Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2013, 04:25   #330
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Pobieżne przeszukanie nie dało zbyt dużych rezultatów, gdyż trzeba było się zająć nieco pilniejszą sprawą. Może i plan Wilczycy był dobry, żeby pozwolić jej zająć się golemem, jednak zadziorna natura mówiła co innego. Tym bardziej, że to był tylko jeden przeciwnik, więc po jego wyeliminowaniu istniała szansa, na dłuższą chwilę spokoju, podczas której mógł poprawnie wziąć się za przeszukiwania każdego konta i zakamarka między każdym większym bądź mniejszym obiektem lub rzeczą w pokoju. Dlatego podczas prowadzenia "skazanego" golema przeanalizował sposób poruszania się jego elementów.
Sam atak poszedł bez większych, a w zasadzie żadnych, problemów. Wcześniejsza analiza wraz z ospałością i tępością przeciwnika dały oczekiwany rezultat gnębienia złapanej w pułapkę ofiary. Może również przyczynił się także element współpracy drużynowej, jednak nie zmieniało to rezultatu, w którym to kamienne kolano obrywało raz po raz. Potem już tylko poczekać aż do przeciwnika dwa dni później dotrze, że coś go puknęło w kolano, szybszy krok w bok unikając niewprawnego ciosu i kolejne puknięcie jeśli była ku temu okazja, zanim do łepetyny ożywionego tworu dotarło żeby pozbierać się po zadaniu ciosu. Wszystko to było powtarzane do skutku, aż w końcu coś zaczęło się sypać. Głośne trzaski pękającego kamienia potwierdziły tylko, że w tej walce to golem się wysypał - dosłownie i w przenośni. Uparty twór nie poległ jednak sam. Wziął ze sobą spory kawał podłogi oraz wspomnianą wcześniej pracę zespołową. Dirith nie miał pojęcia co robiła Kiti na tyle blisko golema, że była na fragmencie walącej się podłogi ani nie zdążyła odskoczyć kiedy tylko można było zobaczyć jak kolano pęka. Był za bardzo skupiony na uważaniu podczas powtarzania metodycznych ataków, żeby uważać na Wilka.
Po fakcie przyjrzał się tylko jak wygląda sprawa piętro niżej. A sądząc po połamanej nodze i ukruszonej jednej łapie przeciwnika wyglądała całkiem dobrze. Tak samo jak dobrze wyglądały jego nieudolne próby wygrzebania się z gruzów. Na szczęście Kiti nie wylądowała bezpośrednio w zasięgu całej łapy golema. Dzięki temu nie trzeba było się aż tak bardzo spieszyć z pomocą... pomijając fakt znikomej wiedzy medycznej Diritha... oraz nie wspominając o zupełnym braku wiedzy weterynaryjnej poza krótką praktyką: żywe zwierze = potencjalnie zabite zwierze = posiłek w przypadku bycia głodnym. Zamiast tego ocenił sytuację, która miała się dość dobrze. Mógł teraz najpewniej spokojnie zejść po Kiti, wrócić do dokładnego przeszukania pokoju i wyjść z zamku zanim golem wygramoliłby się z gruzowiska - nie mówiąc już o dopełznięciu z powrotem to komnat Lady Makbet.
Jednak w przypadku tego drowa nie mogło być mowy o takim wyjściu. Unieruchomiony, wijący się nieporadnie przeciwnik po prostu był pokusą nie do odparcia. Tym bardziej biorąc pod uwagę ostatni szereg niepowodzeń... choć z drugiej strony właśnie ten szereg niepowodzeń powinien być dość silnym argumentem aby nie kusić losu.
Podejmując co dalej począć rozejrzał się więc szybko po krawędzi dziury w podłodze. Upatrzył sobie jak największy obluzowany kamień jaki byłby w stanie podnieść w formie tygrysołaka. Następnie Dirith zaczął swoją zwyczajową przemianę, jednak tym razem nie chował sztyletu. Utrzymał go w sporej mierze dzięki owinięciu Tysiąca Ostrzy wokół rękojeści i jednocześnie kości nadgarstka. Rozwiązanie może nie było najwygodniejsze z uwagi na pewien dyskomfort w postaci metalu tkwiącego w jego ręce, jednak pozwalało dalej otrzymać broń jak również zapobiegało jej wytrąceniu. Następnie ponownie zamierzał wykorzystać go jako częściowe przedłużenie chwytaka jaki uformował wokół wcześniej upatrzonego pocisku, do którego zawczasu podszedł. Zamierzał dzięki temu spróbować użyć broni jako pomocy do ciśnięcia kamieniem w głowę przeciwnika. Wiedział co prawda, że prawdopodobnie rozłupanie głowy może nie zatrzymać kompletnie przeciwnika, jednak zawsze istniała szansa, że przy okazji uszkodzone zostaną oczy golema (o ile w ogóle używa faktycznych oczy mających w głowie). Następnie podrzucił do góry pocisk pozwalając aby swobodnie wzniósł się na możliwie największą wysokość. Uważał jednak, żeby nie podrzucić go za wysoko, co łatwo mógł skontrolować dzięki utrzymaniu kamienia w chwycie jaki stworzył. Dzięki temu kiedy w końcu cisnął pociskiem w dół mógł nadać mu możliwie dużo siły. Oczywiście w odpowiednim momencie nakazał Tysiącu Ostrzy częściowo powrócić do jego dłoni. Dzięki temu kamień został wypuszczone bez żadnych oporów i poleciał w stronę zamierzonego celu, którym była głowa golema.
Po rzucie tylko obserwował reakcję i przygotowywał się do kolejnego ataku. Mianowicie nie zamierzał drałować nie wiadomo ile po zamku i szukać jakiś schodów oraz korytarzy prowadzących z powrotem do golema. Tym bardziej, jeśli mógł po prostu zeskoczyć i przy okazji jeszcze po raz kolejny spróbować zdzielić przeciwnika. Po rzucie odczekał więc aż golem ponownie powróci do próby odkopania się, następnie wykonał taką samą broń z Tysiąca Ostrzy jak podczas wcześniejszej walki. Potem wystarczyło już tylko odpowiednio przy celować w głowę a najlepiej któreś oko, a następnie w miarę możliwości wyskoczyć do góry aby całym tygrysołaczego cielska opaść na cel. Dodatkowy zamach jeszcze zwiększył potencjalną siłę ciosu, który zamierzał skupić dokładnie w jednym punkcie. Do tego potrzeba było nieco wyczucia, aby uderzenie nastąpiło zanim postawi na ziemi jakąkolwiek inną łapę. Dzięki temu można było zmaksymalizować zadane obrażenia, i może nawet coś rozłupać o ile cios byłby wystarczająco potężny. Dalej już trzeba było tylko odskoczyć przed ewentualnym ciosem golema. Znając jego możliwości ruchowe jak i mniej więcej prędkość z jaką je zadawał, z tym elementem nie powinno być większych kłopotów tak jak wcześniej.
Po tym ataku zamierzał już mu dać spokój. Co prawda mógł tylko go bardziej rozjuszyć i ponaglić do odkopania się, jednak przy obecnym poziomie inteligencji prezentowanym przez golema, było bardzo wątpliwe aby doszedł do takiego wniosku. Tak czy inaczej, Dirith byłby już na dole.
Dalej zamierzał więc podejść do Kiti leżącej pod jakimś fragmentem podłogi. korzystając nadal z tygrysołaczej siły zamierzał ją oswobodzić zdejmując z niej kamienie, przy okazji uważając aby nie dziabnąć jej sztyletem ani pazurami. Dodatkowo miał też oko na postępy golema w odkopywaniu się lub ewentualnym pełznięciu do niego. Następnie nie mając większego wyboru ponownie przemienił rozpoczął przemianę. Kości zaczęły się zmieniać, tracił na masie a podczas gdy w skórę było wchłaniane futro "wyrosła" zbroja jaką nosił. W tym samym czasie głowa zmieniła się w drowią, jak również dłonie. Po przemiana jedynym świadectwem na to, że miał coś wspólnego z tygrysołakiem były białe pręgi, które teraz miały postać białego tatuażu oraz oczy, których białe tęczówki były okute w czarne białka, tak samo jak pod poprzednią postacią. Nie będąc weterynarzem nie zastanawiał się zbytnio na tym czy można było przenieść nieprzytomną Wilczycę. Po prostu schował sztylet, złapał ją jedną ręką za skórę na grzbiecie, a drugą pomógł zarzucić ją sobie na barki. Następnie pozostało już tylko uznać golema za praktycznie pokonanego i ruszyć z powrotem do przeszukiwanego pokoju. Po drodze ocenił tylko czy Kiti żyje słysząc jej oddech i potrząsną łbem aby spróbować ją obudzić. W razie braku reakcji niósł ją dalej, a kiedy dotarł do komnaty położył ją na łóżku bądź stole. Zależy co było bliżej i z czego łatwiej można było ją ponownie podnieść jeśli nie ocknęłaby się zanim skończyłby przeszukanie. Komfort "pacjentki" tak na prawdę nie miał dla niego większego znaczenia. Co prawda jeśli miałaby połamane żebra, to pewnie sam sposób niesienia mógłby się okazać nie najzdrowszy, ale w tym wypadki pozostawało tylko mieć nadzieję, że się jednak ocknie i sama poskłada zanim będzie za późno. A jeśli nie? No cóż... to niestety musiała wytrzymać aż Dirith skończy przeszukiwać komnatę Lady Makbet i pracownię Silverstinga do której wcześniej nie mógł się dostać. Dlatego Dirith nie należał do typów elfów niezwłocznie zanoszących do kleryków lub pomagających wszystkiemu co ranne a dopiero potem dalej zajmujących się własnymi sprawami. Tym bardziej, że był zapewne bliżej miejsca ukrycia części swojej księgi niż zaklinacza, który był nie wiadomo gdzie i jak daleko, lub też kogoś innego kto mógłby pomóc.
Dlatego też niezwłocznie po odłożeniu Wilczycy przeszedł do dokończenia przerwanego przeszukiwania. A zamierzał pomieszczenie przeszukać bardzo dokładnie. Wpierw przeszukał jeden róg pokoju. Upewnił się, że nie ma w nim żadnej ukrytej skrytki, następnie zaczął przeszukiwać cały czas kieryjąc przeszukiwanie w jedną stronę, a przeszukane rzeczy przestawiał mniej więcej w przeszukany róg aby usunąć z drogi. Meble odsuwał od ściany aby zajrzeć za nie. Spoglądał na ich górę, jeśli była to na przykład wysoka szafa. Wywalał z niej wszystkie rzeczy w kąt, a ściankach wszystkich mebli czy też szuflad szukał podwójnego dna, jak również zaglądał pod nie. Co prawda obiekt poszukiwań nie był aż tak mały aby zostać ukrytym w fałszywej ścianie - a nawet jeśli to pewnie owa ukryta komora znacząco rzucałaby się w oczy - jednak nie zamierzał przeoczyć żadnego szczegółu. Wszystko po to, aby mieć pewność, że jeśli w tym pokoju jest faktycznie coś ukrytego, to uda mu się to znaleźć.
Dodatkowo wszystko starał się robić jak najciszej, żeby nie zwabić odgłosami przeszukiwania kolejnych golemów, starych, wybrakowanych przed chwilą golemów, czy też innych kłopotów.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline