Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2013, 11:23   #8
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację

Afanasij Sokołow. Człowiek dziczy. Ktoś dla kogo przetrwanie w warunkach syberyjskich nie było tak wielkim wyzwaniem jak dla innych. Przynajmniej przed "wielkim rozbłyskiem" jak zwykł nazywać dzień, w którym zrzucili bomby. Kiedyś wszystko było prostsze. Śnieg i lód z łatwością mogły nawodnić człowieka, a mięso dzikiej zwierzyny idealnie nadawało się na syty posiłek. Pożywienia - wbrew pozorom - było pod dostatkiem. Bynajmniej do czasu aż śnieg pokrył siwy, niepokojący pył, a zwierzęta stały się bardziej skołatane niż kiedykolwiek. Ale czy można im się dziwić? Każdy przecież walczył o przeżycie...

Sokołow już od małego był przeznaczony wielkim śniegom. Wychował się w małej wsi, Wierszynie, z której do najbliższej cywilizacji prowadziła jedynie jedna, wyboista, gruntowa droga, która po wielkich opadach stawała się nieprzejezdna - odcinając tym samym wieś od świata. We wsi większość stanowili nie Rosjanie, a Polacy, z którymi Sokołow dogadywał się raczej słabo. W Wierszynie działała wiejska szkoła, stał mały kościółek, pełniący również rolę miejsca spotkań mieszkańców i domu kultury. Twardzi i małomówni mieszkańcy tamtych regionów nie wyróżniali się specjalnie wykształceniem czy też kulturą osobistą. Rodzina Sokołowa nie była wyjątkiem, a wręcz należała do nizin. Ojciec lubił sobie wypić, a rodzinę trzymał w ryzach za pomocą pasa i ciężkiej ręki. Zresztą miał za sobą parę lat odsiadki. Zastraszona matka również uciekała w używki jednak nie ograniczała się tylko do alkoholu co ją szybko wyniszczyło. Afanasij miał starszego brata Ilie, który jednak nie pasował do tej wioski. Był bystry i chciał się kształcić. Często uciekał z domu, a nawet, gdy wracał nie bronił młodszego brata czy matki przed gniewem ojca. Gdy tylko nadarzyła się okazja Ilia wyniósł się do miasta zostawiając brata i resztę rodziny z ich własnymi problemami...

Nie ma co się dziwić, że młody Afanasij wolał spędzać czas na pomocy miejscowemu myśliwemu - Arkadiuszowi - niż w własnym domu. Po latach matka i ojciec chłopaka zmarli. Matka przedawkowała, a ojciec pijany nie doszedł pewnej zimy na noc do domu i zamarzł na zewnątrz. Afanasij po pochowaniu rodziców zajął się z Arkiem polowaniami. Powoli się uczył czego nie ułatwiały syberyjskie warunki...

***

Syberia. Ponad 70 razy większa połać terenu od Wielkiej Brytanii przy jedynie dwukrotnej ilości mieszkańców. Od listopada do lutego przykryta niemal metrowym śniegiem. W najgorsze zimy panowały tam okropne mrozy, a latem żar dochodził do +40 stopni. Liczby jednak nikogo nie interesowały. Ludzi interesowało piękno tej krainy - Jakucja. Najzimniejsze miejsce na półkuli północnej. Temperatury schodzące do -70 stopni. Piękna zwierzyna jak soból, rosomak, piżmowiec, tygrys syberyjski czy największy cel każdego myśliwego – niedźwiedź brunatny...

W Jakucji każda sekunda to walka o życie. Podobnie jak przetrwanie w górach. Afanasij mógł tego doświadczyć wspinając się na Biełuchę. Najwyższy szczyt gór Ałtaj. Góra była tak wysoka, ponieważ jej górną część tworzył lodowiec. Dla ludności tubylczej, Ałtajów, Biełucha miała magiczne znaczenie. Według wierzeń Ałtajów nie można nawet na nią patrzeć - nie mówiąc już o wspinaczce. Afanasij jednak pomimo wielu odmrożeń i skrajnego wyczerpania dostał się na górę. Był tam. W miejscu, którego nigdy nie zapomni...

***


Podróżował od wielu dni. Biel otaczająca go zewsząd raziłaby w oczy każdego - poza mieszkańcami Syberii. Parę godzin temu natknął się na ślad pięknej zwierzyny. Jednego z nielicznych w tych rejonach tygrysa syberyjskiego. Sokołow pamiętał jak Arek ostrzegał go przed nimi. Mówił, że są bardzo niebezpieczne, a co więcej pod ochroną. Gatunek zagrożony wyginięciem. Afanasij nie chciał go zabić. Chciał go poznać. Odkryć jego zwyczaje, tereny przez niego odwiedzane, wszystko co mogło mu się kiedykolwiek przydać. Głupota. Gdyby wtedy wiedział co może zobaczyć zawróciłby.

Kolejne godziny drogi wystarczyły aby wzbudzić w myśliwym niepokój. Krew, ślady wilczych łap, przecinających się z śladami tygrysa. Nie trzeba było dużo dalej iść aby dostrzec rannego tygrysa, a przy nim... wilki. Afanasij chciał ostrożnie się wycofać, odejść nie robiąc bałaganu. Coś jednak poszło nie tak. Wyczuli go, ścigali. Zbliżali się coraz bardziej, a na wielkiej, białej połaci terenu znikąd szukać ratunku. W końcu były w zasięgu wzroku, a on był tak wyczerpany, że nie miał już sił uciekać. I wtedy dostrzegł coś straszniejszego niż jego własna śmierć. Potężny, pochłaniający świat błysk...

***


Siergiej Borodin był stróżem prawa. Policjantem z przeszkoleniem wojskowym. Był brutalny, raczej mało cierpliwy, ale za to sprawiedliwy. Co więcej gdyby nie on Afanasij by już nie żył. Tamtego pamiętnego dnia stracił przytomność w samym sercu Syberii. To, że akurat ktoś poza nim tam był było cudem. Wielkim cudem. Siergiej wytłumaczył Sokołowowi co się stało. Nie wiadomo skąd tak dużo wiedział na temat wybuchu bomb i całej sytuacji, w której się znaleźli. Wspólnie mieli się spotkać z grupą, którą Borodin zebrał aby przeżyć. Wspólnie mieli większe szanse...

***

Minął już dobry rok od kiedy weszli do tego cholernego piekła. Od początku nie mieli czasu na umartwianie się nad własnym losem. Było ich sześciu pod niepisanym dowództwem Siergieja. Temperatura, śnieg, wiatr i ogólnie matka natura nie rozpieszczały ich. Albo przy rozpalonym ogniu jedli albo byli w ruchu. W stałym ruchu, bo człowiek nieruchomy to na Syberii człowiek martwy. Przez ten czas nauczyli się wielu przydatnych rzeczy, ale nadal zbyt wiele było przed nimi. Gdy szli nie robili tego zbyt porywiście, bo to też groziło śmiercią. Pot na ciele mógł zamarznąć co było piekielnie niebezpieczne...

Aktualnie poruszali się w terenie górzystym. Ciasny szyk dawał nieco ciepła i dawał możliwość dokładniejszej obserwacji terenu. Tempo było szybkie, dynamiczne, ale nie przesadzając z powodów już znanych. Przez ten rok każdy z nich wyrobił sobie pewną kondycję. Znali się już nawzajem i wiedzieli na ile kto może sobie pozwolić. Parę godzin temu dostrzegli ślady zwierzyny - wilków i rysia, na którego tropie były wymienione drapieżniki.

Po jakimś czasie szóstka Rusków minęła krater. Nie za małym łukiem aby nie kusić promieniowania, ale też nie za dużym aby nie tracić czasu. Przy takim chłodzie jaki panował wszystkie bodźce dochodziły do receptorów z opóźnieniem. Jedynie liczne warstwy ubrań sprawiały, że nadal byli w stanie jakoś egzystować. Otóż to. Egzystować, bo nie robili nic poza jedzeniem, spaniem i podróżą. Widok popalonych pni i śniegu, który nie nadawał się do nawadniania nie ułatwiał im wcale zadania. W pewnej odległości, u podnóża gór, było widać chatkę. Starą leśniczówkę z solidnych bal. Wokół niej stały drzewa, a dokładniej sosny syberyjskie. Drzewa miały jakieś 12 metrów. Mało. Były młode. Naturalnie ich kora była gładka i szarozielona. Teraz przypominała kolorem popiół jedynie miejscami brązowiejąc i ukazując popękany pień.

Zbliżając się do chaty grupa dostrzegła tropionego przez wilki rysia. Afanasij nie mógł uwierzyć w ich szczęście. Od razu poprosił Siergieja, który strzelał bardzo dobrze, aby zabił zwierzę. Ryś był chyba bardzo zmęczony, bo mimo ich obecności nie oddalił się szybko. Borodin oddał celny strzał po czym grupa się rozdzieliła. Jedni weszli pomiędzy drzewa kierując się do chatki, a Afanasij z Siergiejem poszli po zdobycz. Ryś był dość spory, bo ważył dobre 30 kilogramów. Nie zwlekając Afanasij zabrał się za oprawianie zwierzyny. Chciał to zrobić na miejscu, gdyż wiedział, że głodne wilki mogą być groźne. Miał plan zostawić im tu flaki i odejść. Spieszył się. Przez to nie był dość skupiony aby zrobić to dobrze. Skóra wyglądała tragicznie, ale mięso tak czy inaczej pozyskał. Wraz ze skórą i mięsem udał się chatki...

Stara leśniczówka z bal, z jednym wyjściem, kominkiem, stołem, pryczą, starą skórą wilka i odrobiną drewna całkowicie wystarczyła na potrzeby tej szóstki. Wszyscy na początku zabrali się za plądrowanie poza myśliwym, który skórę wilka podłożył pod drzwi upewniając się czy są dobrze zamknięte. Pod nie również podstawił stół, który dodatkowo blokował dostęp do wnętrza chaty. Podczas przeszukania pomieszczenia inni znaleźli całkiem sporo rzeczy. Ktoś znalazł jakiś zardzewiały nóż, ktoś inny 3 pary palet śniegowych, a Afanasij rękawice ze skóry. Myśliwy zaczął obawiać się jak rozpalą ogień, ale z pomocą przyszedł Borodin, który znalazł pudełko starych zapałek. Tym razem mieli szczęście.

Po paru próbach udało się rozpalić ogień. Dzięki niemu i nożom uczestników z powodzeniem udało się przygotować dziczyznę. Syberyjska dziczyzna była smaczna. Bogata w białko dzięki czemu najedzonemu człowiekowi starcza na długo. Pamiętając o dalszej drodze nikt nie zapomniał odłożyć sobie porcji mięsa na później. Normalnie Afanasij zrobiłby ze starej skóry wilka tobogan, ale nie mieli i tak niczego co mogli nim przewieść. Uprzedzony tym, że w nocy może padać myśliwy na chwilę opuścił chatę wykładając zaraz za nią starą skórę. Śnieg był tam bielszy i Afanasij myślał, że jak zbierze się na skórze będą mogli chociaż trochę się nawodnić.

Po jego powrocie do chaty, szczelnym zamknięciu drzwi, połamaniu stołu na kolejny opał ekipa zaczęła planować dalszą drogę.

- Ściągnijcie wierzchnie rzeczy, gdy zrobi się cieplej. Nie możemy za bardzo się ogrzać, bo jutro zamarzniemy na zewnątrz. - rzucił Afasij pochłaniając dziczyznę.

- Zrobiłeś tobogan? - zapytał się jeden z pozostałych, Gore Voronov.

- Nie. Nie mamy czego w nim nieść. Lepiej jak zbierze się na skórze śnieg, który rano będziemy mogli spożyć. - odpowiedział Sokołow.

- Jak będzie za duża zawierucha znowu nasypie tego sypkiego gówna i nici ze śniegu. - powiedział Borodin.

- Racja, ale spróbować nie zaszkodzi. - odparł Afanasij.

- Słuchaj. A te skórę to ty żeś maczetą szlachtował czy co? Wygląda strasznie. - odezwał się Gore.

- Nie miałem czasu. Spieszyłem się, jasne? - Afanasij dorzucił do ognia.

- Nie rzucaj za dużo. Musi nam starczyć do rana. - powiedział Siergiej na co myśliwy pokiwał głową.

- Słyszeliście coś o tym mieście na wschód? Ponoć tam straszy... - powiedział kolejny gość, Proclus Biryukov.

- Ja słyszałem. - odezwał się Afanasij. - Ba. Nawet tam kiedyś byłem. Stare miasto duchów, w którym kiedyś znajdowała się kopalnia złota. Stąd prowadzi tam jedna ścieżka.

- Chyba nie chcecie tam iść? - zapytał Proclus.

- Właśnie, że chcemy. - rzucił Siergiej. - Można tam znaleźć jakieś porządne rzeczy, schronienie, a może nawet innych ludzi. Sława opuszczonego miasteczka, w którym straszy daje możliwość spokojnego bytowania, o ile jedynymi "duchami" tam będziemy my...

Po jakimś czasie Afanasij ściągnął kurtkę, bluzę i czapkę. Pod butami sprawdził w jakim stanie są jego onuce. Jak wcześniej te były w dość kiepskim stanie, ale całe. Po najedzeniu się i zrobieniu zapasów z mięsa przyszedł czas na wspominki. W końcu byli już w tym bagnie dobry rok więc nieco wspomnień mieli. Afanasij uśmiał się, gdy Biryukov wspomniał jak myśliwy musiał sobie nasikać na rękę, gdy przymarzł do niej metalowy pręt... W końcu jednak przyszedł czas na sen. Musieli się wyspać więc warty były jedno-osobowe.

Nad ranem wstali i dorzucili ostatki drewna do ognia. Musieli się przygotować do drogi. Palety śniegowe ubrali Siergiej, Vladimir i Gore. Afanasij cieszył się z rękawic, które znalazł. Może swoje najlepsze dni miały już dawno za sobą, ale lepsze to niż nic. Wyjście było zdecydowane i nastąpiło dopiero wtedy, gdy w chacie znowu zaczęło robić się zimniej. Ubrani, najedzeni Ruscy sprawdzili skórę, która całkiem zamarzła. Było na niej sporo śniegu, ale ten na wierzchu był szary. W niższych partiach zebrało się nieco białego puchu, który jednak też nie miał smaku jak normalny śnieg. Nie mieli jednak wyboru i zmuszeni sytuacją nieco się nawodnili. Od takiej ilości nie powinno im kich powykręcać. Pełni nadziei wyruszyli w dalszą drogę. Zimną, białą, górzystą krainą - na wschód.
 
Lechu jest offline