Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2013, 18:50   #12
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
- Banda degeneratów - wrzeszczał Król - Wszyscy jesteś popieprzeni. Nic dziwnego, że was Krowa* zrzuciła. Jesteście takimi popaprańcami jakich tu jeszcze nie było.
Elvis skakał na stercie przegniłej kapusty, pomidorów i innych produktów spożywczych, niczym rozhisteryzowane dziecko.
Wyglądał zaiste śmiesznie w tym swym pstrokatym, dużo za ciasnym wdzianku i ulizanej fryzurze, która mimo wielu gwałtownych ruchów nadal prezentowała się idealnie.
- Brać ich! - krzyknął do swej różowej armii.

Różowe stwory w błyskawicznych podskokach rzuciły się na ogłupiałą trójkę nowych więźniów HOLa. Nie mieli oni najmniejszych szans, by obronić się, czy też uniknąć Różowego Blitzkriegu. Pokraczne stworki były bezlitosne. Dzięki przewadze liczebnej, bez trudu obaliły nowo przybyłych. Gdy upadli już oni na ziemię, różowe stworki swymi malutkimi, kosmatymi rączkami zaczęły gilać oniemiałych świeżaków.
Stwory rechotały przy tym, jakby to one były poddawane tej jakże wymyślnej torturze.
Śmiesz różowych istot oraz nowych więźniów niósł się donośnym echem na wiele, wiele mil.

Elvis korzystając z okazji, za pomocą jednego ze swych wyszywanych brokatowymi ozdobami pasków, zaczął krępować trójkę naszych bohaterów. Ci bezbronni, pogrążeni w histerycznym amoku śmiechu nie mogli nic zrobić.
Gdy dzieło zostało ukończone, Król odwołał swoją armię i z dumą popatrzył na swe dzieło i wiedział, że było dobre.
- I co łajzy jedne, hmmm? I kto jest Królem? Przeszukać kontener! - rozkazał swym pomocnikom.
Ci z radością wskoczyli do pękniętego kontenera. Jednak już po chwili jeden za drugim z niego wyskoczyli, rozkładając bezradnie swoje różowe łapki.
- Nuż kurwa! Nic! Kompletnie nic! Niewiarygodne. I co ja z wami teraz zrobię popaprańcy?
Elvis zamyślił się i zaczął chodzić nerwowo to w jedną, to w drugą stronę.

Po kwadransie
- Wiem! - wrzasnął w końcu Król - Wiem!
Po tych słowach Elvis chwycił koniec paska, którym związał trójkę świeżaków i zaczął ciągnąć w nieznanym kierunku.

Bywają różne metody zwiedzania i różne wycieczki krajoznawcze. Są wersje droższe i tańsza, jedne bardziej ekskluzywne ,a inne bardziej survivalowe.
Wycieczka jaką Elvis zafundował** trójce naszych bohaterów była doprawdy niezwykła, a wrażenia z niej niezapomniane.
Obolałe tyłki, pozdzierane plecy i łokcie i liczne rany głowy i twarzy to tylko jedna setek atrakcji, jaka była udziałem wycieczkowiczów.

Pan Różowy, Pani Cycolina i Matra Trans nie mieli pojęcia, co też Elvis zamierza z nimi zrobić. Mieli jednak jak najgorsze przeczucia. Zwłaszcza Cycolina, której życie nauczyło, że z jednego szamba wpada się tylko w jeszcze gorsze.
I mieli rację, bowiem Król w swym lekko spaczonym umyśle wpadł na jakże szalony pomysł, by sprzedać dziwaczną i pyskatą trójkę do miejscowego burdelu. Nie mieli przy sobie żadnych fantów, byli świeżakami nieprzedstawiającymi żadnej wartości, więc to było jedyne wyjście, by cokolwiek na nich zarobić.

Los jednak miał wobec nasze trójki zupełnie inne plany. Gdy Elvis był w połowie drogi do “Błękitnej Laguny”*** spotkał na swej drodze pewnego dziada ubranego w jakieś łachmany. Dziad ów na widok sponiewieranej trójki wzniósł ręcę w górę i krzyknął:
- Ajulella! Ajulella!
Podbiegł ochoczo do Króla, a odwrócony Cruciflex na jego szyi dyndał wesoło.
- Królu! Królu! Poczekaj!
Elvis zatrzymał się i obrzucił łachmaniarza zabójczym spojrzeniem. Jego różowa armia, która na czas drogi ponownie przybrała formę ruchomych stert śmieci tylko czekała na rozkaz do ataku.
- Czego? - mruknął Król.
- Ile chcesz za tę trójkę niewolników?
Elvis zamyślił się, podrapał po brodzie i rzekł:
- Hmmm... jakoś się dogadamy.

Negocjacje trwały równe trzy godziny. W tym czasie Elvis i obdartus zdążyli trzy razy się pokłócić i dwa razy pogodzić, wypić dwie flaszki wódki i spalić trzy skręty oraz osiem razy wpaść sobie w objęcia. Koniec końców Elvis i pan Obdartus splunęli w dłonie i wymienili uścisk na znak dobicia targu.

- Macie szczęście szmatławce, że się dobry człowiek nad wami zlitował. Tako jeszcze dzisiejszej nocy doświadczylibyście, co to znaczy zrobić komuś z dupy jesień średniowiecza. Ha, ha, ha. - zaśmiał się Król ze swojego żartu.
- A teraz bywajcie i obyśmy się więcej nie spotkali.
Elvis rozwiązał trójkę naszych bohaterów i poszedł w swoją stronę.

Gdy tylko Elvis i jego różowa armia zniknęli za horyzontem, pan Obdartus padł na kolana i wzniósł ręce do niebo.
- Witajcie wasze świętości! Tak się cieszę, że to ja wasz pokorny sługa, Pandemoniusz mogłem powitać wasze miłości na tym łez padole. Przepraszam za to, że to ten uzurpator mnie uprzedził i tak sponiewierał, ale przez awarię mego sprzętu otrzymałem złe współrzędne. Mea cupla, wybaczcie po naszemu. Najważniejsze, że wasze świętości są całe i zdrowe. Witam zatem oficjalnie i z całego serduszka. Chodźcie za mną wasze świętości.

______________
* C.O.W - skrót od Confederation of Worlds, stąd też pojawiła się Krowa pisana z dużej litery w wypowiedzi Króla.
** Zafundował z własnej kieszeni oczywiście. To w końcu Król i to jedyny prawdziwy i ma gest.
*** Luksusowy burdel, gdzie każdy niezależnie od rasy, preferencji, czy też perwersji znajdzie coś dla siebie.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline