Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2013, 16:12   #2
Lakatos
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Post wspólny z blazen

Sogarr tak naprawdę nie miał większej ochoty na to, żeby wracać do tego jak został wygnany z wioski. Jakoś się jednak musiał wytłumaczyć Njordowi, dlaczego opuścił rodzinne strony. Tak więc przy cieple ogniska i kuflu piwa zaczął opowiadać kowalowi jak to się stało, że ich drogi ponownie się skrzyżowały.

- Nigdy byśmy się pewnie nie spotkali gdyby nie upór mojego ojca i głupota braci. Siedziałbym sobie teraz wygodnie w rodzinnym domu, ale nie... kiedy ojciec usłyszał, że w okolicy widziano odział Nocnej Straży, postanowił skorzystać z okazji i wyrżnąć kilka wron. Wszyscy oczywiście mu przyklasnęli jakby to było rzeczywiście komuś potrzebne. Pokręciliby się troszkę po okolicy i tyle byśmy ich widzieli. - Sogarr nigdy za bardzo nie rozumiał wzajemnej nienawiści jaką darzyli się Wolni ludzie i zwiadowcy z Nocnej Straży. Nie widział we wronach większego zagrożenia.
- Jak było tego mało ojciec wysłał mnie na jeden z patroli. Mówiłem, że to nie najlepszy pomysł, ale ten słuchać jak zwykle mnie nie chciał. No to pojechałem. Wyruszyliśmy z wioski rano, skoro świt. Było nas pięciu w tym też Derek. Nie wiem, może go pamiętasz? - Popatrzył na olbrzyma, ale ten tylko kiwnął przecząco głową. - Przygłup co myślał, że całą północ zawojuje swoim toporem. Się trochę przeliczył… zresztą jak i reszta. Myśleli, że nie mają sobie równych. Cieszyli się na myśl o walce z Nocną Strażą, a jeszcze tego samego dnia ich ciała zostały spalone, ale po kolei. Natknęliśmy się na wrony gdzieś blisko południa. Było ich z trzy, a może cztery razy więcej od nas. Mieliśmy jednak nad nim przewagę. Pierwsi ich zobaczyliśmy. Mogliśmy się jeszcze wtedy wycofać. To znaczy nie mogliśmy, bo nie pozwalał nam na to honor. Mówiłem, żeby wrócić do wioski i zaatakować w większej sile, ale tylko mnie wyśmiali. Ruszyliśmy zatem do straceńczego ataku. Udało mi się nawet jedną wronę ranić. Mój miecz zagłębił mu się w bebechy. Nie pomogła mu kolczuga Pewnie nie dożył wieczora, ale wtedy wiele to nie zmieniało. Cały czas mieli nad nami przewagę. Widząc jak moi bracia padają kolejno, postanowiłem ratować własną skórę. Sprzyjało mi szczęście, ich strzały trafiały w drzewa, a nie w moje plecy. Ale co z tego? Wiosce wszyscy uznali mnie za tchórza. który nie jest godzien należeć do plemienia Szarego Wilka. Zostałem wygnany. - Powiedział bez żalu w głosie. Zdążył już pogodzić się z swoim losem, a ponadto otwierały się teraz przed nim nowe możliwości.
- A ty? Myślisz, że dobrze zrobiłem opuszczając w boju swoich braci?

Njord uważnie wysłuchał historii Sogarra, naturalnie poznawał symbol wygnania, wiedział więc że opowieść nie będzie należała do przyjemnych. Tak więc gdy tylko jego kompan zaczął mówić uśmiechnął się zachęcająco, odwaga była czymś wartościowym, zaś zdolność do mówienia o tym, o czym mówić się nie chciało także o niej świadczyła.

- Odradzałeś walkę, lecz stanąłeś do niej, nie widzę w tym tchórzostwa. Nie chciałeś umrzeć bez sensu. I w tym nie ma niczego z bojaźni. Wreszcie stanąłeś przed swym ojcem i całym plemieniem chociaż przecież wiedziałeś, że uznają twój czyn za haniebny. To może nawet jeśli nie dowodzi odwagi, to na pewno honoru. Cieszę się jednak, iż w twych słowach nie słychać nienawiści tak wobec twego plemienia jak i Nocnej Straży.
- Miło, że ktoś jeszcze potrafi rozróżnić zdrowy rozsądek od tchórzostwa. - Zadowolony Sogarr stuknął kubkiem o kubek z piwem Njorda.
Kowal pociągnął potężny łyk piwa - Skoro już wspomniałem o Nocnej straży chciałbym ci się z czegoś zwierzyć. Bo choć tak jak mówiłem zamierzam dołączyć do armii Mance’a to mam jednak nadzieję sprawić by nie musiała ona zostać użyta. Liczę na to, iż uda mi się nakłonić Wolnych Ludzi by najpierw myśleli o pokojowych rozmowach z Nocną Strażą, w ostateczności zaś powinni sięgać po broń. Potrzebuję każdej dostępnej pomocy, wiele krwii zostało przelane i silna jest nienawiść pomiędzy jednymi a drugimi. Źle się stanie jeśli więcej jeszcze śmierci stanie między nami a Nocną Strażą.

Półgigant milczał przez dłuższą chwilę, dając czas swojemu kompanowi by przemyślał jego słowa, po czym dodał.
- Boje się, że taka wojna może doprowadzić do końca Wolnych Ludzi.
- Chyba trochę przesadzasz. Nie pierwsza i nie ostatnia to wojna, kiedy to lubimy złoić skórę wronom, a oni nam. - Yash to najstarszych nie należał, a zdążył się w swoim życiu nasłuchać opowieści o tym, jak to w przeszłości Wolni Ludzie wielokrotnie prowadzili zażarte boje z Nocną Strażą. Najczęściej z różnym skutkiem. - Ja rozumiem, że do ułomków to ty bracie nie należysz, ale chyba przeceniasz swoje możliwości. Nie zawrócisz kijem Milkwater. Jak ty niby chciałbyś nakłonić tego Manca Rydera to zmiany planów? - Zapytał kowala, którego choć znał krótko, to wydawał mu się on człekiem rozważnym. Jednak plan z pertraktowaniem, Sogarr uznał za idiotyczny. Nie widział cienia szansy na jego powodzenie.
- Źle się rozumiemy. Nie boje się Nocnej Straży i nie o nich myślę. Wydaje mi się jednak, że Wolni Ludzie mają większy problem. Myślisz, że dlaczego Mance zaczął zbierać armię? - Zapytał kompana. Yash wzruszył tylko ramionami, a Njord kontynuował. - On to czuje. Nadciąga coś złego, coś groźnego. Ja też to widzę. Coraz większe mrozy, dziwne zachowanie dzikich zwierząt, niepokój wśród gigantów. Ale to nie wszystko, często na przykład nieostrożni myśliwi bądź bezmyślni młodzieńcy przepadali w dzikich ostępach, ale teraz to się pogarsza. Więcej! Bywa, iż nie pojedynczy ludzie a całe wioski przepadają. Jestem w podróży już od wielu lat i widzę to wszystko, być może wyraźniej niż większość Wolnych Ludzi. Dlatego mówię ci, czas jest istotny! Nie chcę odwodzić Mance’a od zmiany planów. Niech zbierze armię, niech pomaszeruje na Mur, ale zanim zacznie atak niech przeprowadzi rozmowy, może wrony, kiedy zobaczą jego siłę, przestraszą się. Może nie dojdzie do rozlewu krwi. Ale jeśli będą chcieli walki niech i tak będzie.
- Wioski się wyludniają, bo ludzie za Ryderem podążają. Mrozy większe, bo zima idzie. Nic w tym nadzwyczajnego nie widzę. Zwykła kolej rzeczy. - Sogarr jakoś nie podzielał niepokoju Njorda. - Ale jeśli pozwolisz porozmawiamy o tym jutro. Dzisiaj jest już zmęczony. - Ziewnął przeciągle i dopił piwo. - Jeden z tutejszych pozwolił mi przenocować w stajni. Może przynajmniej te nocy nie zmarznę. A ty gdzie spędzisz noc?
- Byle gdzie, myślę że ułożę się po prostu pod jakimś drzewem.
- Wybacz, ale nie dotrzymam ci towarzystwa. - Sogarr nie miał zamiaru rezygnować z wygodnej nocy na sianie. - Widzimy się jutro tutaj skoro świt. Dobrej nocy. - Wstał i troszkę chwiejnym krokiem skierował się w kierunku stajni.
 
Lakatos jest offline