Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2013, 23:14   #1
Nimsarn
 
Nimsarn's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimsarn nie jest za bardzo znanyNimsarn nie jest za bardzo znanyNimsarn nie jest za bardzo znanyNimsarn nie jest za bardzo znanyNimsarn nie jest za bardzo znanyNimsarn nie jest za bardzo znanyNimsarn nie jest za bardzo znany
[Autorski - ŚcieżkaRPG] Skarb Martwej Mewy

Wyspa, mała bo mała, ale zawsze to kawał skały pod stopami. Po tygodniach stąpania po chyboczącym się malowanym kawałku drewna, którego właściciel zwał swą "Miłością", i jak sądzicie nią w istocie była, wasze stopy cieszyły się każdym krokiem stawianym na twardej skale.
Znaczy się, cieszyły to dobre słowo, bo robiły to kilkaset metrów poniżej. Po prawie godzinie gramolenia się wąskim szlakiem , wysokich kamiennych stopni pod górę, w piekącym słońcu, wśród tnących komarów i otaczającej was zewsząd gęstej jadowicie zielonej roślinności, przeklinaliście każdy włos na głowie elfiego pirata, jak i jego szalonego towarzysza, z którego woli właśnie znaleźliście się na tym obłońkańczo zielonym, wulkanicznym stoku. Cała ta wyspa była jakimś zdawana wygasłym wulkanem. Dodatkowo wedle bajań dziwaka miała być ona święta. Co miał być wystarczającym. w jego mniemaniu, powodem do zdradzenia wam gdzie został ukryty skarb. Elfowi bardzo, ale to bardzo zależało by go jak najszybciej usunąć z wyspy.
Używając swej prymitywnej mowy i plątaniny mało czytelnych gestów za pośrednictwem Eriden opisał wam biegnące od kamiennego nabrzeża wąskie stopnie po pokonaniu których mieliście dotrzeć do grot prowadzących do wnętrza krateru. Tam właśnie miał zostać złożony skarb. Ta część opowieści przynajmniej trzymała się kupy. Reszta była jakimś bliżej nie określonym majaczeniem o klątwie, gniewie duchów i tym podobnych bzdur.
Jak się jednak głębiej nad tym zastanowić, to coś musiało być na rzeczy. Bo niby dlaczego nikt z załogi statku nie szedł na ląd. Dlaczego, gdy rozniosła się wieść o celu waszej podróży, żeglarze zaczęli zachowywać się, delikatnie powiedziawszy, dziwnie. Bo jak inaczej nazwać nagminnie nagle powtarzające się plucie przez lewe ramie, unikanie waszego wzroku, zasłanianie jednego oka i tym podobne dziwaczne zachowania.
Właśnie takie pytania krążyły wam w głowach gdy po przebyciu kilkaset skręcających lekko stopni dotarliście do czegoś co nazwać by można było skrzyżowaniem. Kilkanaście kroków przed wami stopnie przecinało swego rodzaju osuwisko zmieniające się z lewej strony w szeroki, schodzący pod ostrym kontem w dół żleb. Z prawej zaś strony do stopni dochodziła wąziutka ścieżynka rozdeptanej trawy.


K20: 6; 14; 14; 10; 13; 16. K6: 4; 3; 2; 1; 3; 5.
 
Nimsarn jest offline