Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2013, 23:24   #6
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Aladdyn ukłonił się lekko i podszedł do osobnika.
Był chłopcem niskiego wzrostu ubranym w szerokie spodnie oraz cieńką koszulę z turbanem na głowie. Włosy miał koloru niebieskiego, i było ich niewiarygodnie wręcz dużo. Tworzyły dzięki temu interesujący warkocz.
- Witaj. - odparł i usiadł na ziemi przed osobnikiem. - Z kim mam przyjemność?
- Jahir - osobnik będacy domniemanym gospodarzem przemówił, wyraźnie ucieszony kontaktem, który został nawiązany z własnej woli jego, pojawiającego się z nikąd, gościa.
- Czego pragniesz? - chłopak o szarych włosach przemówił, uważnie analizując wszystkie detale, które pojawiały się na twarzy niebieskowłosego.
- Zemsty. - Określił się jednym słowem. Jego twarz była pogodna i spokojna. Wypowiedź jednak zdecydowana.
Wiedział, że to właśnie pragnienie zemsty było powodem dla którego się tutaj znalazł. Czuł to w sobie. Klątwa wciąż go trawiła.
- Zemsty? - chłopak zapytał nieco zdziwiony, jakby nie będąc do końca pewnym co dokładnie usłyszał. - Tak, masz prawo. - dodał po chwili, zaś druga strona jego tożsamości w dziwny sposób doszła do władzy, czy może tylko zyskała zdolność do wypowiadania słów.
- Może z chęcią naprostujesz i moje urazy? - pytanie wypłynęło z jego ust w sposób, który nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Szarowłosy nie miał nadziei na twierdzącą odpowiedź.
- Hmm? - Chłopak zastanowił się przez krótką chwilę. - Zależy, na czym by to polegało. - stwierdził w końcu.
Jeżeli będzie mu to po drodze, nie ma problemu. Właściwie, w tym momencie nie miał żadnych planów więc mógł równie dobrze i pomóc nieznajomemu.
- Ohh, mała przysługa dla kogoś, kto z przyjemnością czekał na swojego gościa - szarowłosy uśmiechnął się przyjaźnie, najwyraźniej wszystko pójdzie neico łatwiej niż się tego spodziewał. Po chwili oczekiwania kiwnął lekko głową wskazując na zwinięty przedmiot znajdujący się w rogu pomieszczenia. Dziwny dywan pojawił się tam, chociaż jeszcze przed chwilą pomieszczenie było całkowicie puste.



Aladdyn podszedł do przedmiotu i przykucnął podnosząc go.
- Nie ma problemu. - I tak mu wszystko jedno. Nawet jeżeli rozmówca nie chciał zdradzić szczegółów. - Swoją drogą, gdzie tak właściwie jestem?
Gdyby się zastanowił to by się domyślił...może po prostu był leniwy.
- Po drugiej stronie wrót, w świecie ograniczonym, lecz nieskończonym - zaśmiał się, zmieniając nieco ułożenie swego ciała na krześle. Tym razem oparcie nie służyło juz za podstawkę dla jego głowy, tym razem pomagało mu utrzymać łokcie na swoim miejscu.
- Gdzie mam to zabrać? - spytał, mając na myśli oczywiście pakunek.
Nie miał pytań do gospodarza. Nawet nie był ciekawy z kim rozmawia. Ot, tak po prostu.
- Tam gdzie będziesz i ty - gospodarz zaśmiał się. - To prezent - dodał po chwili z zaciekawieniem badając reakcje niebieskowłosego.
Aladdyn zamrugał parę razy.
- Oooh! - zadziwił się. Czy wspomniałem, że wyglądał na znudzonego? Chyba właśnie znalazł punkt zainteresowania.
- Jesteś pan ciekawym osobnikiem. - przyznał siadając na dywanie. - Miło z pana strony. - podziękował.
- Tak długo czekałem, czym byłby mały prezent dla pierwszego gościa? - niebieskowłosy mogł przyznać że usłyszał szczerą odpowiedź.
Chłopak wpatrywał się w niego z uśmiechem przez dłuższą chwilę. Dłuższą niż dłuższa. Może nawet jeszcze dłuższą.
W końcu zapytał.
- Chciałeś się tylko przywitać?
- Możliwe. - odpowiedział spoglądając na swojego gościa. Przez każdą sekundę niepewności, oczekiwania na odpowiedź przyglądał się niebieskowłosemu, badając każdą jego reakcję.
- Tak, to chyba dobre spojrzenie na nasze spotkanie - podsumował po chwili.
Między dwójką nastała cisza: gospodarz nie był pewien, czy powinen gnębić swego gościa, ten zaś miał go w głębokim poszanowaniu.
- Wiesz, że na twojej drodze spotkasz wielu, którzy widzieli znacznie większe klątwy, niż ty kiedykolwiek zobaczysz? - tym razem zasiadający na krześle niczym znudzony władca na tronie rzucił kartą, którą z całą pewnością można bylo nazwać przetargową.
- Spodziewam się. - odparł w prost Aladdyn. Po chwili zastanowienia stwierdził, że może rozwinąć swoją wypowiedź. Inaczej rozpocznie się kolejny koncert ciszy.
- Z mojej orientacji wynika, że zostałem wyrzucony do miejsca na swój sposób przeklętego. Spodziewam się tutaj magii, technologii i kreatur poza moje obecne pojmowanie i wyobraźnię. Choć pewnie znajdują się gdzieś w odmętach mojej wiedzy. - Mówiąc to przetarł dłonią swoje czoło a następnie położył się na dywanie.
- Ano...Ile tu na mnie czekałeś? - W sumie, to może wypadałoby wykazywać nieco więcej zainteresowania?
- Przeklętego? - gospodarz zapytał zdziwony, ale i szczęśliwy z powodu naglego ożywienia swego gościa. - Miejsce gdzie nie zaznasz braku wyzwań, spokoju, jak i znudzenia - nawet jeśli jego słowa zdawały się prowadzić polemikę z tym, co Jahir robił w najbliższej przeszłości, to miały w sobie dużo racji.
- Wiedz, że tutaj twoja chęć zemsty zostanie wykorzystana do kresu jej możliwości - dodał po chwili z uśmiechem na ustach.
- Pytałem już gdzie jestem ale nie podałeś mi nazwy. - spostrzegł Aladdyn - W takim razie pozwolę sobie nazywać tą lokację Eden. - I tak właśnie brzmiało.
Świat perfekcyjny dla nieskończonych pragnień, miejsce idealne. - Jeśli chcę się mścić, mogę się mścić. Jeżeli chcę się bawić, mogę się bawić...najpewniej gdybym lubił się nudzić i to nie zostałoby odmówione, prawda? - nie oczekiwał odpowiedzi. - w rzeczy samej czuję się jak w raju. - przekręcił się twarzą do rozmówcy, leżał teraz na boku. - Masz może dla mnie jakieś pomocne rady? - spytał swojego gospodarza.
- Uważaj na neutralność. - powiedział coś, co dla nowego mieszkańca Edenu nie posiadało zbyt wiele sensu, a może zawierało wiedzę, którą zdobył już w poprzednim miejscu? - Jeśli ktoś nie wie po której jest stronie, jest wrogiem - dodał po chwili.
Wróg...w jego wypadku nie było to złe. Mógłby mieć ich wielu. Choć najpewniej weźmie to sobie do serca i będzie podejmował szybkie decyzje.
- Co jest na szczycie? - zapytał.
- To zależy od tego, kto jest na szczycie - odpowiedział szczęśliwy nagłym ożywieniem rozmówcy.
- To dziwny koncept. Wygląda jakby sama podróż na szczyt była tutaj nagrodą. - stwierdził nieco zamyślony. Teoretycznie zaczął się interesować poprowadzeniem jakiejś dyskusji ale jego gospodarz nie chciał, nie mógł lub nie potrafił wyjawiać żadnych szczegółów na temat czegokolwiek. - Hmm...Ah, przepraszam! - przypomniał sobie. - Na imię mi Aladdin. - przechodząc z leżakowania do klęczenia. - Hmm...może zostaniemy przyjaciółmi?
- Będzie mi miło, jeśli we wspomnieniach o mnie kolory będą przyjemne, pastelowe - gospodarz wykorzystał najwyraźniej wiedzę artystyczną by odnaleść poszukiwany przez niego epitet. Nawet jeśli uczucie, jakie chciał otrzymać od swego gościa było proste, on nie potrafił znaleść odpowiednich słów.
- W końcu wątpię byśmy spotkali się w niedalekiej przyszłości - dodał po chwili nieco zamierzony. Wyraz jego twarzy wskazywał na wewnętrzną walkę, tak jakby coś pwostrzymywało go od wypowiedzenia następnej sentencji.
- Hmmm? - Nieco zainteresowany Aladdyn starał się prowokować go do przekazania końca wypowiedzi. Widział te wahania i co prawda niezbyt go interesowało czy usłyszy resztę...ale zawsze był to jakiś punkt zaczepienia.
Pomieszczenie zaczynało ciemnieć, najwyraźniej czas przeznaczony tej dwójce przez nie znane im jeszcze istoty dobiegał właśnie końca.
- Wiesz, że nawet Salomon nie - gospodarz chciał jeszcze coś powiedzieć, nawet wyciągnął w kierunku chłopaka rękę, tak jakby miało to pomóc mu zostać tutaj jeszcze przez chwilę. Niestety, tak jak w przypadku reszty śmiałków - “świat” zniknął, choć równie dobrze to tylko istota mogła się przemieszczać.
Aladdyn lekko się zasmucił.
Większość czasu w pomieszczeniu spędzili w głębokiej ciszy a koniec końców ich rozstanie pieczętuje przerwana wypowiedź.
Zaczął odczuwać drobne wyrzuty przez swoje niedbałe podejście do gospodarza.
 
Fiath jest offline