Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2013, 07:17   #1
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
[CP 2020] - "Upadłe anioły"


Cała grupa spała regenerując się pod dwudniowym gigu u Ronsona. Impreza była niekiepska i o dziwo skończyła się całkiem spokojnie. To pewna odmiana po tym, jak trzy ostatnie koncerty przerywane były przez policję lub grupy szturmowe Arasaki.
Za oknem było duszno i parno mimo, że słońce ledwo przebijało się przez gęstą warstwę smogowych chmur. To wszystko przez cholerne globalne ocieplenie. To nie była już bajeczka dla niegrzecznych dzieci, jak w latach 90-tych. To była prawda i dało się to aż nadto odczuć.

Rozkoszny sen runnerów przerwał Hanck Neerook, ich znajomy fixer, który bezpardonowo otworzył drzwi solidnym kopniakiem.
W ich mieszkaniu nie było czegoś takie, jak cyfrowe zamki, kamery wizyjne, czy czytniki linii papilarnych. Nie było im to do niczego potrzebne. Raz, że nie było w mieszkaniu nic, co można by było ukraść lub sprzedać. Gdyby tak było, już sami dawno by to zrobili. A dwa grupa miała wyrobioną na ulicy opinię i raczej nikt normalny nie zamierzał burzyć spokoju ich ogniska domowego.

- Wstawać mordy zapyziałe. Hajs jest do zrobienia. - krzyknął Hanck.

Po krótkiej naradzie i wymianie informacji stanęło na tym, że grupa podejmie się zlecenia. Kasa była niemała, a sprawa dość prosta. Problem z prostymi sprawami polegał jednak na tym, że nader często lubiły się niespodziewanie komplikować. Jednak jak mówi uliczna mądrość “jest ryzyko, jest zabawa”.

Hanck Neerook podał dwie lokacje, gdzie można chłopaka namierzyć. Od ósmej do trzynastej przebywał w publicznej szkole przy Jillson Street, niedaleko parku Rosewood. Popołudniami Digiman kręci się przeważnie w pobliżu klubu “BIOS” Była to sieciarska knajpa urządzona na jednym z podziemnych parkingów, porzuconych przez miasto.

- Na załatwienie sprawy macie dwa dni - rzucił na koniec Hanck - I pamiętajcie! Ja chcę tylko deck. Nie róbcie gnojkowi krzywdy, bo mogą być z tego poważne kłopoty. Mówiłem, że to rozkapryszony korporacyjny synalek. Za dwa dni przynieście mi deck, a dostaniecie kasę. Nara.

Skacowani runnerzy zostali sami. Zlecenie było proste, choć czasu na jego realizację niezbyt wiele. Jasne było, że muszą wszystko dobrze zaplanować i przeprowadzić jedno perfekcyjne uderzenie.
Była godzina dziewiąta rano, gdy Hanck opuścił ich mieszkanie. Od tej chwili mieli 48 godzin na załatwienie zlecenia.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline