Czarodziej z niemałym podziwem spoglądał na oddalającą się diablicę. -Interesujące... Skomentował cicho pod nosem i po raz ostatni zaciągnął się fajką. Wieczorem tuż przed snem zabrał się za przygotowywanie mikstur na improwizowanym stołku alchemicznym złożonym z krzeseł przytarganych z sali głównej. Pokój wypełniła ostra woń siarki.
***
Następnego dnia cztery mikstury płomienia były gotowe do użytku. Brand schował fiolki do specjalnej torby przygotowanej z myślą o transporcie lotnych i niebezpiecznych substancji. O poranku spotkali się z Dorien i ruszyli do starego dworku na ratunek córce młynarza. Wędrówka do ciężkich nie należała, bo choć nie poruszali się po najwyższej klasy traktcie handlowy, to mimo wszystko ów gościniec był w dobrym stanie. W czasie podróży wszedł w dysputę na temat arkanów magii z krasnoludzkim bardem. -Cieszę się, że o to ktoś wreszcie zapytał. Odparł niziołek kiedy Olhiver zapytał go o jego specjalizcję. -Skupiam się na magii poznania, mam też wrodzony talent wróżbiarstwa, jednakże wbrew obiegowej opinii nie da się wróżyć na żądanie. Ci co twierdzą, że potrafią to zwykli szarlatani. Dodał z pogardą w głosie. -Wizje przychodzą i odchodzą w sobie wyznaczonych momentach. Zrobił krótką pauzę, a jego przeszywające spojrzenie spoczęło na krasnoludzie. -Inaczej postrzegam świat niż większość śmiertelników. We wszystkim co żywe i martwe dostrzegam wyniszczający upływ czasu. Inaczej postrzegasz życie kiedy widzisz jak wszystko umiera na twoich oczach. Czas to pogromca bogów i najsilniejsza siła we wszechświecie.
Po drodze spotkali miłośnika natury - druida Glima, który to dołączył do drużyny po wcześniejszym zapoznaniu się z nią. Brand miał sporo wątpliwości związanych z nowym kompanem, ale postanowił nic nie mówić. Resztę podróży szedł w ciszy pykając z fajki od czasu do czasu rozmyślając o Tenserze i jego wkładzie w rozwój magii przemian. Kiedy zatrzymali się nad strumykiem czarodziej przekazał Drakonii fiolki wypełnione wybuchową substancją. -Wystarczy rzucić w przeciwnika. Instruował diablicę. Po ich rozbiciu ofiara oblewana jest stale gorącym i żrącym kwasem. Efekt stopionej skóry do końca życia gwarantowany. W jego głosie wychwycić można było nutkę satysfakcji. Cóż... nie codziennie mógł się popisać swymi zdolnościami alchemicznymi.
Brand od niechcenia przyglądał się falującym na wietrze liściom kiedy usłyszał cichy pomruk i warknięcie za swymi plecami. Z początku to zignorował, ale kiedy dźwięk się powtórzył czarodziej szybko odwrócił się. W jego kierunku zmierzały dwa rosłe wilki. Ich błyszczące ślepia wpatrywały się z głodem w niziołka, którego pewnie wzięły za czyjeś dziecko. Nim jednak Brand zdołał zrobić cokolwiek minął go druid, który jak poparzony pobiegł w kierunku dwóch wilków zupełnie bez broni. "Szaleniec!" pomyślał czarodziej, ale szybko zmienił zdanie kiedy zobaczył jak Glim uspokaja zwierzęta i następnie je karmi. -Powinniśmy byli je zjeść. Rzucił niziołek do gnoma kiedy owych bestii nie było w pobliżu - tak z przekory. Niektóre zwierzęta rozumieją nas lepiej niż my samych siebie.
W końcu dotarli na miejsce. Drużyna stanęła w kręgu starając się naradzić przed wejściem do środka, lecz nim padły pierwsze propozycje diablica ruszyła do przodu twierdząc, że tylko ona się nadaje do tego zadania. -Cóż... W takim razie jestem za tym by Drakonia jako pierwsza wybadała teren... Stwierdził Brand z nutką ironii w głosie kiedy diablica stała tuż przy drzwiach frontowych.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Ostatnio edytowane przez Warlock : 11-01-2013 o 22:34.
|