Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2013, 17:05   #25
K.D.
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
Hydris niecierpliwie wypatrywał przeciwnika. Miał wrażenie że pruje przez chaszczę już od tygodni, nie mogąc doczekać się nieuniknionej potyczki z niegodziwym jaszczurem którego odcisk łapy znalazł na bagiennej ścieżce. Kark piekł go od potu, szaleńczy wzrok strzelał na boki, kłykcie miał zbielałe od kurczowego zaciskania rękojeści jego osiemnastometrowego miecza. W dziecięcym podnieceniu wielki wojownik stracił czujność tylko na moment - i tyle wystarczyło.

Jego stopa nie znalazła odpowiedniego oparcia, a przeniesioiny na nią cały ciężar ogromnego ciała sprawił że zupełnie straciła kontakt z podłożem. Hydris pisnął, zaskoczony tym nieoczekiwanym zwrotem akcji, wymachując rękami i nogami w powietrzu. Jego gwałtowne ruchy i ogromna prędkość obrotu sprawiły że kości jego kończyn pękły z trzaskiem jedna po drugiej. Srebrzyste ostrze wyleciały mu z dłoni i poszybowało wysoko w górę nad korony drzew wirując w powietrzu niczym bumerang. Żołądek wojownika nie wytrzymał przeciężenia i opróżnił się najkrótszą drogą ewakuacyjną, siekąc wokoło tęgą, zielonkawą galaretą.

Wszystko to trwało zaledwie ułamek milisekundy, po którym Hydris z paskudnym trzaskiem połączył się z podłożem. Jego rozrzucone pod nienaturalnymi kątami ręce i nogi spoczywały bez życia w bagiennym runie, puste spojrzenie trwało utkwione w prześwitujących pomiędzy gałęziami skrawkach nieba. Usta poruszały się bezgłośnie, wylewając z siebie litry żółci. Nie było wątpliwości że upadek strzaskał mu kręgosłup.

Przerażeni kompani chłopaka patrzyli jak poszkodowany nadludzkim wysiłkiem wykasłuje sobie z gardła ostatnie kęsy dzisiejszego śniadania i drżącymi ustami zaczyna coś szeptać. W końcu zrozumieli jego żałosny bełkot: "Pomścijcie mnie", prosił.

Niczym stalowy piorun ciśnięty przez gniewne bóstwo, przebijając się przez gęste listowie, ze swej podniebnej podróży powrócił miecz Hydrisa. Pech chciał, że trajektoria jego lotu wyznaczyła lądowanie ostrzem w dół, dokładnie w miejscu z którego został katapultowany. Broń z głośnym świstem przecięła powietrze i przygwoździła złamanego i pokonanego chłopaka do ziemi, przebijając mu serce, miażdżąc klatkę piersiową i zagłębiając się w ranie z takim impetem, że zniknęła gdzieś pod ziemią, pozostawiając w młodym wojowniku ziejącą dziurę wielkości małego chleba, czy też dużej bułki.

Wyglądało na to, że Hydris... stracił grunt pod nogami.


*proszę K.D. o niepostowanie i kontakt na PW/GG*
 

Ostatnio edytowane przez K.D. : 16-02-2013 o 17:12.
K.D. jest offline