Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2013, 11:02   #7
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Na miłość boską jakże te sanie były wolne. Śnieg, drzewa, śnieg, drzewa, śnieg … i tak w stale dzień za dniem, a James by zapomniał. Jeszcze zimno, bardzo zimno. W tych warunkach nędzne chaty skazańców stawały się atrakcją dnia. Niestety dla własnego bezpieczeństwa nie mogli z nimi porozmawiać. A można było przypuszczać na przykładzie Botina, że mogliby poznać ciekawych ludzi.

Monotonię podróży przerwali woźnice, którzy niewiadomo z jakich przyczyn postanowili się ścigać. Z początku James był zadowolony. Jechali szybciej, to i dotrą do Witymska prędzej.
- Dawaj! Dawaj Agvan! Wio! – pokrzykiwał Mac dopingując zarówno konie, jak woźnicę
Po jakimś czasie jednak prędkość, jak na możliwości trojki stała się zbyt duża. Podskoczyli parę razy na wybojach i omal nie wywrócili się na zakręcie.
- Zwolnij! Zwolnij do cholery! – zdążył zakrzyknąć MacDougall nim sanie na zakręcie uderzyli w drzewo, a Amerykanin wyleciał na zewnątrz.
Nim upadł w zaspę James zdążył wyciągnąć odruchowo ręce, by złagodzić upadek. Poczuł ból w ręce i zaraz potem wyrżnął nosem w zamarznięty śnieg.

Leżał przez chwilę nieruchomo, by przewrócić się na plecy i usiąść.
- Samuił! Samuił?! – zawołał patrząc w dół nasypu.
- Żyjesz?! – syknął z bólu, gdy oparł się o bolącą rękę.
Uspokoił się, gdy ujrzał podnoszącego się towarzysza.
- Głupi kretyni! – zawołał do woźniców zmienionym przez rozbity nos głosem. – Mogliście nas pozabijać!
Dzięki zimnu przynajmniej stłuczenie nie bolało tak mocno. Choć James oddychał z trudem czując jak krew zapycha mu nos i spływa do gardła.
Trojka była rozbita, a jeden z koni złamał nogę. W dodatku Agwan pechowo dostał orczykiem w kręgosłup.

Mac tylko skinął głową na słowa B.E. Chance’a i zaczął zbierać rozrzucony dobytek.
- Musimy rozbić obóz nie wiadomo kiedy wrócą z pomocą. Trzeba rozpalić ognisko. Poszukam chrustu, ależ zimno.
Stwierdził próbując poruszyć ręką i ocenić, czy jej nie zwichnął. Rannego woźnicę trzeba było ogrzać.

Syberia nie wybacza błędów.
 
Tom Atos jest offline