Można się było spodziewać, że nie wszystkim spasuje zmiana władzy. Ale żeby być aż tak upartym? Ragnar popatrzył ze zdziwieniem na Maheema. Przysięgał Harriganowi wierność i miał zamiar wywiązać się z owej przysięgi. Spojrzenie kapitana zmieniło się ze zdziwionego w litościwe.
- Maheem, czyś ty zdurniał do reszty? - zapytał. - Przecież Harrigan zarżnie cię niczym wołu, jeśli do niego wrócisz. Nie rozumiesz? On będzie chciał wykończyć wszystkich, którzy, w jego mniemaniu zbuntowali się pod wodzą Plugga przeciw niemu. I na nieszczęście Ty do nich należysz. Zostań z nami. To Twoja jedyna szansa, rozumiesz?
- Zastanów się jeszcze. Bądź rozsądny, nie chcę mieć w Tobie wroga, bo będziesz martwym wrogiem - Ragnar święcie wierzył w to, że gdy spotkają się po przeciwnych stronach barykady lub na pokładach wrogich statków, zabije Maheema. Twarz Rahadoumi pozostała niewzruszona. - Namyśl się jeszcze. Odpowiedź dasz mi w porcie. Mam nadzieję, że zostaniesz z nami.
Gdy to powiedział, miał zamiar klepnąć Maheema w ramię, ale w tym samym momencie zobaczył skradającego się Shackletona, który dzierżył dwuręczny miecz, najwyraźniej z zamiarem wbicia go w plecy Maheema. Zamiast więc klepnąć pirata, Ragnar odepchnął go.
- Co robisz? - warknął do Shackletona. Jego ręka powędrowała do trzonka topora. W sumie to była dobra sytuacja, która mogła przekonać Maheema, że Ragnarowi zależy na tym, żeby został na statku. |