Samuel Daniłłowicz
Ten Daniłł naszcza kiedyś na twój grób, tłusty wieprzu. A za tą Francje dodatkowo rozkopie ten grób, a twoje ciało karze przerobić znajomemu rzeźnikowi na zestaw wybornych wędlin dla głodujących na wsiach angielskich. Raz zrobiłbyś coś pożytecznego, Baring... - Francja? Byłem.- odparł bez emocji Samuel, chociaż wściekłość tętniła pod jego nieruchomą skórą. Własnie owy częściowy paraliż paru mięśni twarzy, który nadawał mu wygląd groteskowego trupa, pomagał mu w takich rozmowach. Spokojna twarz, zimne oczy... Nadawałby się na negocjatora. Nadawałby, bo jedyna próba użycia go w taki sposób zakończyła się ochrzczeniem go "wieśniakiem bez państwa", a dla jego rozmówcy kulą w brzuchu, którą zresztą rzekomo mu wyjęto. Od tego czasu Daniłłowicz starał się celować w serce. - Tylko po co tam żołnierz? I czemu wysyła pan tam swojego ochroniarza, panie Baring?- zapytał spokojnym tonem, ale konstrukcja pytań i ciągle nie do końca pewna angielszczyzna Polaka wskazywała na wzrastające zainteresowanie, co bez wątpienia poprawiło humor Indyjskiego Słonia.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |