Rozejrzał się jeszcze, korzystając z efektu zaklęcia. Następnie podjechał do towarzyszy.
- Przed nami rwąca rzeka, możliwe, że będzie trzeba poczekać, aż ustaną deszcze i woda opadnie. -
- Tam - kontynuował, wskazawszy ręką kierunek - ktoś utknął wpół drogi do brzegu. Dwoje ludzi, jeden koń. Ciekawe, czy woda jeszcze się podniesie. -
Nie zamierzał bynajmniej schodzić z konia i taplać się w błocie jak choćby Kirdan. Zrobił dość, reszta należała do nich - jeśli będą chcieli ratować tamtą dwójkę. Jemu było to właściwie obojętne. Byle nie trwało to zbyt długo.
__________________ Cogito ergo argh...! |