Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2013, 21:35   #7
Nathias
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Decyzja została podjęta. O świcie wszyscy mieszkańcy Untergardu mieli być gotowi do wymarszu do Middenheim. W międzyczasie kapitan zarządził szybki pochówek poległych podczas ataku mutantów - oczwiście pod patronatem Ojca Dietricha oraz obiecane nabicie na pal głów napastników po wschodniej stronie rzeki. Ludzi nie czekało tej nocy wiele snu. Wiele nie mieli do pakowania, jednak nie to było powodem braku odpoczynku. Większość była podekscytowana lub przestraszona sytuacją. Często jedno i drugie. Wiele osób nigdy nie opuszczała miasta dalej niż było to konieczne, niektórzy nigdy nie wyszli poza okalające osadę mury, karmiąc się tylko opowieściami przyjezdnych kupców, handlarzy i podróżników.

Gdy pierwsze promienie słońca oświetliły dachy zniszczonych zabudowań, na rynku rozgorzał szum rozmów. Wszyscy stawili się wedle polecenia. Gdy kapitan upewnił się, że wszyscy są zarządził wymarsz. Kolumna składała się z trzech wozów ciągniętych przez woły. Na każdym z nich usadowili się mieszkańcy. Na ostatnim natomiast jechała Babunia i jej sieroty. Pozostali, czyli około 60 osób, szli obok pieszo. Jedni z tobołkami, inni tocząc przed sobą beczki z dobytkiem. Podróż szła powoli, jednak jasno zarysowany trakt prowadził cierpliwie na przód. Podczas marszu kapitan Schiller podzielił skromne siły straży na trzy grupy. Pierwsza osłaniała przód, druga tyły, a resztę rozproszył po obu stronach maszerujących. Hans zaoferował się, że ruszy przodem, by sprawdzić drogę.

Pierwszy dzień i noc mijają spokojnie. Pochód posuwa się powoli, głownie ze względu na wozy i dzieci. Niestety niedostatek żywności mocno dokucza i konieczne jest zapuszczanie się głębiej w las na polowanie, co nie przyspiesza tempa marszu. Drugiego dnia zbliżacie się do Grimminhagen. Hans bez słowa kieruje kolumnę wokół miasta. Wszyscy doskonale wiedzieli, że jest to dobra decyzja. Mieszkańcy Untergardu nie są mile widziani w Grimminhagen i prędzej znajdą tam zgubę niż pomoc. Z oddali miasto Grimminhagen wydaje się być jeszcze w gorszym stanie niż Untergard. Widocznie siły Archaona doszczętnie złupiły miasto. Na horyzoncie nie widać zbyt wielu sylwetek. Mieszkańcy musieli zostać jeszcze bardziej przetrzebieni niż obecni tutaj uchodźcy. Pomimo posępnych spojrzeń podróżnych, krasnolud Unold postanawia udać się do Grimminhagen, by ostrzec ich przed zagrożeniem.

Drugi dzień podróży także minął bez incydentów. Pochód rozbił obozowisko i tak jak poprzednio wystawił straże na noc. Krótko po zmierzchu, kilkoro z sierot Babuni zaczyna krążyć po obozie. Płaczą i zawodzą:
-Babciu, babciu, gdzie jesteś? Babuniu?
Ten raban zwrócił uwagę kilku strażników, którzy zagadnęli dzieci co się stało. Okazało się, że dziatwy nie mogą znaleźć Babuni, więc mężczyźni ruszają im pomóc. Po szybkim przeszukaniu obozu okazało się, że Babunia zniknęła. Kapitan Schiller skrzywił się z niesmakiem na tą wieść:
-Na zęby Taala! Cóż to znowu? Nasza najlepsza uzdrowicielka zniknęła. Cóż, ktoś będzie musiał ją odnaleźć.
Kapitan rozejrzał się po obozie. Miał za mało ludzi, by móc wysłać większą grupę na poszukiwania. Musiał wymyślić coś innego. W tym momencie w oczy rzucił mu się krasnolud, do którego bezzwłocznie podszedł.
-Panie Unold. Mam sprawę. Zaginęła, jak już pewnie wiesz, nasza uzdrowicielka - Babunia Moescher. Bez niej długo nie pociągniemy. Mógłbyś ruszyć na poszukiwania wraz z Hansem i dwoma strażnikami? Wysłałbym większa grupę, ale musimy strzec obozowiska.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline