Problem był spory. Jedyna znająca się na uzdrawianiu osoba zniknęła i nikt nie wiedział, gdzie mogła się podziać. Nasz krasnolud, po namowach kapitana Schillera i Hansa, postanawia zająć się sprawą. Hans skrzynął jeszcze dwóch mężczyzn i razem z brodaczem ruszyli z pochodniami na poszukiwania Babuni. Kapitan pozostał w obozie, by dopilnować spokoju i uspokoić zdenerwowanych zniknięciem ludzi. Noc na dobre zagościła w lesie Drakwaldu i gdyby nie pochodnie, czterej poszukiwacze bez wątpienia pogubiliby się w dziczy. Niestety w tych ciemnościach ciężko jest wypatrzeć jakiś ślad, czy wskazówkę, gdziem ogła się Babunia podziać.
Po kilku minutach mężczyźni usłyszeli wołanie Hansa
-Tutaj. Tędy szła. - wkazał ręką w mrok lasu
-Poszła w tamtą stronę.
Grupa bez wahania ruszyła we wskazanym kierunku. W końcu dostrzegacie Babunię na leśnej polanie. W ręku trzyma garść świeżo zebranych ziół. Wpatruje się z zaskoczeniem w trzy okryte płaszczami elfy, które stoją z naciągniętymi łukami. Przywódca elfów mówi:
-Wytłumacz się, wiedźmo, albo zginiesz ugodzona strzałą.
Najwyraźniej elfy uznały babunię za wiedźmę na usługach Chaosu. Sprawa nie wygląda różowo.
__________________ Drink up me hearties, yo ho... |