Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2012, 15:28   #43
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Dla orków Crubnasha sytuacja zaczynała wyglądać mniej korzystnie. Jedno z cięć elfiej wojowniczki zostało zwinnie uniknięte przez czarnego orka. Drugie jednak było celne, aż nadto. Elfi miecz wbił się przebijając na wylot przedramię Vagrahha. Czarny ork czuł jak stal ociera się o jego kość, jak długoucha dziwka przekręca nadgarstek aby poszerzyć ranę. Chwilę później Vagrahh usłyszał grzmot. Jakby sam Mork tupnął i ryknął. Elfka nieco zaskoczona obróciła się patrząc w jakimś nieidentyfikowanym już dla orka kierunku. Padł. Zapadł w ciemność. Jednak jego orcze serce nadal biło. Chciało pompować krew jeszcze podczas niejednej potyczki.

Jednak to nie Mork spowodował ten potężny dźwięk. To elfi czarownik. Wszystkimi orkami i goblinami wstrząsnęło. Jedynie Snuff i Kogosh pozostali niezbyt wzruszeni. Szaman wymamrotał jakąś dziwną formułkę. Z jego oczu i ust wydobył się płomień. Przyjął on postać roju pszczół i innych leśnych owadów. Chmara wleciała w elfa przyzdabiając jego paskudną buźkę i łapska. Druid wrzasnął i począł w panice próbować się ugasić.

Wilczur mimo ran walczył nadal. Podobno zwierzęta bronią swoich właścicieli do końca. Przypadek tego zawszonego futrzaka niestety potwierdzał tę tezę. Paszcza pełna ostrych jak siekacze zębisk zaciśnęła się na nadgarstku Kogosha. Ork chwile się szarpał. Zastosował jednak tę samą metodę co przed chwilą ich wódz. Przyrżnął wilkowi z pięści w nos i kontratakował.

Niestety orkowy wojownik nie miał aż tak dużej skuteczności jak czarownik goblin. Jego broń podczas szaleńczego zamachu wypadła mu z dłoni. Na szczęście żadnemu z jego towarzyszy nic powaznego od tego się nie stało, oręż upadł kilka metrów od niego. Było to jednak niegodne zielonoskórego. Jak mógł do tego dopuścić? Kogosh zauważył, że jego dłoń jest cała we krwi. Pewnie dlatego. Nie czas jednak na rozczulanie się. Trzeba walczyć.

Mork jednak nie opuścił swoich dzieci. Flakorwij rozcinając pnącza zaatakował wściekle wilczura. Rach ciach i nie było jednej łapy, drugiej łapy broń zielonoskórego z gruchotem wbiła się po chwili też w kręgosłup futrzastego pupilka elfki kończąc jego marny żywot.

Ogłuszeni przez piorun ocknęli się z szoku po kilku sekundach. Co to było? Skąd? Przecie nie ma chmur! Nie ma deszczu... ale jest elfi czarownik. Ubić go! Waaagh!
 

Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 02-12-2012 o 15:32.
Aeshadiv jest offline