Skalfkrag zrzucił na ziemię swój plecak i zaczął w nim pospiesznie grzebać. W końcu wyciągnął małą, pękatą i zalakowaną buteleczkę z trupią czaszką wyrysowaną na etykiecie przyklejonej do szkła.
-
Odsuń się, berbeciu - odepchnął niziołka i zębami zerwał korek. Wlał całą zawartość buteleczki do gardła umierającego człowieka. -
Salute.
-
My oczywiście możemy pomóc, a jakże - odpowiedział kobiecie. Popatrzył na nią znacząco. -
Ale w misji dla miasta jesteśmy i za ową misję dostaliśmy już pieniądze. Opóźnienie związane z poszukiwaniem kufra mogłoby oznaczać uszczerbek na naszej reputacji, ale...
-
Ale - kontynuował, kręcąc złotą obrączką, którą miał na palcu. -
Jesteśmy gotowi zaryzykować. Oczywiście jeśli zostaniemy odpowiednio do owego ryzyka opłaceni.