Młody mężczyzna cofnął się na widok niezapowiedzianego gościa. Co więcej, Kyllan zamiast zaatakować, uprzejmie się przywitał i spytał, czy nie pomóc. To musiało wprawić gospodarza w jeszcze większą konsternację. Ta jednak nie trwałą długo. Niegościnny gospodarz zamiast podjąć gościa herbatą i ciasteczkami zarzucił na głowę kaptur i rozpoczął inkantację w języku, którego kleryk nie rozumiał.
Powietrze w około młodego maga zafalowało od zbieranej energii magicznej. Po chwili z dłoni mrocznego czarodzieja wystrzelił czarny promień energii, który trafił Kyllana prosto w pierś. Kleryk poczuł, jak opuszczają go siły. Koszulka kolcza zaczęła nieznośnie ciążyć mu na barkach, nogi ugięły się nieznacznie. Dzierżony w dłoni łańcuch wydał się ważyć kilka kilo więcej niż dotychczas. Kapłan popatrzył w twarz niegościnnego maga. Jego uśmiech nie wróżył niczego dobrego. Kyllan musiał działać.