Merchendise is my life, gun is my God. - SESJA PRZERWANA U podnóża góry stoi duży drewniany dom... willa nawet rzec, by można. Sprzed pogromu. To widać, to się czuje, on tchnie poprostu innością. Dwa piętra, weranda. Na pierwszym i drugim piętrze balkony obejmujące dom z trzech stron. Ktoś musiał sobie zadać wiele trudu, by odświerzyć ten budynek. W wielu miejscach połyskują świeze kawałki drewna, niczym protezy u starego weterana. To tu stajonuje Komendant. To on będzie dowodził konwojem, a jak na razie jego dom wygląda jak oko cyklonu. Tu jest spokój na zewnątrz wszystko się kotłuje... zjeżdżają się motocykle, samochody, wozy, łaziki... nawet kilka czołgów stoi. Ci najlepsi i ci najgorsi się tu zjeżdżają, bo każdy chce wziąść udział w Konwoju.
P.
__________________ Si vis pacem para bellum.
Wojownicy nie umierają. Oni idą do piekła, żeby się przegrupować.
I zesłał ich Pan, by siali zamęt i zniszczenie.
Jestem Skoletek. To my przytrafiamy się dobrym ludziom. Porzućcie wszelką nadzieję... |