Chwycona brzytwa momentalnym ruchem wpiła się w pierś nieszczęśnika, opór stawiły dopiero żebra. Krzyk okazał się niesamowity , nawet obojętni sąsiedzi mogli poczuć zaniepokojenie. Darł się a wysoki blondyn przyparł go do podłogi wyrywając rdzawe ostrze z piersi, coś chrząstnęło mdląco. Podłożył narzędzie do krtani ćpuna grożąc.
-Nie mam kasy, kurwa, kurwa nie zabijaj. Mam... klucze do samochodu matki, zapasowe. Jeszcze go nie ruszałem. Pasuje?- warczał przy tym dławiąco próbując pozbyć się przeszywającego bólu. |