Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2013, 22:23   #3
blazen
 
blazen's Avatar
 
Reputacja: 1 blazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodze
Post wspólny z Lakatos

- Czekajcie!!! Kowaluuuu!!! - Do uszu Yash’a dotarł czyjś krzyk.
- Czy ktoś cię nie woła? - Spytał zdziwiony Sogarr. - Popatrz. - Wskazał palcem na biegnącego w ich kierunku chłopaka.
- Skoro prosi tak ładnie, nie wypada nam odmówić, stańmy na chwię - rzekł zatrzymując się Njord, zaś gdy młodzieniec już do nich dobiegł wielkolud mówił dalej - Milvenie oto jest Sogarr, chociaż niejedyne to jego imię, Soggarze to Milven z osady Wiena. Teraz zaś gdy już znamy swe imiona może raczyłbyś nam młodzieńcze wyjaśnić czemuż to gnałeś za nami równie chyżo jak łania gnana przez watahę wilków?

Chłopak, choć przebiegł z pewnością już kawałek drogi, był tylko nieco zdyszany. Prezentował się całkiem schludnie choć dość biednie, nawet jak na standardy ludzi północy. Nie mógł mieć więcej niż szesnaście lat, zaś zarówno niewielki wzrost jak i szczupła budowa na pewno nie dodawały mu wieku.

- Słyszałem, że udajecie się ku zachodowi, by wstąpić do armii Mance’a, prawda? Ja takoż chcę bić wrony, tak. - Ostatnie słowo zabrzmiało trochę tak pytanie, co było charakterystyczne dla ludzi z okolic wioski Wiena. - Mam ze sobą toporek mojego ojca, tak. Widziałeś przecież też, że potrafię z procą sobie dać radę, nie? I polować umiem, no. A pod okiem ludzi Ryder’a na pewno zostanę świetnym wojownikiem, co? Wtedy każda będzie tylko marzyła bym ją wykradł, tak. A gdy pobijemy czarnych, to zabierzemy im wszystek metal...

- Powoli, powoli - zaczął uspokajać Milvena Njord - To prawda udajemy się do Mroźnych Kłów i to prawda że chcemy przyłączyć się do Mance’a. Soggarze, jeśli o mnie chodzi chłopak powinien iść z nami, później jeśli będziesz chciał wyjaśnie czemu tak myślę. Mówi prawdę, potrafi polować i wierzę, że dotrzyma nam kroku.

Yash nie znał chłopaka i nie wiedział co myśleć o tej sytuacji, ale postanowił zaufać Njordowi. Skinął głową na zgodę, po czym Milven powrócił do swej entuzjasycznej przemowy.

- Tak! Obiecuje Soggarze, będę dobrym kompanem, tak. Nie będę na czatach usypiać, co? Nie mam rzeczy za dużo, nie, więc mogę i za was coś ponosić, no. Potrafię także być cichy jak śnieżny kot, tak? - chłopak zamilknął na chwilę jakby chciał dowieść swych ostatnich słów, jednakże długo nie wytrzymał, widać było iż jest naprawdę podekscytowany - Nigdy nie podróżowałem tak daleko, nie? Słyszałem, że wrony za murem mają piękne ziemie, no. Podobno bywa, że śniegu tam nie ma nawet przez dziesiątki dni, nie? Ale myślę, że to bujda, prawda?

- Chcesz się uczyć od ludzi Mance’a, ja proponuję byś zaczął już teraz - Przerwał kolejny monolg Kowal - To miło, że chcesz pomagać ale każdy niech nosi tyle ile ma ze sobą, ty zaś nie łaś się do każdego napotkanego wojownika to raz. Powinieneś także mniej szczęką ruszać, a więcej patrzeć i myśleć to dwa, inaczej nikt w tobie nie zobaczy mężczyzny i żadna nie będzie się cieszyła gdy ją ukradniesz.

Widząc, że chłopak zawstydził się nieco z powodu reprymendy Njord klepnął go w ramię czym niemalże nie wywrócił młodzieńca.

- Nie martw się zanadto, są pory na słowa i są pory na czyny. Na razie musimy iść, do tego zaś lepiej używać nóg niż gęby, wieczorami czasem zaś bywa inaczej. Bywa, że warto opowiedzieć historię i bywa że warto takiej wysłuchać.

- Mądrze mówisz - odezwał się Sogarr. - Lepiej już ruszajmy. Dzień krótki, szkoda byłoby go zmarnować na gadanie, a poza tym nie wiadomo jakie licho czyha w tym lesie. - Yash nerwowo rozejrzał się dookoła. Zawsze zdawał sobie sprawę, że Mroczny Las nie należy do bezpiecznych miejsc, ale po wczorajszym dniu czuł się wsród drzew jeszcze bardziej nie pewnie. Dobrze przynajmniej, że nie podróżował już sam. Naciągnął kaptur na głowę i ruszył zamykając pochód małej grupki. Przed nim szedł Milven z… małą tarczą na plecach.
Nie, nie, niee! Co ta ma być? Najpierw Njord ze swoją maczugą, a teraz ten chłopak z tarczą. Nie to jakiś obłęd! Już chyba całkiem zwariowałem, albo ta babka z namiotu naprawdę mówiła prawdę. Jestem wybrańcem. - Myśl, która zaświtała mu w głowie bardziej go przeraziła, niż ucieszyła. - Zejdź na ziemie głupku. Jakim wybrańcem. Wczoraj to był zwykły omam, a dzisiaj to tylko... - Wewnętrzne rozterki przerwał mu wystający konar, o który się potknął i wylądował twarzą w śniegu.
- Wszystko w porządku? - Zapytał się Milven, który jako pierwszy się odwrócił. - Pomóc ci?
- Sam sobie poradzę. - Sogarr odtrącił wyciągniętą rękę chłopaka. Szybko wstał i otrzepał się ze śniegu. - Możemy iść dalej. Wszystko w porządku.
Choć kostka w lewej nodze dokuczała mu po upadku przez resztę dnia, nie dał po sobie nic poznać. Szedł z tylu cicho i zastanawiał się czy już zwariował, czy tylko miał przewidzenia?
 
blazen jest offline