- A gdyby mu tak urąbać kulasy to byłby lżejszy – zaproponował Bali, gdy przyszła jego kolej na ciągnięcie rannego watażki. Chcąc nie chcąc jednak go ciągnął, burcząc i przeklinając pod nosem. Po kilkuset metrach z radością przyjął fakt, że może przez chwilę odpocząć, a jego towarzysze teraz przejmą parszywe brzemię.
- Się zorganizowali, chłopaki – gwizdnął z podziwem, widząc przygotowane obozowisko w zasypanej śniegiem kotlince. Zaraz po zostawieniu Dongoratha pod pieczą Dagarim Aratar przysiadł się do pierwszego z brzegu ogniska i zaczął grzać zmarznięte ręce. Z wdzięcznością przyjął miskę parującego gulaszu, przygotowanego przez nizołka. Siorbiąc danie zastanawiał się, skąd hobbit wytrzasnął w tej głuszy, w taką pogodę przyprawy do przygotowania posiłku.
Gdy usłyszał informacje, jakie udało się elfowi wydobyć z umysłu zdrajcy, krasnolud zasępił się. Nie za bardzo uśmiechało mu się podróżować przy takiej aurze i ganiać za sporą grupą ludzi i orków. Mimo, że pozbawieni dowódcy nadal stanowili poważne zagrożenie. A wielu z królewskich żołnierzy było rannych, wliczając w tę liczbę jego.
- Nie zgodzę się z Tobą, elfie – powiedział do chcącego wyruszyć na poszukiwania fortu Sindara. – Toć nie mamy wystarczająco ludzi, żeby się z nimi rozprawić. Jak na mój rozum możliwości mamy dwie.
Podniósł w górę jeden palec.
- Pierwsza to wrócić z Dongorathem do Aithilin i przekazać go w odpowiednie ręce, które wydobędą z niego wszystkie informacje. Potem możemy dołączyć do wyprawy, która niechybnie zorganizowana będzie aby rozwiązać kłopot bandytów raz i na zawsze.
- Druga możliwość – podniósł drugi palec. – Kontynuować naszą wyprawę do celu podróży jakim jest Amon Aer. W końcu nas tam oczekują. Oczekują też transportu, który jednak na miejsce dotrzeć nie może. Ale powiadomić ich tam trzeba...
- Ja sam bym optował za powrotem do miasta i wysłaniem umyślnego do Amon Aer – powiedział na koniec. Potem popatrzył na oddalającą się Modron, która niechybnie zmierzała ku leżącemu z boku Czarnemu Strażnikowi. Krzyknął za nią. – Ino go nie uwalniaj, dzierlatko tak jak tego górala. Nic na tym nie zyskasz!
- Yggra poszedł kamulce łupać. W kajdanach. Tyle mu przyszło z naszej znajomości i że nam słowa strzymał - Modron odkrzyknęła Mistrzowi Balemu.
- I miejmy nadzieję, że tego tu spotka podobny los. Chociaż za swe zbrodnie raczej winien głową zapłacić - odpowiedział krasnolud dziewczynie. Ale i tak co chwilę zerkał przez ramię, tak dla pewności.
Ostatnio edytowane przez xeper : 07-02-2013 o 23:05.
Powód: dodanie kwestii Modron (Asenat)
|