Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2012, 22:07   #3
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Pobudka była bardzo nieprzyjemna i troszkę bolesna. Zaboli bardziej jak się wyprostuje, oj tak. Kaga leżała na progu budynku w stanie rozkładu. Leciutko otworzyła oczy. Po piętrze nie został nawet ślad, parter był rozpadającą się kupą kamieni i desek, jako tako ze sobą zespolonych, na dodatek wszystko było zarośnięte przez las, który przecież powinien być, ponurym czarnym miejsce, wyglądającym jakby spotkała go ognista burza. Próbowała chociaż usiąść, bo pozycja leżąca na paru większych kamieniach i deskach nie była zbyt miła.
- A to ci dopiero... - Usłyszała z boku dziwnie zniekształcony głos. Brzmiał jakby był podwojony, w efekcie czego wydawał się bardzo odległy, a zarazem hukliwy. -Coś dziwnego się tu działo, heh?

Właściciel ów specyficznego dźwięku był równie dziwny. Prawdopodobnie gnom, jednak maska, którą nosił nie mogła dawać zbytniej pewności. Jednak jego mizerny wzrost i nieco krągłe kształty wskazywały właśnie na tę rasę, nie goblina czy niziołka. Maska zaś... piękna i tajemnicza. Wykonana ze złota, a przynajmniej taki miała kolor i połysk, miała duże otwory w okolicy oczu, których wąska szpara ciągnęła się w dół, jednak pomimo tego nie było widać ani skrawka skóry czy twarzy, jedynie ciemność. Poza tym wędrowiec ubrany był w niezbyt zadbane, brązowe szaty, podpierał się wijącą się niczym wąż laską, a na plecach miał plecak, który rozmiarami dorównywał korpusowi właściciela.
- Dziwne miejsce sobie panienka wybrała na odpoczynek. - Powiedział podchodząc i podając jej swoją laskę by mogła się na niej wesprzeć i wstać. Najpierw spojrzała na niego nieufnie, ale po chwili podparła się malutkim kijkiem i powoli zaczęła się podnosić, by ograniczyć ból i skrzypienie kręgosłupa.
-Dziękuję - Mruknęła, już na wpół wyprostowana.
- Ależ proszę... - Powiedział splatając dłonie za plecami i przyglądając się to budynkowi to lasu. - Taaa. Dziwne miejsce. Wie panienka, że dwa lata temu doszło tu do tragedii?
- Tak? A to jakiej? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie, puszczając laskę i łapiąc się dłońmi za kość ogonową, kończąc prostowanie się. Udało się ograniczyć ból, ale trzeba będzie się porozciągać zanim dalej się ruszy.
- Och... był sobie kiedyś pewien herszt bandytów. Ale wojaczka mu się znudziło no i zakochał się w kobiecie. Też szumowina. Razem założyli tę oto karczmę. Ich córka uwodziła klientów, a w łożu podrzynała im gardła. Ich syn też niezły... jadł konie zabitych klientów. Raz się zatruł i zmarł. No, ale rzecz w tym, że raz trafili się dziwni klienci... trójka krasnoludów. Z czego jeden z nich był półbogiem, synem boga ognia - Kossutha. Akurat wtedy karczmarz postanowił wymordować wszystkich, bo pozornie półbóg wyglądał na kupca. Zabił jednego ochroniarza, drugi z nich zabił jego żonę, a potem sam padł, zabity ciosem w plecy przez córkę. Podobno w karczmie nic nie pomagała, tylko się... no wie panienka. Z facetami. No, a potem CIACH! - Gnom udał, że wyprowadza cięcie znad głowy, aż do ziemi. - Argen, w sensie ten "karczmarz" wbił miecz w łeb półboga. Młody był. Jak na krasnoluda dzieciak, nie miał jak się bronić. A jak wyciągnął miecz... BACH! Ogień! Magiczny! Boski! Spalił karczmę, hektary lasu. Po budynku został zgliszcza, a z lasu... strzępy wspaniałych drzew. - Gnom przypatrzył się zielonym liściom, wysokich, silnych drzew. Cały las wyglądał na wiekowy, ale mimo to sprawiał wrażenie wręcz lśniącego nowością. - Przeżyła tylko córka klienta zamordowanego przez tę małą Argena, ale oszalała i skóra jej się porządnie spaliła, więc jej tam wierzyć... szczególnie patrząc na ten las, gospoda też na spaloną nie wygląda. Jak rok temu tędy przechodziłem... ponure miejsce. - Gnom westchnął najwyraźniej kończąc opowieść. Odwrócił się w stronę Kagii.
- Ależ się rozgadałem! Hah! Ale jeśli panienka spotkała już gnoma to nie powinna być tym zdziwiona. A... a sucha coś panienka jak na taką noc pod gołym niebem. Taka ulewa była!
Rzeczywiście... gdy dziewczyna spojrzała na gościniec, trawę czy drzewa, wszędzie widać było ślady deszczu, jednak plucha na drodze i połyskująca w porannym słońcu zieleń, ustępowały powrotowi upału.
- Moja godność - Frukrig Jagronvorshef. Fru dla przyjaciół. Gdzież panienka zmierza, może mamy podobny cel podróży, gościniec pusty, nie mam do kogo gęby otworzyć... Obiecuję, że jak się wygadam to dam panience dojść do głosu! - Choć przez zdeformowany głos, Fru brzmiał bardzo dziwnie, jakby pozagrobowo, to dało się wyczytać w tym głosie wesołość, która go wyraźnie rozpierała, z powodu towarzysza monologu...
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline