Gdy tylko Chris poczul zapach gazu, jego instynkt ocalenca wzial nad nim gore i wampir zerwal sie do biegu. Ignorujac okrzyki dowodcy strazakow ktory cos krzyczal spod przylbicy strazackiego helmu w jego strone, oraz proby zatrzymania go przez dwoch lekarzy pogotowia w jaskrawo pomaranczowych kurtkach, dobiegl do Chryslera. Wskoczyl do samochodu i przekrecil kluczyk w stacyjce. Silnik zakrztusil sie i zgasl. - Pinche carro! - Chris jeszcze raz przekrecil kluczyk. Tym razem juz silnik zamruczal gdy tylko otrzymal wtrysk paliwa i samochod ruszyl spod zgliszczy klubu. - Chingar! - zaklal Brasco gdy przejzal sie w lusterku wstecznym. Z rozcietego luku brwiowego ciekla gesta krew. Rana byla wrecz smieszna, jesli chodzilo o zregenerowanie jej, ale kolnierz bezowej harringtonki byl teraz juz caly przesiakniety posoka. Zatrzymal sie w opustoszalej uliczce, przecznice dalej. - Hej, Cabrones! - krzyknal do reszty sfory, nazywajac ich "lobuzami", jak zwykl zwracac sie do bliskich przyjaciol - Mysle ze czas podzielic sie informacjami! |