Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2013, 17:35   #8
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Czy walczysz z marami?
Czy wojujesz z cieniami?
Czy poruszasz się jak we śnie?
Czas się oddalił.
Życie ci skradli.
Wszystkoś zmarnował.
Twój obłęd cię zabił.

[MEDIA]http://www.youtube.com/v/02j9KvHcJW4?version=3&hl=pl_PL[/MEDIA]



Lena

Nagle płomienie zamarły. Nie zgasły, lecz zamarły jakby wstrzymane w czasie. Nawet dym znieruchomiał. Lena była w pełni świadoma, lecz nie mogła się ruszyć.

Pik-pik
Pik-pik
Pik-pik

Czy słyszysz zegar śmierci, Leno?
- głos dobiegał nie wiadomo skąd - Nie musisz już patrzeć na rzeź niewiniątek, wystarczy uderzyć w gong. Tak rozpocznie się kolejny etap - etap tworzenia... Pojawią się nowe możliwości. Zniknie cierpienie... tylko dzięki tobie, Leno. Możesz stać się legendą...

Pik-pik
Pik-pik
Pik-pik
Pik…

Lena Sobolewska obudziła się i rozejrzała nerwowo. Wciąż była w szpitalu. Powoli odzyskiwała pamięć. To był bardzo spokojny dyżur, nie dostała żadnego wezwania, więc zamknęła się w izolatce żeby w spokoju pouzupełniać papierki. Powiedziała pielęgniarka, gdzie ją znajdą, wezwałyby ją, gdyby… gdyby…

Resztki snu opadły z jej powiek, gdy zrozumiała, że uporczywe pikanie, które wdarło się do jej koszmaru, to dźwięk komórki. Tej prywatnej. Spojrzawszy na wyświetlacz, zobaczyła numer swojej matki - opiekunki małej Majki.

- Halo? - odebrała odruchowo.

W słuchawce rozległ się głos Amelii.

- Lencia, ja dzwonię, bo Maja… Maja dziwnie mówiła. Jakby… w różnych językach. Ona tak przez sen, ale gdy ja obudziłam było normalnie. Tylko, że ona teraz znów śpi i znów mówi… Ja nie wiem co to jest… boje się…


Piotr

- Idź do parku, szukaj męczyzny z golębjami. On ci powie co zacz.

Natasza, choć wciąż milutka i uśmiechnięta, wydawała się być już mocno znudzona towarzystwem Palucha. Nie mając innego wyjścia, ten pożegnał się i ruszył przed siebie chodnikiem. To dziwne, znaleźć się znów pośród spieszących się ludzi - ludzi, którzy mają pracę, rodzinę, jakieś swoje życie. On nie miał nic. I nikogo to nie obchodziło.

Po jakimś czasie chodnik zmienił się w alejkę. To był ciepły dzień, więc park wcale nie był opustoszały. Czy znajdzie swojego informatora? Na szczęście był tu tylko jeden mężczyzna, który karmił gołębie. Starszy człowiek, z pewnością już zniedołężniały. Czy możliwe, żeby emeryt pracował dla rosyjskiej mafii?


Kiedy podszedł niepewnie, staruszek spojrzał jednak na niego bystro.

- Tomcio paluch na wolności. Ciekawe jak długo. Jesteś tu, czyli bierzesz tę robotę. - bardziej stwierdził niż zapytał.

Piotr przysiadł obok i tylko skinął głową.

- Dobrze, czeka cię wycieczka nad morze w takim razie. Tu masz opisany cel. - podał mu ozdobną torebkę upominkową - Zapoznaj się, zapamiętaj, bo wszystko zabieram ze sobą.



- Cel to ta dziewczynka. Kiedy trafiła do zastępczej matki, miała przy sobie złoty pierścionek z rubinem - masz go przejąć. Czy zrobisz to siłą czy sprytem - nie obchodzi mnie to. Jak ci się uda, znajdziesz mnie tutaj w każdy wtorek między 12 a 16. Wtedy skończymy transakcje. Dostaniesz 10 patyków na nowy start i nikt ci nie da po mordzie. Pasi?



Aniela

Sen nie odszedł, lecz powtarzał się kolejnej nocy i kolejnej. Aniela wiedziała już, że postać z jej snu ma na imię Anna, ale co z tego? Co jej to mogło dać? Kiedy zadawała pytania, postać milczała, a scenerie były coraz bardziej makabryczne. Była zmęczona, tak bardzo zmęczona snami… i życiem.

Akurat skończyła lekcje i miała wrócić do domu, gdzie nikt na nią nie czekał. Ruszyła przez parking i aż przystanęła na widok przystojnego mężczyzny, opartego o maskę jej samochodu. To był ideał, ciacho po prostu, a ten łobuzerski uśmiech tylko dodawał mu uroku. Z pewnością niejednej dziewczynie sam ten uśmiech zawrócił w głowie…


- Pani Aniela, prawda? Nazywam się Mateusz Koss - uśmiechnął się przyjaźnie - Reprezentuję prywatną szkołę we Wrocławiu, mam dla pani propozycję zawodową. Przepraszam, ze tak nagle i bez telefonu, ale przejeżdżałem przez Grudziądz i pomyślałem, że poznam Panią osobiście. Czy dałaby się pani zaprosić na kawę? Wszystko wtedy wytłumaczę.



Cyprian

Stary człowiek spojrzał ponuro na Cypriana, jakby wcale nie życzył sobie jego obecności, po czym bez słowa powitania czy wyjaśnienia machnął na niego ręką i ruszył przed siebie. Szli wolnym tempem, na które pozwalały dolegliwości reumatyczne starca. Jak tak dalej pójdzie, to spanie w kotłowni na sienniku powykręca mu wszystkie członki.

Brat Franciszek
szedł jednak niezłomnie, mimo bólu. Zatrzymał się dopiero przed drzwiami biblioteki. To było wspaniałe miejsce, na które składało się przynajmniej 6 pomieszczeń. Przynajmniej, ponieważ do ogólnego dostępu przeznaczone były tylko 2 sale. Trzecia była dla nauczycieli i badaczy teologii, czwarta dla wyświęconych kapłanów, piąta oferowała zbiory zabytkowych pism tym, którzy uzyskali pozwolenie biskupa. Do szóstej zaś mieli dostęp tylko wybrańcy i podobno znajdowały się tam jeszcze rzadsze i jeszcze starsze zabytki piśmiennictwa.



Przez chwilę Cyprian miał cichą nadzieję, że przyjdzie mu dostąpić zaszczytu zobaczenia tej właśnie sali, jednak Brat Franciszek skręcił nagle i zaprosił doktora do… składziku na detergenty.

Kiedy znaleźli się w małym pomieszczeniu 2x2m z jedną żarówką, starzec odezwał się po raz pierwszy. Jego oddech był świszczący i niósł ze sobą zapach czosnku.

- Zaczęło się… a ty zostałeś wybrany! Musisz strzec się… musisz…

- Bracie spokojnie wyjaśnij mi o co chodzi? Co to za znak, o którym pisałeś.

- Nie mogę, demony już się obudziły... słuchaj, po prostu słuchaj, chłopcze...


Z przepastnej szaty Brat Franciszek wyjął stary, skórzany kajet, do którego - o zgrozo - zostały wklejone strony z jakichś starych książek, sądząc po stopniu ich eksploatacji. Stary człowiek drżącą ręką otworzył ten groteskowy notes na zaznaczeniu i koślawym paluchem wskazał Cyprianowi fragment, który powinien przeczytać. To była łacina, jednak młody doktor nie miał problemu z odczytaniem starożytnego języka.

Cytat:
I ujrzałem Bestię wychodząca z morza, mającą pięć korpusów, dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze. Bestia, którą widziałem, podobna była do pantery, łapy jej - jakby niedźwiedzia, paszcza jej - jakby paszcza lwa. A Smok dał jej swą moc, swój tron i wielką władzę, by o losach ludzkości zdecydowała.
- Oto prawdziwa Apokalipsa, chłopcze i zanim nazwiesz mnie bluźniercą, wiedz, że się zaczęło, a Ty jesteś jednym z korpusów. Pięciu wybrańców z ludzkiego rodu, co jako podwaliny świata stoją, 10 rogatych demonów, by ich kusić, 10 aniołów w koronach, by ku drodze światłości sprowadzać... no i siedmiu. Siedmiu neutralnych, co mocą włada. Tyś teraz jako ta bestia - sam korpus, lecz gdy odnajdziesz którąś z głów, staniesz się potężniejszy, więcej mocy zyskasz, choć i tak w Dniu Sądu jeno głos twój, a nie siła, będą się liczyć...

Nagły atak suchego kaszlu przerwał przemowę Franciszka.

- Więc jestem istotą akefaliczną*? Bezgłowym stworzeniem nie mającym początku.
- Cyprian zdecydował się podjąć dziwną rozmowę ze starcem. Nie zadawać głupich pytań, które pewnie rozwlekłyby rozmowę z bratem Franciszkiem. Zależało mu na czasie. Postanowił słuchać i pytać, a potem zamierzał zastanowić się nad tymi wszystkimi, dziwnymi rzeczami na spokojnie. - Bracie czym jest ta głowa, którą mam odnaleźć? Opowiedz mi coś więcej o głowach.
- Głów jest wiele, im więcej ich zetniesz, tym potężniejszy się staniesz. Głowami bestii są byty neutralne, które dzięki swojej mocy mogły znów wrócić na ziemię, zamiast błąkać się w czyśćcu.
- starzec westchnął ciężko - Wezwałem Cię, bo chcę abyś uratował ten świat chłopcze. Cokolwiek by się nie działo, jakkolwiek nie obrzydziliby Ci Twego żywota - ten świat jest piękny w swej niedoskonałości. I dlatego warto się poświęcić. Wiele wycierpisz, ale warto...tak jak warto, bym ja oddał życie za twoją potęgę.

Słowa starca naprowadziły Smolińskiego na niespodziewaną myśl: anioł z listu Anny.

- Bracie, chyba spotkałem anioła, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Mówiłeś o dziesięciu aniołów w koronach?

- Anioł i demon nie różnią się niczym, poza sercem. Pamiętaj o tym. Demony, kiedyś też były aniołami. Wciąż więc pamiętają, jak przychylność ludzką sobie zyskać. Ty jednak od teraz będziesz miał ochronę...


Starzec uniósł trzęsącą się rękę i schwycił dłoń Cypriana. Mężczyzna wyczuł zimny przedmiot. Gdy popatrzył ze zdziwieniem na podarunek, ujrzał kamień w kształcie serca.


- To jest mój kamień, topaz Eshaziella. Przyjmij go i ocal ten świat.

Kiedy ich palce się rozłączyły, powietrze zadrgało, a ciało starca zaczęło się powoli rozmywać.

- Nie ufaj marom przeszłości. Znajdź innych spośród pięciu pieczęci i razem ocalcie...

Dalsze słowa były już zbyt niewyraźne aż w końcu całkiem zniknęły - tak jak brat Franciszek. Cyprian stał samotnie w składzie na szczotki i środki czystości z chłodnym kamieniem w ręku.


Adam

Wszystko szło naprawdę dobrze, Adamowi udało się skupić na sobie uwagę personelu. Nawet starsze pielęgniarki z uśmiechem zerkały na przejętego swoimi bliznami przystojnego mężczyznę.
Życie ma jednak to do siebie, że lubi płatać figle i dogryzać w najmniej spodziewany sposób.

Staruszka, taka jakich tysiące na ulicach, ubrana w szpitalną koszulę i chustę, narzuconą na ramiona, szła korytarzem powoli, szurając nogami. Pech chciał, że Lena, wymykając się, zostawiła uchylone drzwi do sali. Starsza pani spojrzała do środka ciekawsko, po czym rezolutnie podczłapała do pielęgniarek, które tłumaczyły Adamowi, że one nie mogą mu pomóc, ale z przyjemnością wytłumaczą mu, gdzie powinien się udać.

-Przepraszam!
- zaskrzeczała babcia - Ale to łóżko w 13-nastce jest wolne, nie? Bo jak tak, to ja chce się tam przenieść. Moja sąsiadka ma takie gaz…

- Jak wolne? Tam jest pani Rubka i ta młoda ćpunka z poparzeniami prawej strony twarzy i perforacją błony bębenkowej lewego ucha.
- zainteresowała się siostra przełożona.

- To jak była tam jaka młoda, to się zmyła, bo ja widzę tylko chrapiącą babę. - odparła staruszka.

Adam
, czując, że atmosfera robi się gorąca, postanowił się zmyć. Jednak pielęgniarki nie miały ochoty rozstawać się ze swoim nowym ulubieńcem. Jedna przypomniała sobie nawet po co młodzian tu przyszedł.

- Chwila, a czy to nie pan ją odwiedzał?

10 par oczu wpatrywało się w niego teraz podejrzliwie. Musiał coś wymyślić, coś powiedzieć… A może po prostu powinien się pomodlić o wybawienie?

- Halo! Proszę pana! Wreszcie pana znalazłam!


Piguły niechętnie rozstąpiły się, ustępując miejsca młodej lekarce.


Kobieta, która była tak piękna, że spokojnie mogłaby znaleźć pracę w modelingu, uśmiechnęła się do Adama.

- Szukał pan siostry, prawda? To nie ten oddział. Zaprowadzę pana.

Złapała zdębiałego mężczyznę za rękę i pociągnęła za sobą. Odprowadziły ich zazdrosne, zrezygnowane spojrzenia pielęgniarek.

Młoda lekarka, na której plakietce Adam odczytał nazwisko M. Broniewska, podprowadziła go pod same drzwi szpitala.

- Uratowałam Ci tyłek przystojniaczku i twojej koleżance także. Wisisz mi drinka, a może i coś jeszcze. - w jej oczach igrały psotne ogniki - Upomnę się kiedyś o spłatę długu, a teraz leć. Twoja kumpela już czeka. I lepiej znajdźcie jakieś miejsce - nie u ciebie. Buziaczki na drogę.




----------------------
* akefaliczny - 1. przedstawiony bez głowy 2. niemający początku
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 11-03-2013 o 17:37.
Mira jest offline