Arkadiusz do butnych nie należał, ale znał i naturę ludzką. Po apokalipsie wszyscy byli zdesperowani no a już zdecydowanie większość. Leżąc na tyłach staroświeckiego powozu wyciągnął sztucer i szybkim ruchem ręki załadował go. Zerknął jeszcze na nóż myśliwski przy pasie. Nie był może mistrzem w strzelectwie a już z pewnością nie na żywych ludzi ale to nie znaczy, że nie umiał strzelać. W końcu sporą część życia wychował się na wsi. Nie był ani zaskoczony a ni też zdenerwowany, ogólnie ciężko było go wyprowadzić z równowagi w dzisiejszych czasach. Po głowie przeleciała mu myśl, że są to pewnie jacyś desperaci może nawet z wioski. Cóż nie miał intencji by ich pozabijać ale z drugiej strony co jeśli to klasyczna nagonka? Przeskoczył zwinnie przez ramkę usiadł i złapał za lejce, uspokajając trochę konie. - Możemy to rozwiązać w dwojaki sposób polubownie w mieście albo za pomocą siły. - zwolnił tempa tak by go słyszeli gdy to mówił ale by nie mogli dojechać na tyle blisko by go drasnąć nawet rzuciwszy te tępe narzędzia czy strzeliwszy z łuku. Ciągle trzymał pod ręką broń w razie czego gotów strzelić.
Ostatnio edytowane przez Rock : 07-01-2013 o 14:27.
|