Wątek: Oko czarownicy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2007, 16:16   #7
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Samuel Daniłlowiłlowicz

Niestety zgodnie z obawami Samuela część podróży musiał spędzić on w powozie Baringa. Było to równie przyjemne co dzielenie niewielkiej kry z morsem. I to bardzo opasłym morsem. Sytuację pogarszał fakt, że pryncypał Daniłłowicza hołdował kuchni indyjskiej, stąd we wnętrzu jego pojazdu stale unosił się cięzki zapach wschodnich przypraw.

- No Daniil - w takiej bowiem formie zwykł zwracać się do niego Baring.
- Spotkałeś już Francuzów, nie lubisz ich, prawda ? Teraz będziesz musiał z nimi współpracować. Z wyrazną uciechą w małych oczkach wpatrzył się w niego oczekując jakiejś gwałtownej reakcji.

Noiret i Bailleu

Stojąc na stacji pocztowej na przedmieściach Londynu rozglądali się wokół szukając wskazówek co do dalszej podróży. List de Neuville'a był bowiem jak na niego bardzo mglisty : ot wsiądziecie w Romsey, dojedziecie dylizansem pocztowym do stacji pocztowej i ... czekajcie.

Ich marszruta musiała być jednak dobrze zaplanowana, bowiem na ich widok od ściany pobliskiego zajazdu odkleił się jakiś obdarty człeczyna i podszedł do nich :
- Romsey i Jersey - padło ni to pytanie ni stwierdzenie . Mimo iż skineli głową obdartus wyraznie czekał na odpowiedz.

Jan Wymierski

Skręcając w rue de Jerusalem gdzie mieści się znienawidzona przez spiskowców wszelkiej maści Prefektura odruchowo stał się czujny. Moze nie było to najmądrzejsze przyzwyczajenie, ale po pierwsze Wymierscy nigdy nie czuli strachu przed szpiclami, po drugie dreszczyk emocji był drobną rozrywką na którą on jeden z bohaterów spod Hohenlinden czasem sobie pozwalał.

Jednak grupa trzech powozów stojących obok zamykanego kratami bocznego wyjścia budynku kazała zatrzymać się Janowi i za dwa sue kupić od małego świecącego gołymi kolanami w dziurawych portkach ulicznika "Monitor".
Może wystawianie się na widok wszystkich agentów i donosicieli Prefektury z rozłożoną gazetą w rękach nie było najmądrzejsze, tym razem jednak ryzyko opłaciło się. Po kilku minutach powozy zapełniły się ludzmi i ostro ruszyły z podjazdu budynku, w chwilę potem za nimi przemknął połpluton (12 ludzi) żandarmerii Gwardii płosząc przechodzących ulicę przechodniów.
Wymierski, nie mógł jednak ocenić, czy kierują się w stronę rue Malmaison, domu Lajolais, czy też jakimś innym.

To oznaczało tylko jedno : jeśli do akcji ruszyli razem agenci Prefektury i żandarmi Savary'ego ( szefa wojskowego wywiadu i kontrwywiadu ) sprawa była poważna.

Caspar Fitzpatrick

Dom Roberta Wilsona leżał w zacisznym zaułku między Great a Rassel Street. Stał przed nim mały jednokonny powozik mieszczący dwóch pasażerów jakim lubił poruszać się pułkownik. Zresztą on sam właśnie ukazał się w drzwiach dzwigając w każdej ręce po pokaznym sakwojażu. Ujrzawszy Caspara niedbałym ruchem wrzucił je do środka i podszedł do Fitzpatricka.

- Jak widzisz mój drogi, Pitt uznał, że nasza kochana Anglia jest dla rządów Jego Królewskiej mości Jerzego III oby Bóg, czy diabeł przywrócił mu wreszcie rozum i mnie jest za mała i kazał mi się wynosić z kraju. O, nie nie Pekin jak ostatnio, Hutchinson wyrusza dopiero za miesiąc, tym razem mam płynąć z admirałem Toweyem pod La Platę. Podobno wychodziłeś wczoraj z Garden ze Stanhopówną ?
Dziś podobno idziesz zaś na spotkanie do Castlereagha ? Pniesz się w górę przyjacielu.

Te dość dość beztrosko wygłaszane uwagi o zdrowiu monarchy (co było zresztą tajemnicą poliszynela i skończyło się abdykacją króla w 1810) nie przysparzały Wilsonowi popularności wśród jego zwierzchników, Wilson zdawał się tym jednak nie przejmować.

Do pobrania żandarm Gwardii, drugi od prawej
 
Arango jest offline