Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2012, 20:27   #2
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Panie Narwal... - odpowiedział Shackleton - to nie jest zły plan, aczkolwiek ma jedną lukę. Jak nie będzie japy to wydaje mi się, że jego miejsce jeśli chodzi o sprzedanie nas zajmie właśnie pan, panie Narwal. - odpowiedział uprzejmie wojownik. Właściwie to był jedynie turystą na tym pokładzie pełnym piratów. Służył swoją pomocą ryzykując życie w walce, ale poza walką nie był zbyt przydatny. Jakby od niego to zależało to by zszedł w porcie i ruszył w dzicz. Musiał nabrać więcej krzepy, żeby zabić kapitana jak mu tam było. No tego frajera, który wcześniej ich porwał. Zresztą Shackleton pewnie by zapomniał cały ten epizod swojego życia, bo zazwyczaj tak ma. W swoim życiu uczystniczył w tysiącach przygód, ale po pewnym czasie zapominał całe zdobyte doświadczenie i tak krąży po świecie licząc, że któregoś dnia nie zapomni. Postanowił zostać na statku skupiając się na... ciężko mu było się skupić na czymkolwiek. Zemsta na kapitanie jakimśtam brzmi zachęcająco... jak i dopłynięcie do R'lyeh czy Zaginionego Kontynentu Mu. Podobało mu się, że ostatnio też walczyli z nieumarłymi dziwkami, to było całkiem zabawne. Ogólnie lubił walczyć z nieumarłymi. Do nich najfajniej było gadać w czasie walki. W sumie trochę żałował Plugga. Na koniec okazał się równym gościem i szkoda, że zginął. Ten jego pomagier niestety od początku do końca był chujem. Po krótkim zastanowieniu Shackleton znów odezwał się do Narwala. Właściwie to miał ochotę poderżnąć mu gardło i go tak zostawić, ale zachowa to na później: - Panie Narwal. Widzę, że jest pan jedną z niewielu kulturalnych tutaj osób, dlatego nie poderżnę panu gardła jak i będę stanowczo działał na rzecz tego, żeby nikt inny tego nie zrobił. Ma pan również interesujące propozycje i wrócimy jeszcze do tej rozmowy. Uszanowanie.

Shackleton skierował swoje kroki do Ragnara. W samą porę, żeby usłyszeć co mówił jakiś kolorowy gnojek. Wojownik przystanął, żeby sprawdzić czy ktoś na niego patrzy. Przyjaciele z drużyny i przyjaciel Narwal w tym rachunku się nie liczą. Jeżeli nikt nie patrzy to wojownik wyjmie dwuręczny miecz i użyje szaklającego uderzenia na plecach kolorowego łobuza. Będzie mi tu pierdolił o 100% zdradzie bydle jedno - pomyślał Shackleton, ale zanim zacznie działać przysłucha się rozmowie. No chyba, ze to koniec rozmowy to czas pożegnać się z tym kutasem.
 
Anonim jest offline