Wątek: Oko czarownicy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2007, 20:53   #4
Kutak
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Samuel Daniłłowicz

Cóż robić? Pan każe, sługa robi. Pożegnał swojego pracodawcę delikatnym trzaśnięciem drzwiami, czymś za co prawie zawsze "Indyjski słoń" klnie na polskiego sługę, a później wygraża mu natychmiastowym zwolnieniem. Ale Samuel był pewien, że tego nie zrobi. Kto oddałby takiego ochroniarza?

Idąc korytarzem w kierunku wyjścia spojrzał w lustro. Wysoki, chudy, blady, o twarz przeoranej bliznami i z czarnymi włosami- wyglądał jak sama śmierć. Do tego stroje, w sporej części "prezenty" od pracodawcy, żeby prezentował się przynajmniej godnie- długie płaszcze i wysokie, ciężkie buty. Czarne. I chociaż nie szalały już za nim dziewki, jak te w Polsce, to głównie dzięki swojej twarzy znalazł tu pracę.

"Ochroniarz do pokazywania", jak zwierz jakiś w którejś z kolekcji tych bogaczy. Zawsze gdy o tym myślał dochodził do jednego marzenia- cofnąć się i przepołowić tą tłustą świnię, nie słonia czy króla, a właśnie wieprza i z godnością polskiej szlachty (czyli ubijając wcześniej dowolną ilość przypadkowo spotkanych przechodniów i służb porządkowych) odejść do innego świata.

A jednak tylko dzięki temu gnojowi ma jakieś szanse na wzbogacenie się i chociaż cień możliwości zagrożeniu temu, którego szczerze nienawidził. Zdrajcy.

Anglia była zbyt "elegancka" jak dla Daniłłowicza. Nie chadzał w pięknych perukach, nie nosił modnych strojów, a poruszał się tylko i wyłącznie konno. Nie byłoby to niczym złym, gdyby nie to, że jego "Jutrzenka" wiecznie była cała w błocie, a siodło pamiętało chyba czasy jego pradziada. Na dodatek jeszcze, wbrew wszelkim regułom i etykietom, koń poruszał się prawie wyłącznie galopem- czy to w mieście, czy na leśnych traktach. Zaiste, daleko mu było do intrygantów i królów gier dworskich.

W końcu zajechał do domu, czy raczej małego dworku, który Baring "wypożyczył" mu na czas służby. Samo wnętrze nie było niczym wielkim, ledwie parę pomieszczeń pełnych pustych ścian i średniej jakości mebli. Samuel kochał w tym miejscu co innego- las. Las, rozciągający się zaraz za posiadłością, wielki i pełen dzikiej, jakby pragnącej być upolowaną, zwierzyny. Polowania były czymś, co Polak szczerze kochał.

Tymczasem jednak zeskoczył z konia i podał uzdę jakiemuś chłopaczkowi, który od niedawna pełnił tu funkcje stajennego. Nigdy nie pamiętał imion swojej służby- miał tu pięć osób, a znał tylko jedną. Jana, kogoś kogo mógłby nazwać własnym kamerdynerem. Niezbyt znał się na swoich powinnościach, ale miał jedną wielką zaletę- był Polakiem. A nic, jak wiadomo, nie koi serca tak dobrze, jak usłyszenie ojczystego języka gdzieś na emigracji.

- Wyjeżdżam.- powiedział, a nawet krzyknął, wchodząc do domu. Był pewien, że ktoś ze służby usłyszał to oświadczenie, więc postanowił kontynuuować- Spakujcie ubrania, te najlepsze, książki, szczególnie te z Polski i...- przerwał na chwilę, nigdy nie był dobrym organizatorem- Resztę. Broń i parę pamiątek wybiorę sam. Za godzinę przed domem ma stać powóz.- skończył, uznając iż powiedział już wystarczajaco dużo. Jak to mówił jego ojciec "Każde zbędne słowo zmniejsza boską miłość", a mu zależało na poparciu przynajmniej u Boga.

Szybkim krokiem pokonał schody i wszedł do swoich komnat, gdzie nawet służbę wpuszczał raz na dwa dni. Nie miał czasu na odpoczynek, musiał szybko się spakować i wskakiwać do dorożki. Z bronią nie było wielkiego problemu- zdjął jedynie starą szablę husarską, którą otrzymał od rodziny gdy wstępował do Legionów, znak prawdziwego wojownika z czasów wielkiej Polski. Owinął ją w tkaninę zamówioną jakiś czas temu w Anglii, z flagą i herbem Rzeczypospolitej. Schował z szacunkiem do niemałej skrzyni, gdzie od zawsze składał broń, której nie mógł czy też nie chciał nosić przy sobie. A jak przystało na pożądnego rębajłę w służbie znacznej persony, broni tej było sporo.

Przyszedł czas na pamiątki. Znów setki wspomnień, znów ból i radość zarazem. Pakował powoli obrazy przedstawiające czasy potężnej Rzeczpospolitej, pakował portrety członków swojej jakże dawniej wielkiej rodziny, pakował stare sygnety i plik papierów trzymanych już niewiadomo po co, bo były to zwykłe pisma, które powstawały setkami spod ręki ojca Samuela. Na końcu zaś do środka włożył pamiątkę najważniejszą- kilkaset stron różnorakich nut i skrzypce, które przed dziesiątkami lat należały do dziadka jego, Stanisława Kazimierza Daniłłowicza...

W końcu Polak był gotowy. Nie miał zamiaru się przebierać, Baring nie chciał widywać go w innych strojach- miał robić wrażenie jakiegoś wynaturzenia, miał wzbudzać grozę. A w razie czego miał też najpierw przestrzelić, a później odrąbać każdą dłoń podniesioną na jego pana. Zszedł powolnym krokiem na dół, na chwilę jeszcze poszedł na krótki spacer po lesie, a gdy już wrócił, skromny acz wygodny wóz był gotowy. Dwa konie, "Jutrzenka" i "Krakus", zaprzągnięte do wozu wyglądały, jakby marzyły już o wyruszeniu. Cóż robić?

Wszedł do środka, zatrzasnął za sobą drzwiczki i zasłonił cieniutką zasłonką okienko. Po chwili ruszyli, a on w myślach pożegnał na długo, a może i na zawsze, swój dworek, niewielki acz jak lubiany przez niego dom.

Żeby tylko ten wieprz nie kazał mu wsiąść do jego powozu...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline