Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2013, 15:58   #9
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację

- Spierdalaj... - rzucił w kierunku drzwi, za którymi zniknął fixer. Miał w dupie to, czy tamten usłyszał. Zresztą, Hanck zdążył się przyzwyczaić do bluzgów szczególnie, gdy właził im na metę, kiedy odpoczywali po imprezie. Czyli zawsze. Spock nakrył się po uszy swoją skórzaną kurtką ze sporą ilością zdobiącego ją żelastwa. Ale bez przesady - nie wyglądała, jakby dorwał się do niej maniak body piercingu, ale umówmy się - przez bramkę bezpieczeństwa by w niej nie przeszedł. Podobnie, jak noszący ją punk. Pokryta tatuażami skóra, trochę piercingowego badziewia w nosie, brwiach i uszach. Był nawet kolczyk w języku - pytany o niego odpowiadał, że laski uwielbiają, kiedy jest ubrany wyłącznie w ten element garderoby...
Poza tym glany, przybrudzone bojówki w nieokreślonym kolorze i bezrękawnik z wiele mówiącym nadrukiem "Kill'em All" starego jak świat zespołu Mettalica, ćwiekowana obroża na szyi, skórzane, postrzępione rękawiczki bez palców i nastroszone, krótkie włosy współtworzyły resztę wizerunku tego typa o odpychającej gębie i wzroku kompletnego świra. Całość, nie wyłączając właściciela, mocno zużyta i zwykle brudna.

- Ja pierdolę... jak ja nie lubię poniedziałków... - najwyraźniej reszta postanowiła zrobić wszystko, żeby nie dało się kimać ani chwili dłużej. Pogaduchy se urządzali. To, że Spock nie miał pojęcia, jaki właściwie był dzień tygodnia nie miało znaczenia. Był wyprany po ostatniej akcji i nie bardzo kontaktował, co się wokół działo. A było stanowczo za dużo zamieszania.

Z miną cierpiętnika ruszył dupsko z zaplamionego i rozłażącego się w szwach materaca. Dobrze, że producent pożałował sprężyn, bo już dawno skończyłby z jakimś zardzewiałym żelastwem w bebechach. Charknął, jednak zanim zdążył splunąć napotkał pełen dezaprobaty wzrok Trip. Przewrócił oczami i rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Jest! Plwocina chlupnęła w jeden z kubków z resztką kawy, czy co tam pili ostatnio. Z podobnego z nietęgą miną sączył zawartość Kitajec - Spock parsknął śmiechem, gdy tylko pomyślał, czy powodem niezadowolenia był zimny napój, czy raczej wkładka z papierosowego filtra lub flegmy.

Ale fakt - suszyło go strasznie. Dorwał się do PETowej butelki z jakimś chemicznym gównem udającym napój pomarańczowy. Zanim się przyssał, powąchał zawartość - nigdy nie wiadomo, czy komuś było do kibla za daleko...
Opróźnił resztę i cisnął butelkę na stos plastykowych, szklanych i metalowych śmieci. Było tam wszystko - butelki po piwie, opakowania po chińskim żarciu, pudełka po pizzy, a nawet rozprute nożem konserwy mięsne. Pełen przegląd ich menu z poprzedniego tygodnia.

- Skoro to synalek bogatego tatuśka, to pewnie chłopcy w zbyt sztywnych garniturkach za nim wszędzie lezą... - wtrącił się w rozmowę, odpalając papierosa i zaciągając się dymem. - Może warto by było najpierw sprawdzić, żeby nie wpieprzyć się w gówno, jak ostatnim razem, co nie? - dodał.
- Jeden dzień rekon, drugiego akcja, trzeciego baksy od Hancka. Mi pasuje.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline