Nagłe wtargnięcie kupców zastało drużynę na wpół przygotowaną i nieco zaskoczoną. Diablica zniknęła z pola widzenia, zaś czarodziej w porę ukrył się za przewróconym stołem. Bałagan, zniszczone lub obalone przedmioty, związani porywacze leżący tuż pod stopami handlarzy i do tego krasnolud jawnie grożący gościom nie tworzyło zbyt wiarygodnej sceny. Jack mógł pobawić się w odgrywanie ról gdyby nie fakt, że wcześniej zmarnował cenny czas na zabawę w demokratyczne dobieranie odpowiedniego planu. Z drugiej jednak strony Brand musiał wbrew siebie przyznać, że wybryk krasnoluda wcale takim głupim nie był, kiedy wziąć pod uwagę, że ich rozmówcy wyglądają jak typowe łotry z portu w Luskan.
Niziołek poprawił chwyt na kuszy i w nerwowej ciszy obserwował rozwój sytuacji przez niewielką szczelinę (zapewne od sztyletu) w dębowym stole. Był gotów zadziałać kiedy w ruch pójdą bronie. |