabrać ją do domu.- rzucił stukając palcami o stół.
- Dobrze, przejdźmy więc do rzeczy. W trakcie twojej nieobecności skontaktował się ze mną Rupert. Nie miał dobrych wieści.- powiedziała nieco ściszonym głosem. - Dostał właśnie wyniki ostatnich badań kontrolnych. Znaczna partia towaru jest... niezdatna do spożycia.- stwierdziła. Ruben zmarszczył brwi - Znowu ilość skrzepów ponad normę? Cholera, będę musiał popracować nad tymi filtrami soczewicy...-
- Nie o to chodzi - przerwała mu - Krew jest zakażona.-,
- Co masz na myśli?-, - HIV, to najgorsze co do tej pory wykryli. Ale nie jedyne, są też inne, mniej groźne lecz liczne wirusy.- Ruben zmarszczył czoło. - Moment. Przecież Spokrewnieni są odporni na te niuanse?- rzucił pozornie beztrosko. Camille uśmiechnęła się smutno - Bardziej niż śmiertelnicy, cher, to na pewno. Wirus nie rozwinie się u nich tak samo, to oczywiste. Jednak słyszałam już o nieżywych nosicielach. To jest możliwe.-
powiedziała i popchnęła w jego kierunku jedną ze stert dokumentów.

Lacroix przejrzał stos. Składał się on z raportów medycznych, kart przyjęć pacjentów, wykresów. Wszędzie pojawiały się hasła takie jak rzeżączka, syfilis, HIV. Kątem oka zauważył nawet hemofilię.
- Ilość zarażonych wzrasta zbyt, em, soudainement, raptownie. Nie wierzę w takie przypadki, cher. Garstka głupich i nieostrożnych śmiertelników nie byłaby w stanie rozprzestrzenić tych świństw w takim tempie.- Camille pogładziła się po policzku. Zawsze to robiła próbując rozwiązać jakiś problem.

Lacroix spojrzał na nią z powagą - Ile stracimy?- zapytał po chwili. Camille machnęła lekko ręką - Niewiele, o ile zatrzyma się na tej partii i nikt się o tym nie dowie. Wiesz jednak równie dobrze jak ja, że trzeba ten problem zdusić w zarodku.- Ruben kiwnął głową. Miała rację, to nie ulegało wątpliwości. - Cała skażona partia idzie do kosza, niech Rupert dokładniej przebada próbki, w razie potrzeby dostarczymy mu więcej materiału. Chcę wiedzieć wszystko co da się wyciągnąć z tej plugawej krwi. Jesteś pewna, że możemy mu ufać?-, - Nie. Jednak Rupert jest tchórzem, rozsądnym tchórzem. Wie, że jeśli cokolwiek wycieknie może pożegnać się z życiem. A śmierć i tak będzie wtedy jego najmniejszym problemem.- powiedziała. Kiedy Camille mówiła wyjątkowo straszne rzeczy jej twarz wyglądała jak porcelanowa lalka w oazie spokoju.
- Dobrze. Jak tylko pozbędziemy się całego syfu, urządzimy mały bankiet. Z okazji, powiedzmy, otwarcia limitowanej linii AB+. Zgarniemy kilkanaście Azjatek, gruntownie przebadamy. Ty i ja będziemy zabawiać śmietankę, w tym czasie Dublin będzie mógł swobodniej powęszyć na ulicach. Bez większej obstawy, niech to wszystko nie rzuca się za bardzo w oczy.- Lacroix wystukiwał palcami rytm starego, jazzowego hitu. Camille przytaknęła i zaczęła mówić - Śmietanka? A więc myślisz, że nosiciele...-, - Oui, cher. Mogą być bandą spuszczonych ze smyczy idiotów. Bądź też narzędziem dla kogoś, kto sam nie chce brudzić paznokci. Nie popadajmy jednak w paranoje i nie wyprzedzajmy faktów. Pozbądź się tej diabelskiej krwi i ułóż listę gości, cher. Ja rozmówię się z Dublinem.- powiedział wstając. Camille zrobiła to samo i lekko pocałowała go w usta - A potem zamów nam deser.- Ruben uśmiechnął się - Na co masz ochotę?- Camille obróciła oczami oblizując usta
- Chińszczyzna, cher.-

***

Jeszcze tej samej nocy Camille wyznaczyła około dwudziestu gości, ważniejszych klientów winnic Lacroix, do nich zostały wysłane zaproszenia następującej treści:

"Z okazji jubileuszu działalności winnic Lacroix na ziemiach montrealskich, pragniemy zaprosić Szanowną/Szanownego (tutaj imię i nazwisko) na degustację limitowanej linii naszych produktów. Unikalna mieszanka korzeni Azjatyckich i Afrykańskich z dużym naciskiem na nutę AB+ zapewni niezapomniane wrażenia smakowe. Gwarantujemy noc pełną atrakcji.

Z poważaniem,
Camille Savant & Ruben Lacroix"
 
flunkie jest offline