Dirk Brenden
Siedział samotnie w klubie zastanawiając się i łącząc znajome fakty. Nawet jeśli nie udawało mu się znaleźć logiki w postępowaniu Divy z Cór Kakofonii to i tak przecież wierzył w Sabat, swój dom. Arcybiskup nigdy nie robił rzeczy absurdalnych i niepotrzebnych.
W pewnej chwili skarcił się nawet za zalążki niepewności w takich kwestiach, które działały na niego niezwykle osłabiająco.
Przecież mógł coś zrobić... dla Sabatu, dla sfory, dla siebie! Siedząc bezczynnie okazywał słabość i miernotę! Bezużyteczność! |