Alex rzucił się za skrzynie już w momencie, gdy usłyszał świst bełtu.
Skulony za prowizoryczną osłoną, licząc, że powstrzyma przynajmniej pierwszą salwę, szybko ładował własną kuszę.
Gdy syk lotek i stukot bełtów wbijających się w drewno bądź odbijających od bruku ucichł, ostrożnie wystawił głowę zza skrzyń i zlustrował drogę przed sobą.
Biorąc pod uwagę, że ktoś najwyraźniej próbował ich uwięzić w alejce, o czym świadczyły dochodzący gdzieś zza ich pleców rechot i stukot kroków, jedynym wyjściem nie grożącym pewną śmiercią, wydawała się brama.
Była blisko, ale bełty były cholernie szybkie.
Jego dylemat rozwiązał Gaston, który wyskoczył ze swej kryjówki i rzucił się biegiem naprzód.
Alex zareagował natychmiast - przeskoczył skrzynie, za którym sam się chował i pobiegł jego śladem, licząc, że w razie czego to on przyjmie na klatę pociski, dając mu czas na zniknięcie w bramie.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |