Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2012, 23:42   #3
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
William siedział po turecku na środku pokoju pogrążony w głębokiej kontemplacji, trwało to już jakiś czas i z każdą chwilą czuł narastającą frustrację oraz tak jak by za chwilę miała mu się zagotować krew w żyłach z irytacji. Właściwie gdyby stało się tak w sensie fizycznym bądź nadnaturalnym mógł by to uznać za jakiś postęp, ale nic takiego się nie stało krew wciąż była „martwa” bez żadnej zmiany żadnego postępu. Otworzył oczy i spojrzał się na zawieszony na ścianie zegar zmarnował parę godzin, wciąż tkwił w martwym punkcie i czuł się jak by walił głową w mur właściwie to nawet dorobił się bólu głowy. Położył się na podłodze wbijając wzrok w sufit, już parę miesięcy poświęcił na badania nad Zwojem Krwi tyle badań. Próbowanie różnych krwi, różnych grup w końcu niektóre kultury przypisywały temu szczególne znaczenie, specjalne polowania by spróbować różnych rodzajów krwi w różnych sytuacjach czy jego badania nie były dość dogłębne ? Czy powinien je powtórzyć a może zaryzykować i zdobyć krew nienależącą do śmiertelnika ?
„Nie”
To było by zbyt ryzykowne i ekstremalne w końcu innym udawało się opanować Zwój bez uciekania się do takich metod. Z drugiej strony polegał też na kontrolowaniu głodu a raczej efektywnym wykorzystywaniu i kontroli Vitae, podjął się „postu” czyżby za krótko ? Za wcześnie przerwał, może powinien doprowadzić się na kraniec wytrzymałości ? Tyle pytań i żadnej odpowiedzi, czuł że jest blisko ale nie mógł uchwycić tego czego poszukiwał, a póki tego nie znajdzie nie miał zamiaru podejmować się rytuału. Wiedział czym by to groziło zaś wśród Smoków znane były historie o tym jak niektórzy Mistrzowie pozwalali nazbyt ambitnym i zaślepionym swą ignorancją uczniom na podjęcie próby opanowania Zwoju. Potem mogli pokazywali tych oszalałych i pochłoniętych przez Bestię jako przestrogę dla reszty przed zbytnim pośpiechem i ignorancją w czasie badań. Może powinien powtórzyć któreś „badanie” lub jeszcze raz przestudiować swoje notatki ?
„Nie”
Ślęczał już nad tym trzy noce wcale nie wychodząc ze swego schronienia i właśnie uświadamiał sobie że kolejna była podobna do poprzedniej.
Czyżby jego błąd nie leżał w badaniach a był czysto ludzkiej natury ?
Może po prostu zbytnio skupił się na osiągnięciu sukcesu i dał się zaślepić świadomości, że jest bliski przełomu może rozwiązanie było prostsze i mniej wyniosłe a tylko on w swojej ignorancji zbyt wysoko mierzył.
Wstał i udał się do sypialni by się ubrać, postanowił się przejść po ulicach Montrealu, zobaczyć czy zdarzyło się coś ciekawego, poobserwować śmiertelników. Poświęcanie całej uwagi i sił badaniom oraz ślepe parcie przed siebie nigdzie go nie zaprowadzi co najwyżej będzie jego zgubą.

***

To była dobra decyzja już po paru minutach uświadomił sobie że wpadł w rutynę w ostatnich dniach, może powinien zapolować albo jakoś się zabawić wtedy będzie mógł zabrać się za badania z nowymi siłami...
„Nie”
Skarcił się szybko w myślach znów zbytnio wybiegał w przyszłość, wrócił by do punktu wyjścia i znów tkwił tam przez Bóg raczy wiedzieć ile czasu. Z ciągu myśli wyrwało go coś tak trywialnego jak dzwonek telefonu, szybko zaczął przeszukiwać kieszenie płaszcza zastanawiając się gdzie go schował w końcu odnalazł zgubę, zaś imię na wyświetlaczu go zaskoczyło.

„Karl Einstern”

Jego stwórca rzadko dzwonił w końcu w jego „wieku” było trudno przyzwyczaić się do tych wszystkich nowości i gadżetów. Zastanawiał się czy wciąż każe jednemu ze swoich Ghulów obsługiwać telefon.
„Komórka z funkcją obsługi o nazwie Ghul” – jak kiedyś zażartowała Sam gdy próbował jej wytłumaczyć że niektórzy spokrewnieni są z technologią na bakier.
Odebrał połączenie i po krótkiej rozmowie ruszył zdecydowanym krokiem przed siebie.
Karl nie miał zwyczaju dzwonić do kogoś by pogadać tak też było w tym przypadku. Właśnie planował wraz z Aurorą wyprawę do Gór Laurentyńskich, by zbadać wpływ ostatnich wydarzeń w tym rejonie tamtejszą siatkę magiczną. Być może mogło to utworzyć nowy Nexus lub przebudzić już istniejący w końcu Smokom były znane takie przypadki. Sam specjalizował się w wyszukiwaniu Gniazd i często pomagał innym w badaniach w tym zakresie. W tym przypadku była to prośba czy chciał by im towarzyszyć a nie odgórny rozkaz od starszego stopniem członka Ordo. William zgodził się bez chwili zastanowienia w końcu trochę minęło od czasu gdy ostatni raz uczestniczył w poszukiwaniach no i będzie mógł oderwać się od swoich bezowocnych badań. Teraz zaś zmierzał na spotkanie z jednym z ghuli Aurory który miał dla niego mapy z oznaczonymi obszarami zaginięć. Wyruszyć mieli następnej nocy zaraz po zachodzie słońca w końcu ich cel podróży znajdował się daleko zaś William uświadomił sobie że nie ma potrzebnego wyposażenia do takich podróży. Szybko wydobył komórkę i wybrał numer.
- William ? – usłyszał zaskoczony głos Samanthy, no tak nie dawał znaku życia przez kilka dni to musiała pomyśleć że ma czas wolny.
- A przepraszam panią znalazłem ten telefon w śmietniku... – zażartował głupio, słychać było że jego Ghul musiał wybrać się na jakąś imprezę - ... a kto inny ? Jak słyszę nieźle się bawisz, zostawić cię na parę dni, cokolwiek robisz lepiej się zwijaj musisz coś dla mnie załatwić z biblioteki w Saint-Jérôme, oraz zrobisz dla mnie zakupy.
- Tak jest „Mistrzu” twój nędzny i uniżony sługa już pędzi w podskokach... – nie ważne gdzie się znajdowała William widział oczami wyobraźni jak ze zirytowaną miną przewraca oczami słysząc jego polecenia - ... i co to za zakupy ? Znowu coś dziwnego lub podejrzanego ?
- A nie wybieram się na rodzinną wycieczkę poza miasto i potrzebuję sprzętu... – odgryzł się.
- Ty na wycieczkę ? – głos Sam zdradzał że jest ciężko zaskoczona w sumie nie było się co dziwić, Culham był dość zasiedziałym osobnikiem który potrafił przesiedzieć w swojej siedzibie kilka nocy pochłonięty badaniami.
- Wszystko ci wytłumaczę, jak przyjedziesz im szybciej się uwiniesz tym szybciej będziesz miała spokój. A teraz zanotuj sobie ...

***
Po odebraniu materiałów od ghula Aurory, William niezwłocznie ruszył do swojego schronienia i po wykonaniu kilku kopi ksero otrzymanych map zaczął je porównywać ze swoimi mapami linii mocy. Niektóre z miejsc zaginięć leżały blisko lub nawet przechodziły przez linię ale to jeszcze o niczym nie świadczyło, nawet gdyby miejsca te znajdowały się na przecięciach nie musiało by to niczego potwierdzać choć było by to bardzo ciekawe. Zaczął nanosić poprawki i szukać powiązań pomiędzy tymi miejscami a siatką jednak wciąż wolał się upewnić że ma cały obraz sytuacji a do tego potrzebował innych materiałów.
Po koło dwóch godzinach pojawiła się Sam na pierwszy rzut oka niepozorna dziewiętnastolatka o średniej długości kasztanowych włosach i przeciętnego wzrostu. Ubrana w dżinsy i skórzana kurtkę kontrastowała swym wyglądem z zazwyczaj elegancko ubranym Mekhetem.
Najważniejsze że przybyła wraz z tym czego potrzebował czyli archiwum tutejszych gazet z kilkunastu lat wstecz głownie artykuły dotyczące podobnych zaginięć oraz wypadków w górach jak i okolicach na wypadek gdyby było to coś większego. Nie dało się zaprzeczyć że była efektywna, choć dziesięć lat „współpracy” też miało tutaj znaczenie.
- Dziękuję bardzo. – powiedział uprzejmie się uśmiechając gdy odbierał od niej papiery była co prawda jeszcze wersja elektroniczna ale preferował tą pierwszą bardziej namacalną wersję.
- Jak milo jeszcze poklep mnie po głowie i... – urwała widząc ostre karcące spojrzenie Williama, trochę się zapędziła w swoim narzekaniu, spojrzała się na zawalone papierami miejsce pracy swojego mistrza i powiedziała.
- Więc o co z tym wszystkim chodzi Szefie ?
- To... – powiedział unosząc dostarczone materiały jak by na pokaz - ... jak wy to teraz mówicie ? A, niespodziewana praca domowa na wczoraj. I jak już mówiłem jadę na „wycieczkę”.
- Jaja sobie robisz ze mnie ? – spytała unosząc wymownie brwi.
- Powiedzmy że właśnie trafiło mi się zadanie w górach i potrzebuje odpowiedniego sprzętu. Wiesz odpowiedni ubiór jakaś torba lub plecak, no i kompas w końcu nie chcesz bym się tam zgubił, prawda ? – mówiąc to odłożył papiery na biurko i wyciągnął z portfela plik pieniędzy który podał dziewczynie.
Ta zaśmiała się, odbierając pieniądze.
- Więc coś jeszcze ?
- Potraktuj to poważnie i nie kupuj nic zbędnego, wszystko dostarczysz mi jutro jeszcze przed zachodem słońca, pomożesz mi się spakować nie mogę tracić czasu. Myślałem też czy cię nie zabrać ale jednak nie będziesz tam potrzebna.
- Jej, jesteś taki wspaniałomyślny będę mogła się wyspać... – skomentowała przewracając oczami.
- Więc lepiej ruszaj, póki moja dobroć się nie wyczerpie... – skomentował żartobliwe, po chwili Sammy zniknęła równie szybko jak się pojawiła. William podszedł do jednej z szaf i wyciągnął kilka drobiazgów które mogły mu się przydać. "Niezbędne Środki Ochrony Osobistej" jeśli tak można było je nazwać też przygotował końcu te rejony nie były do końca bezpieczne i lepiej było się przygotować na różne ewentualności. Nóż, pistolet choć dla kogoś kto był kiepskim strzelcem bardziej przydawał się jako straszak niż broń, oraz szabla otrzymana od Karla, już trochę czasu minęło od kiedy jej dobył oczywiście nie liczył treningów. Po tych przygotowaniach ponownie zasiadł za burkiem czekało go jeszcze trochę badań.

„Zobaczmy więc co takiego tu znajdziemy...”
 
Rodryg jest teraz online