Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2012, 11:13   #97
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Klimaty starych czasów w połączeniu z pełnymi efektów specjalnych filmami 5D, to chyba była przyczyna, dla której Remo zaproponował swój udział w całej akcji. Do cholery, przecież doskonale wiedział, że nie do tego został stworzony i może się skończyć wyłącznie paskudnie. Tyle, że Ann jechała, Walters nie, Felipa miała inne zmartwienia i cele. Przecież nie mógł zostawić Ferrick, jakiś męski hormon wypierał wszelkie myśli o trzymaniu się z daleka, jak podczas akcji w Inner City. Tam nie był potrzebny, co innego tutaj.
Tak, Kye, wmawiaj sobie dalej.
Jak tylko załatwił samochód u Alana, skierował swój własny w kierunku Comfort Inn, ale nie dojechał do samego motelu, wybierając płatny parking dwie przecznice wcześniej. Od jakiegoś czasu ciągle czuł się obserwowany, naturalna reakcja przy robocie, jaką obecnie wykonywał. I tym, co robił przy okazji, co wcale już Corp Techów by nie ucieszyło, gdyby się dowiedzieli. Zostawił wóz, zmieniając jeszcze kolor lakieru, blachy, wysuwając spoiler i przyciemniając szyby. Różnica na pierwszy rzut oka ogromna. Ryzyko korzystania z niego wciąż za duże, po kilku godzinach spędzonych w obiektywach kamer..

Miejsce wybrane przez Remo nie było przypadkowe, doskonale wiedział, gdzie się znajduje. Wyjął z samochodu dużą torbę podróżną, z zabawką Miracle w środku i drugą, znacznie mniejszą, którą przerzucił przez ramię, zawierającą jego własny sprzęt. W pobliże Mustanga nie zamierzał wracać przez jakiś czas, więc wolał upewnić się dwa razy, czy nic ważnego nie zostawił.
Wyszedł na ulicę, rozglądając się ciekawie po otoczeniu. To co miał w oczach... czuł się jakby wrócił gdzieś, gdzie powinien być, skąd nie powinien odchodzić. Harlem. Dzieciństwo na kilka chwil pojawiło się w głowie hakera, prawie powodując uśmiech na twarzy. Otrząsnął się, teraz nie było na to czasu. Wszedł na klatkę za jakimś dzieciakiem i wsunął się we wnękę, z której mógł wyglądać na ulicę. Żaden był z niego szpieg, nie tutaj w prawdziwym życiu. Fakt, że nic nie dostrzegł mógł nic nie oznaczać.
Ruszył do odpowiednich drzwi i nacisnął dzwonek.

Kobieta, która mu otworzyła, nie zmieniła się prawie wcale. Przymknął oczy, walcząc z tym, co już minęło i nie miało wrócić. Przesunęła po nim zdziwionym spojrzeniem, zawierającym w sobie całą gamę emocji, od nienawiści po miłość. Od jednej do drugiej było przecież tak blisko.
- Czego tu chcesz, Kye?
Nie mógł sobie teraz pozwolić na czułości. Tylko interesy. Podał jej torbę.
- Przechowaj to. Tam gdzie dawniej.
Uniósł wzrok i napotkał wściekłe iskry sypiące się z oczu.
- Myślisz... - nie pozwolił jej dokończyć, unosząc dłoń i stanowczo patrząc prosto na nią.
- Nie czas na to. Obiecuję, że wytłumaczę. Może wreszcie jest szansa, by wszystko zmienić.
- Zawsze to samo....
- Proszę.

Jeszcze raz zajrzał w jej brązowe oczy, a potem odwrócił się i odszedł, na zewnątrz szybko łapiąc taksówkę i kierując na parking, na który miał być podstawiony wóz od Dirkuera.
Nawet się nie zdziwił, widząc “ekwipunek” Ann. Wyglądał na myślącego o zupełnie czymś innym.

***

Gdy już znaleźli się na miejscu, Remo podszedł do sprawy konkretnie.
- Mamy dwie opcje, wejście ciche i głośne. Załatwienie jednej kamery i kilku czujników to nie kłopot, szkoda, żeśmy nie wzięli tej zabawki, którą miał Suarez razem z przesyłką. Jak będzie się dało dokładniej określić ile osobników jest w środku, to może wejście z buta będzie nawet lepsze. Bo nie miałem czasu przyjrzeć się zabezpieczeniom, a na alarm nikt nie przyjedzie.
- Spróbujmy podejść od strony garażu. - Zaproponowała Ann - może będzie szansa, by niezauważenie zbliżyć się do budynku. - Popatrzyła na wielkiego murzyna - Bullet jak podejdziemy do drzwi czy jesteś w stanie stwierdzić gdzie są przeciwnicy i ilu ich?
- Jeśli ściany i drzwi nie będą miały zabezpieczeń, a tamci nie będą po drugiej stronie, to jestem w stanie dać konkretniejsze informacje.
Dziewczyna skinęła głową:
- Ok, to ja proponuję wejść od strony garażu. Remo możesz jakoś dobrać się do kamer w tym domu, tak by nie widzieli jak podchodzimy?
- Też muszę się zbliżyć, potem je przesunąć tak, żeby można było przejść martwą strefą. Nie wiem co zastaniemy w środku, szybkość może się okazać istotna. Co zrobimy, gdy w środku będzie za dużo osób? Jeśli mają monitoring w pomieszczeniach, to mogę się tam podpiąć.
-Wtedy proponuję strategiczny odwrót. Przygotuję coś, co trochę opóźni naszych przeciwników.
- Dobra, nie ma co się nad tym dłużej zastanawiać. Będziemy gdybać widząc co jest w środku.

- Ok, dajcie mi chwilę na przygotowanie. - Powiedziała dziewczyna i nachyliła się do swojej walizki. Wyjęła z niej cielistą kominiarkę z cienkiego, rozciągliwego materiału, którą naciągnęła na twarz. Odpowiednio usytuowane otwory pozwalały bez problemu widzieć i oddychać, a sam materiał z rodziny inteligentnych pozwalał oddychać także ukrytej pod nim skórze. Kominiarka do tego stopnia zniekształcała rysy, że trudno je było dopasować do konkretnej osoby. Potem pokręciła głową i jej długie czarne włosy skróciły się do długości pazia, a ich kolor przypominał teraz pszeniczne kłosy. Z jednej z zewnętrznych kieszeni kurtki wyjęła niewielki aplikator na bransoletce i przypięła go do nadgarstka. Włożyła jeszcze do kieszeni kilka granatów dymowych i zamknęła walizkę, chwyciła ją za rączkę, wyprostowała się:
- Dobra, jestem gotowa. - Popatrzyła do mężczyzn.
Bullet nie komentował ich poczynań przez dłuższą chwilę, ale potem zaczął wyjmować z torby swój sprzęt. Prócz ciężkiej bojowej kamizelki miał nawet hełm, pod który także wkładał kominiarkę. Jedną rzucił też Remo, który takich zabawek to nie miał. Dalej wyjął i skręcił broń, chowając ją pod narzuconą na to wszystko kurką. Na rękę założył jeszcze jakieś urządzenie, które piknęło raz, a potem dopasowało się do przedramienia.
- Trzymajcie się za mną.
Ruszył, szybko, sprawnie, po wojskowemu, cicho stawiając kroki. Nie było mowy o podejściu zupełnie bez wykrycia, ale skuleni przy murkach i żywopłotach, przemknęli w pobliże podjazdu domu Alexandrów. Remo podłączył się do kamery, próbując dostać się do systemu monitoringu. Z lekką konsternacją zameldował, że ten jest wyłączony. Bullet skinął głową, nie komentując. Podkradł się pod garaż, uważnie obserwując okna. Nic w nich nie zauważyli. Najemnik przykucnął, robiąc coś przy urządzeniu, które miał na przedramieniu.
- Sądzę, że jest tam dwóch ludzi, tylu wykrywam. Poruszają się, ale za tymi drzwiami bezpośrednio ich nie ma. Jeśli jest tu jakieś chronione pomieszczenie, to może być ich więcej.

Ann podeszła pod ścianę i stanęła tak, by jak najmniej rzucać się w oczy. Otworzyła swoją walizeczkę i wyjęła niewielkiego robota. Uruchomiła panel i zaczęła skanować ramę drzwi. Po chwili Tai Pim namierzył panel zamka cyfrowego po drugiej stronie stalowej bramy. Dostrojenie się do jego sygnału zajęła mu kilkanaście sekund. Dziewczyna wysłała odpowiedni impuls. Wrota zaczęły bezszelestnie przesuwać się do góry. W środku był... garaż. Drzwi prowadzące dalej, pewnie na schody lub do jakiejś windy na górę. Było tu pusto, żadnych samochodów, choć nieco z boku stał nowoczesny motor. Bullet wskazał w górę na skos, ku wnętrzu budynku, szepcząc.
- Tam są.
Ann popatrzyła na wyświetlacz robota sprawdzając czy w przejściu i w samym pomieszczeniu nie ma dodatkowych zabezpieczeń. Skoro w środku byli ludzie, i jeśli nie był to nikt z domowników, to było prawdopodobne, że ustawili na wejściu coś co wykryje ewentualnego intruza. Chyba, że chcieli by ten intruz wszedł do środka. Saperka cały czas miała świadomość, że prawdopodobnie pakują się w zastawioną przez kogoś pułapkę. Pytanie brzmiało: Do jakiego stopnia ich przeciwnik przygotował się na “odwiedziny” i co o nich wiedział?
Remo rozglądał się za czymś zupełnie innym. Wyjął niewielkie urządzenie, które podpiął do kabla. Drugi jego koniec miał zamiar przytwierdzić do obwodów obsługujących system monitoringu w tym domu. Mógł to zrobić już na zewnątrz, tyle, że tam mogli zostać zauważeni.
- Spróbuję dostać się do wykazu kamer, może uda się coś włączyć i obejrzeć wnętrze.

Czujnik, nawet jeśli był gdzieś wmontowany w ścianę czy zamek, był nieaktywny tak samo jak cała reszta monitoringu. Było to bardzo podobne do tego, co sami zrobili podczas akcji na dom Suarezów. Nie było samochodów Alexandrów, więc nasuwał się wniosek, że ci, którzy poruszali się gdzieś na górze, nie należeli do rodziny. Drzwi otwierały się bez problemu, ukazując schody na górę. Remo mógł się podpiąć do monitoringu, podzielonego na kilka sekcji, w prosty i nieskomplikowany sposób, chociaż on sam był bardzo nowoczesny i pewnie haker miałby problemy. Gdyby był włączony. Teraz nie nastręczał trudności, przy czym włącznie musiało obejmować całą sekcję. A obudzone kamery i czujniki mogły zainteresować tych, którzy byli na górze.
- Jak na razie nie znalazłam żadnych pułapek. Chyba najpierw należy iść na piętro i przedstawić się tym co tam przebywają. - Ann popatrzyła na mężczyzn na dłużej zatrzymując spojrzenie na najemniku. - Zapraszam przodem.
Bullet wyjął swoją broń i odbezpieczył.
- Ogłuszać czy neutralizować na stałe?
- Ogłuszać. - Zdecydowanie powiedziała dziewczyna - Mogą mieć cenne informacje, a przecież po to tu przyszliśmy.
Skinął głową po żołniersku, uśmiechając się krzywo.
- Ostrzegam jednak, że może się okazać, że nie będzie się dało i pójdą do piachu. Wiesz, albo my, albo oni.
- Oczywiście. Nie mam dylematów moralnych, gdy stawką jest życie. Dobrze złowić ich żywych ze względów czysto pragmatycznych. Jeśli się nie uda trudno.
Kye przyglądał się rozłożeniu poszczególnych kamer i czujników, nie ryzykując ich włączenia. Wprowadził tylko ich sygnały do przenośnego komputera.
- Lepiej nie robić nic, co może zwrócić ich uwagę. W razie czego mogę rozpętać tu prawdziwy cyrk.
W wolną dłoń chwycił pistolet, wyglądało na to, że umie się nim posługiwać.

Nie było co dalej gadać.Weszli na schody, omijając wszystkie pozostałe piwniczne pomieszczenia, które według Bulleta były zupełnie puste. Najemnik szedł przodem, uważny i cichy, docierając do drzwi na parterze. Uchylił je i wyjrzał. Potem gestami pokazał jednego niedaleko i kolejnego na piętrze. Pomieszczenie, które widzieli przez szparę było korytarzykiem, prowadzącym najwyraźniej do całkiem rozległego, przeszklonego salonu. Bullet odezwał się niemal bezgłośnie.
- Dziesięć metrów do celu. Ten na górze może usłyszeć.
“Ryzykujemy” - Ann pokazała mu znakiem.
Wysunęli się z klatki schodowej bez wydawania niepotrzebnych dźwięków. Wszystko tu było najlepszej jakości, bezdźwięczne i wytłumione. Bullet prowadził, wchodząc najpierw do salonu, potem tuż przy ścianie, dokładnie w sobie wiadomym kierunku. Dalej już nie było mowy o ukryciu się, otwarta przestrzeń tej części domu to uniemożliwiała. Najemnik wypadł więc zza załomu, ale stojący dalej, ubrany na czarno mężczyzna zauważył go, sięgając po broń i skacząc w bok.
- Lutz!
Głośny krzyk musiał być ostrzeżeniem dla drugiego z nich, ale Bullet już odpalił paralizator. Zbyt powolny, tamten był wystarczająco dobry, by tego uniknąć. Już miał broń w ręku, ale przecież miał aż trójkę przeciwników przed sobą. Remo nie wahał się, a jego pistolet nie miał opcji ogłuszających. Ani tłumiących. Głośny huk rozległ się w pomieszczeniu, a kula trafiła przeciwnika w obojczyk, wytrącając z równowagi jeszcze bardziej. Na wystarczająco dużo czasu, aby Bullet wystrzelił raz jeszcze, tym razem trafiając idealnie. Facet wylądował na posadzce, drgając i nie będąc w stanie wystrzelić, mimo, że jego broń leżała tuż obok. Najemnik już przesuwał się w stronę schodów na górę, tylko gestem pokazując im powalonego.

- Pomóż Bulletowi - Powiedziała Ann do Remo zbliżając się do drgającego na ziemi mężczyzny. Wiedziała, że musi działać szybko, bo gdy paralizator przestanie działać, nie będzie w stanie powstrzymać znacznie silniejszego i wyraźnie bardzo sprawnego przeciwnika. Postawiła obok walizkę i podniosła jego broń. Odbezpieczyła i wrzuciła do środka. Następnie wyjęła z niej solidną taśmę klejącą i przyciągając dłonie leżącego do siebie. Skleiła je razem kilkoma sprawnymi ruchami. Odcięła taśmę nożem. Potem to samo zrobiła z nogami. Na koniec zakleiła mu taśmą usta. Na razie nie musiał się odzywać.
Remo wypuścił powoli powietrze, uśmiechając się sam do siebie. Ostatnio strzelał dawno temu i to do tarczy, więc to doświadczenie było niemal dla niego nowe. Do uśmiechu także dołożył żołnierskie zachowanie Bulleta i Ann, te wszystkie gesty i krótkie polecenia, jakże charakterystyczne. Ruszył dalej, ubezpieczając solo i pytająco wskazując schody. Sam wolałby tam nie wchodzić w ogóle, a przecież musieli się spieszyć.
Nie zdążyli wejść chociaż kawałek, gdy na górze schodów pojawiła się broń, wraz z częścią trzymającego ją człowieka i plunęła ogniem. Remo oberwał w bark i ból prawie zrzucił go ze schodów, klnącego na czym świat stoi. Ale Bullet też był szybki, tym razem nawet nie próbując tej bardziej pokojowej metody, pociągając serią ze swojego krótkiego karabinka maszynowego. Na górze rozległ się wrzask bólu, na ścianie pojawiły się rozpryski krwi, nie było to jednak rozstrzygające. Przeciwnik zniknął, a najemnik poszedł za nim, ostrożnie, acz szybko. Kye spojrzał na swoją ranę, z ulgą zauważając, że choć kula rozorała ciało, to przeszła na wylot i raczej po brzegu. Korzystanie z lewej ręki było teraz jednakże za cenę bólu.
Widząc jak rozwija się sytuacja Ann wyjęła swój pistolet, odbezpieczyła go i pobiegła po schodach w ślad za najemnikiem. Nie lubiła strzelać, ale kiedy nie było innego wyjścia bez problemu mogła używać broni palnej.
 
Widz jest offline