Jack spojrzał na Dorien.
Kapłanka w jakiejś tam mierze miała rację. Powinni zrobić wszystko, żeby tę sprawę rozwiązać. I, równocześnie, wszystko wskazywało na to, że jakiekolwiek usiłowanie uzyskania sprawiedliwości drogą oficjalną, w zgodzie z prawem, skazane było na niepowodzenie. Długie łapy możnych były bardziej skuteczne, niż powolna, opieszała sprawiedliwość.
- Jedyne, co możemy zrobić, jeśli chcemy się dowiedzieć czegoś więcej, to sprzedać naszych jeńców i ruszyć tropem kupców. Jeśli to kupcy.
- No chyba - dodał - że weźmiemy ich na tortury, a potem zabijemy wszystkich. Co wy na to?
Spojrzał po swoich kompanach.
- Albo też zrezygnujemy z prób rozwiązania tej zagadki - wysunął kolejny projekt. - Dowiemy się, po co tu przybyli, a jeśli po to, by kupić kilku niewolników, to ich zabijemy i tyle. |