Arvelicę bolała głowa. Od kilku dni. Jej mąż chodził przez to nieco podenerwowany, bo nieznośny, ćmiący ból w skroniach sprawiał, że mocno spadło libido kobiety.
Tego dnia postarała się jednak trochę ukoić jego nerwy... Okna ich mieszkania w jednym z apartamentowców planety Serita przesłoniła czerwonymi przesłonami, spędziła też całe przedpołudnie w kuchni, szykując dla niego ciepły posiłek. Gdy usłyszała elektroniczne pikanie, wiedziała że jego karta magnetyczna właśnie otworzyła drzwi do ich domu. Zrzuciła więc z siebie większość stroju i zmysłowo kręcąc biodrami przeszła przez całe mieszkanie, objęła go za szyję i pocałowała. Smakował ziemią i mokrym popiołem... I trochę krwią...
Zaraz! Skąd Wiedźma Delayerre ma w ogóle męża!? I przecież ona nigdy nawet nie miała mieszkania na Sericie!
Kobieta uniosła się z pozycji horyzontalnej do siedzącej. Drobny, zimny deszcz zlepiał jej włosy i zmywał pot z jej twarzy. Otrząsnęła się, jakby znalazła się w bezpośredniej obecności czegoś obrzydliwego. Ona i ciepło ogniska domowego? Fuj!
__________________ " - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika". |