Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2013, 00:01   #104
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dogonił Stryja, który z trudem wspinał się z dzieckiem na rękach po stromych schodach.
- Nie pozwól, by to był on - szeptała Sybilla do młodego żołnierza AK.
- Kiedy zabijasz ... stajesz się .... władcą tego .... kogo...
Nie dokończyła. Upływ krwi zrobił swoje. Główka niesionej Sybilli opadła na ramię. Żyła jeszcze, ale jej życie gasło w strasznym tempie.

Ściany ... ściany wokół wchodzących na schody mężczyzn ... ożyły. Dosłownie. Ujrzeli, że cement i wapno wybrzuszają się od wewnątrz, jakby jakieś ... istoty .... chciały przedrzeć się na drugą stronę. Jakby mury były nie filarami podtrzymującymi budynek, lecz ... granicą pomiędzy światami.Światem wojennej Warszawy i jakimś niemożliwym do ogarnięcia, nie mającym prawa istnieć miejscem.

Z dołu usłyszeli dziki, bolesny, kobiecy ryk. Ryk, który szybko przeobraził się w jazgot, jaki mógłby wydobyć się jedynie z gardła jakiegoś drapieżnego zwierzęcia.

Strach go wręcz dławił. Czuł jego realną, namacalną dłoń, która zaciskała się na jego krtani. Stryj był jednak zdeterminowany. Musiał ocalić tą niewinną dziewczynkę. Nie słuchał słów, które do niego mówiła. Chłopak uważał je z bzdury wywołane upływem krwi. Nie mógł uwierzyć w to, że dziewczynka chce, by ją zabił. To było nierealne i niemożliwe, podobnie, jak ściany, które nagle zaczęły falować i poruszać się niczym żywe organizmy.
Konstanty wbił oczy w podłogę i zaczynające się właśnie schody i dalej parł naprzód. Musiał uratować Sybillę lub przynajmniej sprawić, by umarła jako osoba wolna.

Sprzęgło nagle odskoczył od wyciągajacej się ku niemu... ściany. Co to miało być?!
-Cholerne kuglarskie sztuczki-powiedział cicho, niepewnie jakby próbując samego siebie przekonać, że to tylko niemieckie straszydła.
Nagle usłyszał za sobą wycie! Ona była nienormalna! Całkowicie nienormalna! Wyprzedził Stryja, by biec jako pierwszy drżącymi rękami szukając po kieszeniach wrzuconego klucza. Nie pamiętał gdzie go miał! W końcu znalazł. W jednej ręce trzymał pistolet gotowy do strzału. Musiał pierwszy wypaść z piwnicy. Musiał wsadzić klucz do zamka. Musiał czekać na Stryja i tuż za nim zamknąć te przeklęte drzwi, a potem ułatwić ucieczkę!

Stryj z trudem wspiął się na górę. Bezwładne ciało Sybilli w jego rękach ważyło więcej, niż się zdawało. Tuż za nim gwałtownie z piwnicy wypadł Sprzęgło. Drążącą ręką wsadził klucz do zamka, zatrzasnął drzwi i zamknął je z głuchym szczęknięciem. W samą porę, bo widział już na schodach jakąś ciemną sylwetkę pędzącą na górę, a ledwie przekręcił klucz coś gwałtownie zatrzęsło drzwiami. Po drugiej stronie pancernych, wzmocnionych drzwi dało się słyszeć dziki wrzask i rumor, jakby ktoś stoczył się po kamiennych stopniach w dół.

-Co to było?! - wydusił z siebie Wilga. Tylko tyle i aż tyle. Nie miał pojęcia co mogło tak szybko biegać. Nieźle ich tam wyszkolili ci Niemcy. Jeśli takie siły poślą przeciw nim, to marne były ich szanse.

Obaj oddychali ciężko, spazmatycznie łapiąc oddech i próbując otrząsnąć się z szoku. Sybilla na rękach Stryja już nic nie mówiła. Patrzyła tylko swoimi dziwnymi, spokojnymi oczami na chłopaka. Dziwnie. Jakby z wyrzutem.
- Przez ... krew ... - szepnęła cicho. - Płynie ... moc...
Westchnęła ciężko.
- Przez ... krew ....
Widać było, że mówienie przychodzi jej z trudem.

- Gdzie jesteście!? Musimy wiać!! Szkopy jadą !! - usłyszeli nagle głośny krzyk, gdzieś z głębi domu.

Z trudem rozpoznali w nim głos Doktorka. Ich towarzysz broni był dziwnie zdyszany.

Co u licha Doktorek robił we wnętrzu willi? Gdzie Tunia? Pojechała sama? Dużo pytań i kompletnie zero czasu na ich zadawanie. Beniaminek wypadł z gabinetu bocznymi drzwiami, od razu łapiąc za MP40 leżącego strażnika, krótko ogarnął wzrokiem sytuację.

W jego głowie w ułamku sekundy przebiegło kilka wersji zdarzeń następnych minut, żadna nie była zachęcająca, ale chyba miał już plan.
- Będziecie za wolni. Przejmuję dzieciaka. Wy jak najszybciej uciekacie poza dzielnicę kanałami, ja postaram się zniknąć im z oczu i dotrzeć inną trasą. - Beniaminek przerzucił szmajsera przez ramię, a następnie wcisnął torbę wypchaną papierami w ręce Doktorka - Pilnuj jak oka w głowie. Dajcie mi dziewczynę i do kanału! Wszyscy! Już!

Słysząc słowa Beniaminka, Stryj chciał protestować i kłócić się, że to on odpowiada za życie dziewczynki, że to on ją uratował. Już miał otworzyć usta, ale widząc determinacje na twarzy dowódcy zrezygnował. Podszedł do Beniaminka i oddał mu dziewczynkę.
- A czy nie lepiej zabrać ją stąd kanałami? - zapytał jeszcze szybko na koniec, szykując się do ucieczki.

- Są zalane. Z ranną nie dacie rady. - Beniaminek przełożył dziecko przez ramię i objął lewą ręką, jak kota albo naramienną torbę. Jęknął z wysiłku, ale utrzymał równowagę. Wolną ręką zerwał ze ściany lampę naftową z wyraźnym zamiarem roztrzaskania jej o podłogę. - Zrobię trochę zamieszania i znajdę inną drogę. Uciekajcie! To rozkaz! Już!

- Tak jest - powiedział Stryj salutując głową i rzucił się do ucieczki.
- Ale... - jedynie tyle zdołał z siebie wydusić Doktorek jako wyraz wątpliwości wobec planu Beniaminka. Ściskał mocno torbę, chwilę, sekundę stał jeszcze... Ale wreszcie ruszył biegiem za Stryjem. Biegł nie myśląc dokąd, w głowie miał tylko Tunię. Sięgnął ręką do kieszeni, nie mógł w to uwierzyć ale to była prawda... Ściskał w garści kluczyki do auta.

Albert nieco dłużej niż jego towarzysze ociągał się z odwrotem. W końcu ostatni raz spojrzał na Beniaminka i odwrócił się, by pobiec za resztą.

- Sprzęgło, Wróć! - Beniaminek z Sybillą na ramieniu wyłonił się z korytarza, gdy Stryj i Doktorek zniknęli już w odmętach studzienki. Mazur miał na sobie czapkę i płaszcz niemieckiego oficera, za jego plecami mignęły pierwsze płomienie pożaru. Rzucił Wildze hełm Waffen SS z pobrzękującymi w środku kluczykami. - Ty prowadzisz.
Następnie rzucił się biegiem w stronę samochodu - czarnego, oficerskiego mercedesa ozdobionego proporczykami ze swastykami, zaparkowanego przy bocznej ścianie willi.

Albert złapał hełm z kluczykami i natychmiast popędził do samochodu dobywając zawartość nakrycia głowy, które włożył tam, gdzie było jego miejsce.
Jeśli był szybszy od Beniaminka, postanowił w biegu otworzyć mu tylne drzwi, a następnie sobie. W przeciwnym wypadku zajmie się wyłącznie sobą.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem mojÄ… postaciÄ… i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline