Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2013, 21:47   #10
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kyllan, nie kończąc piwa, z bronią w ręku, pobiegł za krasnoludem. Co prawda istniała szansa, że to nie wrzask przerażenia, ale okrzyk przeżywającej rozkoszne chwile, ale strzeżonego bogowie strzegą...
Bogowie tym razem nie mieli w planach uraczyć krasnoluda i mężczyzny widokiem nagich, kształtnych piersi. Owszem, kobieta która krzyczała była niczego sobie, jednak biegła co sił w nogach w stronę wioski, drąc się wniebogłosy. Krasnolud zatrzymał ją siłą, łapiąc oburącz. Trzepnął ją w twarz otwartą dłonią, a jako że dysponował niemałą siłą, to z kącika ust polała się kobiecie krew.
- Wybacz ślicznotko. - O dziwo zreflektował się brodacz.
- A teraz mów, czego się drzesz jak popierdolona? - warknął tym razem z charakterystycznym dla siebie brakiem czułości.
- Trupy panie, trupy idą! - Po czym wyrwała się i pobiegła dalej.
- Ogień dajcie! - krzyknął Kyllan, by jego głos był słyszany w całej wiosce. Lub, przynajmniej, w jak największej jej części. - Oliwę, olej! Wszystko, co się dobrze pali!
Chłopi, których biegło w stronę kleryka i krasnoluda coraz więcej, o dziwo posłuchali słów mężczyzny i rozbiegli się w poszukiwaniu łatwopalnych materiałów. Kiedy oni szukali oliwy, szmat i chrustu, spomiędzy domów wyszły pierwsze cztery sylwetki kościotrupów. Dwa z nich uzbrojone były w miecze i tarcze, jeden dzierżył buzdygan, zaś ostatni z nich uzbrojony był w korbacz i puklerz. Wszystkie miały na sobie więcej bądź mniej elementów pancerza.


Kroczyły powoli w stronę dwójki nowych towarzyszy.
Kyllan nie wahając się uniósł kuszę i strzelił do uzbrojonego w korbacz szkieletu. Bełt trafił, wyłamując trzy żebra. Szkielet nie zatrzymał się, ale szedł dalej dziwnie się chwiejąc, wyraźnie przekrzywiony na lewą stronę.
Krasnolud trzymał w rękach swój oręż, przyglądając się temu co robił kapłan.
- W łeb celuj do cholery! - warknął brodaty wojownik.
Szkielety szły bardzo wolno. Kyllan zdołał przeładować kuszę i wycelować.
Bełt najwyraźniej posłuchał dobrej rady, bowiem wbił się dokładnie w nagi czerep, odrywając go od kręgosłupa i zwalając na ziemię. Reszta szkieletu zatrzymała się i padła obok nieruchomej czaszki.
Kleryk nie miał już czasu na kolejne przeładowanie broni. Musiał odłożyć kuszę i stanąć do walki wręcz. Na jego szczęście obok stał krasnolud, który był z pewnością bardziej doświadczony w walce wręcz niż Kyllan. Kiedy pierwszy z kościejów zbliżył się na odległość odpowiednią, by zaatakować, broń krasnoluda przecięła powietrze, trafiła jednak prosto w tarczę przeciwnika. Wyraz zdumienia na twarzy brodacza musiał wystarczyć kapłanowi za dowód, iż ten nie spodziewał się dłuższej walki z nieżywym już przeciwnikiem.
Kyllanowi nie powiodło się lepiej. Chociaż za cel obrał poszkodowany szkielet, to i tak jego uderzenie kolczastym łańcuchem chybiło.
 
Kerm jest offline