Brann Skorlsunn leniwie przeciągnął się na drewnianej ławie. Jednej z wielu ław przymocowanych dla wygody podróżnych do pokładu barkasu szumnie zwanego przez właściciela "Kaczuszką". Łajba po prawdzie niewiele wspólnego miała z kaczkami na Długim Jeziorze, które swego czasu zdążyły się już opatrzyć młodemu myśliwemu.
- Nie ma stateczek ni dzioba, ni skrzydeł i wlecze się całkiem nie jak kaczuszka - dumał sennie Brann. - Ot i fantazja słynna Bardingów.
Mógł sobie na takie płoche myśli i błogie lenistwo wreszcie pozwolić. Jak bowiem okiem sięgnąć wszędy otaczał go ogrom i bezmiar wielkiego jeziora. W oddali majaczyła Samotna Góra. Znikąd zagrożenia, czego nie można było powiedzieć o ostatnich tygodniach podróży wraz karawaną skrajem Mrocznej Puszczy, którą wraz z Eingulfem odbył młody Skorlsunn. Ciągła niepewność przed napaścią, noce na skraju przeklętego lasu, jak mamrotali niektórzy z kupców, czy długie warty w deszczu. Brrr.... straszna sprawa, ale na szczęście te chwile minęły.
Słońce przygrzewało, toteż tropiciel wstał i chwiejnym krokiem podszedł do balustrady, sprawnie wychylił za burtę i zwilżył dłoń w wodach jeziora, by ochłodzić nią spocone czoło. W tafli wody dostrzegł swą ogorzałą, pokrytą tygodniowym zarostem twarz. Zniszczoną przez wiatry i niepogodę, choć wciąż jeszcze młodą i krzepką.
Powiał lekki wiatr od strony pokładu. Myśliwy od razu poczuł w nozdrzach ostry zapach tytoniu. Ktoś z załogi lub pasażerów ćmił fajkę! Młody Brann nauczył się tej wymagającej sztuki stosunkowo niedawno od pewnego krasnoluda, ale upodobał sobie ten nałóg szczególnie. - Może ma ktoś z szanownych podróżnych poczęstować fajkowym zielem? - zagaił wesoło.
Jakoś wcześniej nie miał ochoty do rozmów, ale teraz tęskno mu było do towarzystwa. A nic tak nie rozwiązuje wszak języków, jak pogawędka przy fajce. - Odwdzięczę się łykiem słodkiego miodu znad brzegów Anduiny.
Ostatnio edytowane przez kymil : 24-02-2013 o 20:14.
|