Został w klubie. Siedział w stygnącej aurze konfliktu i rozmyślał przez 40 bitych minut.
nie mógł poukładać tego w logiczną całość, wszystko było jakoś nie na miejscu i zupełnie bez sensu. Bawili się konfliktami jak śmiertelnicy, walcząc o względy jakiejś rozwydrzonej, tępej, wychudzonej śpiewaczki zadzierającej nosa, która obraża się niczym piętnastolatka o jakieś niewydarzone dziewczę z bydlęcego rodu. Oczywisty afront polityczny, ale wampirzyce z jej klasą ? eh No nic jedyne co ciekawe to te skrzypce. Cóż za mistyka tkwi w drewnianym pudle, jaka udręczona dusza szarpała niegdyś te struny?
Był poniekąd twarzą klanu, źródłem informacji dla jego braci, a to wielka sprawa. Czekał więc na resztę sfory i obserwował wszystko bacznie. Nie mógł jednak pozbyć się tego mentalnego chaosu a także dziwnej metafizycznej pustki i ciekawości pozostawionej przez aurę instrumentu.
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |