W tym momencie skończył się, a raczej zawalił się, cały plan.
Dzięki występowi krasnoluda raczej nie można było zaproponować sprzedaży 'swoich' niewolników, nie można było wypytać o nic, nie można było podać się za reprezentanta niejakiego Mendyra, nie można było zrobić wielu, wielu rzeczy...
Pozostawało tylko robić dobrą minę do złej gry i spróbować przekonać kupców, by zechcieli odłożyć bron i zdać się na łaskę i niełaskę tych, co pojmali faktycznych przedstawicieli Mendyra.
- To dość dobry pomysł. - John poparł Branda, chociaż chętniej zdzieliłby go w bardzo głupi i, zapewne, pusty jak bęben łeb. - Nie lubię zbytnio zabijać ludzi, którzy jak na razie nic mi osobiście nie zrobili. Ale jest tu paru takich, co ma inne zdanie, więc lepiej się pospieszcie. |