Gdyby Brenda nie była dobrze wychowaną damą z południa, klęłaby właśnie na czym świat stoi. Miasto. Śnieg. Najpierw zawieszenie, teraz odbębnianie krawężnika. Postępowanie niegodne oficera! Postępowanie niegodne! Bardziej idiotycznego pretekstu żeby pozbyć się przeciwniczki w wyścigu po biuro jeszcze nie widziała. A jednak, zadziałał. Pozbyli się jej z Atlanty. Zepchnęli ją do tego zmarzniętego grajdołka i musiała zaczynać od nowa. Dlaczego właściwie wciąż bujała się po budżetówce, skoro czekała na nią dobrze płatna posada w sektorze prywatnym? Bo Brenda Leigh Johnson była w zasadzie marzycielką.
Kiedy przyszło wezwanie, najpierw pomyślała, że jest na to za stara, a potem, że trzeba uważać na gówniarza, bo jeszcze gotów dać się zastrzelić. Była w nim ta nerwowość i oszołomienie, które kojarzyła z nowonarodzonym cielakiem.
Wyjęła z kieszeni paczkę gumy do żucia, ale tylko się skrzywiła na jej widok i sięgnęła do drugiej, po fajki. Spojrzała w lusterko wsteczne na ściśniętą z tyłu ekipę i uśmiechnęła się pod nosem. Ich nie miała zamiaru ratować, jakby przyszło co do czego. Podpisali papiery i byli dużymi ubezpieczonymi na wysoką sumę chłopcami. Potrafili chyba myśleć.
Gdy wylądowali, niemal nie jęknęła na widok Lalusia i jego nowego żółtodzioba. Nie lubiła faceta, a przez asocjację nikogo, kto siedział blisko niego dłużej niż piętnaście minut. Nie czekała aż chłopaki zacznąsię szarogęsić.
- Zajmijcie się tłumem, zabezpieczcie teren i wezwijcie wsparcie. Negocjatora, SWAT, co tam wymyślicie. Jeżeli ja mam sobie odmrażać cztery litery, to nikt nie będzie się grzał w ciepłym biurze - odwróciła się w stronę staruszka - I weźcie go przesłuchajcie jakoś w tym stuleciu.
Wyjęła broń, sprawdziła czy jest nabita. Zawsze jedna kula w lufie.
- Dobra młody, zatańczmy, na gadanie przyjdzie pora. Teraz mamy B.Z.Ż. - ruszyła w stronę budynku.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
Ostatnio edytowane przez F.leja : 11-12-2012 o 22:13.
|