Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2013, 15:10   #7
Avarall
 
Avarall's Avatar
 
Reputacja: 1 Avarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodze
Wiele razy zastanawiał się, czy dobrym posunięciem było zgłoszenie się do tej roboty, jak i samo dołączenie do Akanax. Czy nadawał się w ogóle do tego? Był przecież łowcą, nie ochroniarzem. Strzeżenie dup delegatów, którzy sami nie potrafili zadbać o swoje bezpieczeństwo z pewnością nie było wymarzonym zajęciem. Z drugiej jednak strony była to okazja do wyrwania się z brudnego miasta, a także możliwość zarobku. W końcu król powinien sobie cenić życie polityków, a w szczególności swojego syna.


Angaos był średniego wzrostu mężczyzną, o dosyć dobrej budowie ciała i zaznaczonej muskulaturze. Jego najbardziej rozpoznawczą cechą wyglądu była łysa głowa. Łysina oczywiście nie była naturalna, gdyż łowca wcale nie był wiekowy. Jednak na pierwszy rzut oka byłoby można się pomylić, gdyż niezbyt zadbana twarz z różnymi mniejszymi bliznami czy zadrapaniami mocno go postarzała. Jego strój był raczej utrzymany w kolorach ciemnej zieleni i pozbawiony był rękawów tak, by nie krępować w żadnym stopniu ramion. Przez plecy miał przewieszony długi łuk oraz kołczan.

Podczas podróży trzymał się z tyłu, jakby nieco na uboczu. Już od samego początku nie wydawał się duszą towarzystwa. W milczeniu zachowywał czujność, zdając się na swoje zmysły by wykryć zawczasu ewentualne zagrożenie, te jednak nie nastąpiło. Jeśli jakiś najemnik próbował z nim porozmawiać, to Angaos odpowiadał ozięble i zdawkowo. Nie specjalnie podobała mu się banda, którą wybrał król. W ogóle nie rozumiał jakim cudem znalazł się tu jakiś grajek, który znając życie będzie sikał w pory w razie zagrożenia. Rzucający się w oczy był także mężczyzna w czarnej zbroji, który był dla łowcy sporą niewiadomą. No i jeszcze jakiś elf, trzymający się na szarym końcu. Dziwne, że ktoś taki został wytypowany z Akanax...

Polityczny cyrk zaczął się, kiedy to okazało się, że jebany mediator dotrze na miejsce dopiero za... 10 dni! To była totalna kpina ze strony thayańskiego czarnoksiężnika. Niby czerwony mag, nie wiadomo kto, a rzyci nie potrafi ruszyć i znaleźć się w wyznaczonym miejscu w odpowiednim czasie. Choć Angaos się nie znał, to był niemalże pewien, że taki czarnoksiężnik powinien znać jakąś magię, która uczyni podróż szybszą, jeśli nie błyskawiczną. Wniosek jest prosty: pierdółka, nie mag.

Obrady miały się zacząć, a najemnicy oczywiście nie mieli do nich wstępu. Słowa Anartesa nieco rozbawiły łowcę. Skoro banda z Luthchek będzie chciała wyrżnąć wszystko co elfie, to po co brali tych odmieńców do ochrony? Angaos nie znał się też na polityce, ale był niemalże pewien, że na rękę jego zwierzchników jest to, by obrady przebiegły w sposób pokojowy. Mimo wszystko nie zamierzał wykraczać poza swoje kompetencje. Odszedł gdzieś na bok i czujnie wyczekiwał.
 

Ostatnio edytowane przez Avarall : 04-02-2013 o 17:04.
Avarall jest offline