Nyio potrzebował się skupić, aby użyć swych mocy. W sytuacji, gdy przy twarzy krążył mu złowrogi nóż skoncentrował się prosto na nim. Myśl przerodziła się w moc, błękitna poświata otoczyła nóż i nadgarstek goblina. Wpatrzony w nóż żołnierz Zenitu powoli odpychał go od siebie w kierunku napastnika. W raz z nożem była odpychana dłoń, w której zaczynały trzeszczeć i łamać się kości.
Arvelica zerwała się płynnym susem na pomoc i przecięła ostrzem przeciwnika od klatki piersiowej wzwyż na pół. Pokraka opadła na Nyio charcząc i bryzgając zieloną krwią.
Alekkio rozstrzelał przeżuwającą pokrakę i sprawdził stan pilota. Następnie usunął resztki przeciwnika i zdjął ciało nawigatora z fotelu. Sam zajął jego miejsce mając za swoimi plecami rozpaloną dziurę. Pojazd znosiło co raz bardziej w bok, a następnie zaczął wirować wokół własnej osi. Żołnierz wraz z pilotem próbowali wyregulować kąt spadania silnikami bocznymi.
Tymczasem pozostałe przy życiu gobliny zbiły się w grupkę. Zaczęły się dziko szczerzyć, a następnie szorstkimi, nieprzyjemnymi głosami zanosić chichotem.
Środkowy goblin majstrował przy jakimś urządzeniu:
- Tiiikka Błooomm, hłyhłhłhyhłhłhł...
Cane wyrwał do przodu tratując mieczem łańcuchowym pierwsze dwie poczwary. Smugi zielonej krwi bryzgały po ścianach statku. Wyciągnął rękę by złapać goblina z zapalnikiem, gdy nagle kabinę wypełniło jasne rażące światło. Masywna, łuskowa sylwetka Cane'a rzuciła cień na towarzyszy w ładowni. Jego ciało przykryło przeciwnika, gdy ten eksplodował. Jednak salwa palącego światła gdzieniegdzie się przedarła rozwalając przednią szybę w kabinie pilotów. Buchnęła także w towarzyszy rzucając ich na tyły pojazdu. Ostatnim obrazem jaki było widać był Cane zdmuchiwany z pokładu wraz, z ciałami napastników. Tracąc przytomność słyszeliście wrzaski palącego się żywcem pilota, oraz stęk metalowej konstrukcji statku. W następnych chwilach zapadł mrok, zasnuwając wasze umysły koszmarnymi snami.
Każdy niech opisze jakiś sen