Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2007, 22:20   #6
Sheol
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Mam nadzieję że moderatorzy nie będą mieli nic przeciwko dwóm moim postom pod sobą. Wyjaśnienie tego faktu znajduje się w topicu o literaturze postapokaliptycznej.

Stwierdzenie że gracze po prostu wolą ratować Smoki przed księżniczkami już padało wielokrotnie. Ciekawą kwestię poruszył Kitsune. Lisie, pywko ode mnie za opis snu. Miałem kiedyś podobny, i powiem Ci, że zareagowałem podobnie.

Rozwinę moją wypowiedź na temat płaskiego podejścia do postapokaliptyków. Uważam że światy po zagładzie, jakiejkolwiek, są po prostu nie doceniane. Mało kto widzi w nich coś innego, niż tylko piach, odpady radioaktywne i mutki. Do tego dodajmy gangerów i mamy kompletny obraz większości sesji w światach postapokaliptycznych. W zapomnienie idą, albo po prostu nikt nie myśli o tym, że są jeszcze kwestie związane z odbudową i przebudową. Wielka improwizacja. To powód dla którego w postapokaliptyki lubię grać technikami. Osobami, które robią coś z niczego, ze śmieci konstruują pojazdy, broń, stawiają osady i miasteczka. Tacy ludzie, którzy wiedzą, że z każdego odpadu można coś wykombinować. Żeby polubić Fallouta jako erpega P'n'P, albo NS, moim zdanie wystarczy mieć zaszczepioną filozofię, według której każdą porażkę można wykorzystać, żeby odnieść ostateczne zwycięstwo. Tak, lubię klimat Stali w Shimie. Lubię też Rdzę. Kontemplacja, wędrówka, szukanie spełnienia samego siebie w wielkim wysypisku śmieci, zagrzebanym w radioaktywnym piachu. Dlatego lubię postaci zbieraczy, zagłębiających się w ruinach, penetrujących pozostałosci cywilizacji w poszukiwaniu uczuć.

Moim zdaniem, systemy i światy postapokaliptyczne, są przeznaczone przede wszystkim do odgrywania postaci, a nie do hack&slasha. Poczujmy to, co otacza postać w takich realiach. Atmosfera śmierci i przygnebienia, pustkowia, na którym nie ma do kogo ust otworzyć, pełnego zagrożeń, w środku którego ktoś jeszcze próbuje żyć, walcząc o przetrwanie z każdym kolejnym dniem. Świat w którym niezależnie od profesji i zainteresowań, można znaleźć spełnienie siebie samego. Jak, zapytacie? Zastanówmy się: Wojownik zwalcza mutków, albo wstępuje do gangu, szukając nowych wyzwań. Technik odbudowuje domy, konstruuje systemy nawadniające, improwizowanymi częściami utrzymuje na chodzie pojazdy. Lekarz ma mnóstwo roboty przy ranach i chorobach, zawsze znajdzie kogoś, komu może udzielić pomocy. Nawet filozof znajdzie swoje miejsce, choćby w wędrówce w poszukiwaniu wiedzy i przekazywaniu jej innym. Aspołeczny samotnik wyrusza w Pustkowia, aby zostać myśliwym, szukając spokoju, samotności i sensu egzystencji. Ekstrawertyk uwielbiający kontakt z ludźmi weźmie się za handel. Ktoś ze zdolnościami przywódczymi i wizją, może budować miasto, sprowadzać do niego ludzi, odzyskiwać technologię. Oczywiście, wszystko to napisałem z punktu widzenia "jasnej strony mocy", choćby dlatego, że częściej grywamy bohaterami pozytywnymi, niż shwartz - charakterami. Jak was wszystkich proszę, nie mówcie mi, że w systemach postapokaliptycznych nie ma nic do roboty, oprócz strzelania do mutków. Kwestia tylko znalezienia odpowiedniego MG.
 
  Odpowiedź z Cytowaniem