Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2013, 21:04   #5
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
kilka godzin wcześniej, prywatna klinika dziecięca MED-MAX



- Pani doktor! - głos młodszej z pielęgniarek dobiegł ją zanim zdążyła wejść do gabinetu.

Dyżur nocny zwykle nie był bardzo uciążliwy na chirurgii, ale dzisiejszej nocy wzywano ją już kilka razy na izbę przyjęć do nagłych przypadków. Obróciła głowę z lekkim zrezygnowaniem.
- SÅ‚ucham siostro?
- Napije się pani herbaty? Właśnie wstawiłam wodę...

Lena uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Z przyjemnością. Zmienię tylko bluzę i zaraz do was dołączę.
Pielęgniarka skinęła głową i zniknęła w głębi pokoju socjalnego.

Zatrudniali z Antkiem świetny personel. Trochę to kosztowało, ale wydatek opłacał się, bo ich klinika w krótkim czasie wyrobiła sobie dobrą opinie w Trójmieście.
A Lena kochała swoja pracę i klinika była dla niej drugim domem.

Weszła do swojego gabinetu myśląc o małych istotkach, które w jakiś sposób skrzywdził los, a którym starała się każdego dnia pomóc. Dzieci były skarbem, który należało za wszelką cenę chronić. Ona sama najlepiej o tym wiedziała.

Twarzyczka Mai uśmiechająca się do niej ze zdjęcia na biurku złagodziła trochę zacięty wyraz twarzy Leny i wygładziła poprzeczną zmarszczkę na jej czole.
Kobieta przebrała się szybko i gotowa ruszyła w stronę drzwi.

Wtedy ponownie zadzwonił telefon z izby przyjęć.
Herbata musiała zaczekać.


Nawet nie zastanawiała się nad tym co przed chwilą zobaczyła. Ani spalona twarz tego dziecka, ani sam fakt jego obecności nie zdołały przerazić jej bardziej niż wizja płomieni tańczących wokół łóżeczka jej córeczki.

Maja! O Boże Maja! - to było jedyne, co w danej chwili przychodziło jej do głowy.

Rzuciła na ziemię reklamówkę z zakupami, które zdążyła zrobić po drodze w pobliskim markecie i sięgnęła do kieszeni po telefon.
Z trudem wystukała roztrzęsionymi rękami numer do ochrony i zanim jeszcze zdołała się połączyć puściła się biegiem do mieszkania.

- Ochrona słucham? - rozległo się w słuchawce kiedy pokonywała odległość między drzwiami wejściowymi do budynku a parterem.
- Sobolewska z Aquariusa 14 przez 7. Proszę natychmiast wezwać straż pożarną. W moim mieszkaniu się pali! - Lena krzyczała do słuchawki.
- Które to piętro? - usłyszała
- Co?? A...pierwsze, szybko człowieku!! - z niecierpliwością rozłączyła rozmowę. Była już niemal koło apartamentu. Jeszcze tylko jeden zakręt w korytarzu.

Ręką odruchowo chwyciła za klamkę.

- Aaała! - wrzask bólu wyrwał się z ust Leny kiedy spoglądała z zaskoczeniem na poparzoną dłoń.

Cholera, ogień musiał dotrzeć aż do samych drzwi.
Co robić? Co robić? - pytała siebie w panice. Wiedziała, że pożar to nie przelewki, ale przecież w mieszkaniu były jej córka i matka. Może jeszcze spały, może nie zorientowały się, że coś się dzieje. A może już....

- Nie! - krzyknęła do siebie. Narzuciła na głowę kaptur płaszcza, chroniąc ją choć trochę przed ogniem, owinęła szalikiem dłoń i ponownie chwyciła za klamkę.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline