Marsz powrotny był uciążliwy niemożebnie. Skrępowany jak baleron Dongorath ważył ponad sto kilogramów. Bynajmniej nie był ułomkiem. Mimo plugawego charakteru, bądź co bądź, płynęła w nim krew Ludzi z Westernesse. Nie mógł chodzić, rana zadana elfią strzałą unieruchomiła Czarnego Strażnika.
Rad nie rad kompanii na zmianę, więc ciągnęli za sobą Dunedaina na prowizorycznych noszach.
W dodatku ponownie zaczął sypać śnieg. Nie zamieć wprawdzie, lecz zimne płatki śniegu skutecznie psuły humory towarzyszom.
Powoli zaczął zapadać zmierzch, a jak powszechnie wiadomo nocą budzą się stwory, których nie chcielibyście spotkać.
Gdy dotarli na miejsce obozu pod Skałą, panowały już ciemności. Na widok Modron Huan poderwał się i przybiegł machając ogonem na powitanie.
Dagarim Aratar wszakże nie próżnowali podczas nieobecności kompanów. Rozbili prowizoryczny obóz, z dwoma szałasami. Rozpalili parę ognisk z sosnowych bierwion. Hobbit dokonał istnej sztuki kulinarnej wyczarowując z zapasów pożywny gulasz. Zaiste zacne to plemię te niziołki!
Bali zlustrował żołnierzy Wrony. Ranni nie nadawali się do marszu. Walka z banitami i zimno pozbawiły ich siły. Trzeba było wypocząć. Nawet Sindar zdawał się być lekko zmęczony.
Kapral powitał nowo przybyłych z radością. A jeszcze bardziej radował się ujrzawszy Dongoratha.
Seoth zrzucił Dunedaina z noszy, pod nogi Wrony.
Czarny Strażnik, mimo iż na kolanach, pojmany i ranny, nadal wyglądał groźnie, lecz i tak nie uchroniło go to od paru klepnięć po twarzy ze strony Wrony.
Czarny Strażnik nie mrugnął nawet powieką. - Pięćdziesiąt sztuk srebra nagrody za Ciebie wyznaczył miłościwy król, zdrajco! Służalcu Angmaru! Ale to i tak nie wróci życia nieszczęśników zamordowanych przez Ciebie i Twoich ludzi. Tfu, wstyd mi za Ciebie. Byłeś jednym z nas, sprzedawczyku! Zbratałeś się z bandytami, orkami! Kajaj się, bestio!
Ostatnio edytowane przez kymil : 06-02-2013 o 18:28.
|